Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Język debaty publicznej gorący jak piec martenowski

Marek S. Szczepański
Prof. Marek Szczepański
Prof. Marek Szczepański
Od kilku miesięcy temperatura debaty publicznej w Polsce rośnie nieustannie i jeśli nic się nie zmieni, osiągnie poziom jak w unieśmiertelnionym w realnym socjalizmie - piecu martenowskim. Ostatnio do paleniska dorzucił opolski poseł Patryk Jaki, pełniący jednocześnie funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Z sejmowej mównicy, a zatem z ważnego mebla politycznego, zarzucił innemu parlamentarzyście Robertowi Kropiwnickiemu, że ten prowadzi w posiadanym przez siebie mieszkaniu w Legnicy agencję towarzyską. Korzystał przy tym z lokatorskiej skargi spisanej przez obywateli zasiedlających kamienicę, w której jakoby przybytek ten się znajdował.

Na odpowiedź nie trzeba było czekać długo. Doktor nauk prawnych R. Kropiwnicki zapowiedział sądową batalię o swoją cześć i honor. W internecie i w mediach tradycyjnych rozgorzała namiętna debata, a jej uczestnicy, anonimowi lub nie, wytaczali najcięższe działa, o dosadnym - często plugawym - języku nie wspominając.

Mało już kto pamięta, że blisko trzy lata temu poseł Jaki podczas sejmowej debaty nad odwołaniem ministra transportu Sławomira Nowaka usiłował wręczyć mu prezent od pasażerów pociągu relacji Olsztyn-Wrocław. Był to słoik, a w nim pluskwa z tego składu. I nie chodziło bynajmniej o narzędzie podsłuchowe tak obecne w aktualnym sporze o „ustawę inwigilacyjną” - jak określa ją opozycja. Rzecz dotyczyła uciążliwego i kąsającego owada.

Prezent ze znawstwem obejrzał Stefan Niesiołowski - akademicki entomolog, czyli znawca i badacz owadów. Po chwili, też z właściwą sobie manierą, zwrócił się do Patryka Jakiego, informując posła, że to nie pluskwa, tylko karaluch. Dodał mobilizująco, że Jaki to owadzi laik, nieuk po prostu. W domyśle - winien powiększyć zasób podręczny własnej wiedzy entomologicznej.

O jakości języka kluczowych polityków kraju świadczą ich wypowiedzi nielegalnie jednak nagrane w modnych restauracjach Warszawy, zwłaszcza u „Sowy i Przyjaciół”.

Jeden z głównych bohaterów afery taśmowej, minister Bartłomiej Sienkiewicz, który przypomniał frazę: „ch..., dupa i kamieni kupa” był zapewne częściej cytowany niźli krewniak Henryk, autor m.in. „Pana Wołodyjowskiego” czy „Potopu”.

To próżna jednak sława nakazująca refleksję nad psuciem nie tylko obyczajów politycznych, ale języka. „Stul pysk”, „ćwok”, „cham z Biłgoraja”, „katolicka cioto”, „zamknij się”, „chamski rechot” - to tylko nieliczne i wybrane przykłady nieparlamentarnych wypowiedzi sejmowych.
Rozumiem, że debaty budzą wielkie emocje, ba, nawet namiętności, ale wciąż jestem przekonany, że parlament RP winien być miejscem dbałości o dobrą tradycję, której kluczowym elementem jest język.

W przeciwnym razie prawdziwe jest stwierdzenie, że ryba psuje się od głowy. A to otwiera pole i zachęca do słownego chamstwa, zwłaszcza w internecie, stwarzającym iluzoryczne poczucie anonimowości.

Jestem bezwzględnym przeciwnikiem cenzury tego medium, ale nieodzowna jest odpowiedzialność administratorów sieci za treści lokowane na ich stronach. Wystarczy wejść na niemal dowolną z nich, aby zrozumieć, jak obelżywe bywają posty, jak wiele jest bezpodstawnych oskarżeń i kalumni czy nawet gróźb karalnych.

I nie mam tutaj na myśli internetowych trolli, sieciowych prowokatorów, ale całe rzesze surferów, którzy w życiu realnym bywają zazwyczaj cisi, potulni i konformistyczni. Za to w sieci rekompensują sobie wszystkie porażki osobiste, klikaniem mając obrzękłe prawice i lewice.

Wiadomo też, że agresywnych trolli i wirtualnych łobuzów wynajmują partie polityczne, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczych. Płacą nieźle: od 20-30 groszy do 2 złotych za wpis w zależności od jego długości. Hejterscy rekordziści zarobić mogą nawet do kilku tysięcy złotych miesięcznie. Ale jest i druga strona tego medalu.

Partie potrzebują w sieci dobrych klakierów, piszących zawodowo polityczne komplementy i pochwały poszczególnych polityków oraz kierowanych przez nich instytucji. Tutaj z kolei dominuje językowa elegancja i poprawność.

Jak więc widać, sieć i papier wszystko przyjmą, choć bardzo wiele wypowiedzi politycznych mogłoby bez straty dla kultury i języka nie oglądać światła dziennego. Korzystając z nieocenionych myśli biblijnego Koheleta, można powiedzieć, że biedny jest ten kraj, w którym rządzi prostactwo.


*Studniówki 2016 Szalona zabawa maturzystów. Zobaczcie, co się dzieje ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
============08 Cytat mag 10 (5683795)============
Parlament RP winien być miejscem dbałości o dobrą tradycję, której kluczowym elementem jest język

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!