Urzędujący prezydent Katowic dopiero rok temu pozbył się oficjalnie swojej „opatrzności na etacie”, znaczy swojego politycznego ojca, czyli poprzednika Piotra Uszoka, i właściwie dopiero teraz przyszło mu podjąć historyczną decyzję. I od razu pośliznął się na sosnowieckim bananie i przejdzie do historii już nie tylko jako kolejny włodarz firmujący galerie handlowe z papyndekla, hipsterski high life, daktyle nad sztuczną rzeczką z przybrzeżnym haźlem, ale przede wszystkim jako symbol śląskiej spolegliwości.
CZYTAJCIE TEŻ:
Silesia, GZM, a może Wielkie Katowice? O co chodzi z nazwą dla związku miast
Kompleks „wasserpolaka”, wyssany z mlekiem matek Polek „ludowych”, który mojemu pokoleniu, czyli pokoleniu prezydenta Marcina Krupy, nadal radzi, by się nie wychylać, został wykorzystany przez zagłębiowskie know-how. Taka farsa; prezydent Chęciński ugrał swoje na podobno nieistniejących już animozjach śląsko-dąbrowskich. To dowodzi, że Zagłębiacy, w drabinie polskiej „ewolucji” społecznej, zawsze byli lepiej od Ślązaków przystosowani do życia.
Poza śląską dumą (akurat tu najmniej istotną) jest jeszcze w sprawie metropolii efekt marketingowy, który może zostać spartaczony. Bo nie jest prawdą - a tą myślą podobno kierował się nasz katowicki spec od negocjacji - że „nazwa ma trzeciorzędne znaczenie”. W biznesie liczy się brand, a w metropolii chodzi o biznes.
Więc idziemy w świat z brandem w stylu „Brzęczyszczykiewice”, zamiast targować się pod wielowiekową łacińską marką „Silesia” (bo w języku obcym nie ma Zagłębia!), rozpoznawalną na całym świecie. „Made in Gornoslasko-Zaglebiowska Metropolia”. A co to?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?