Akcja filmu rozgrywa się w San Francisco, a budynek jest największym na świecie drapaczem chmur. Uroczystemu otwarciu tej niezwykłej budowli, na które przybywa cała galeria znakomitych osobistości, towarzyszy niepokój architekta projektu. Odkrywa on bowiem zaniedbania i nadużycia przy wykonywaniu instalacji elektrycznej. W wieżowcu wybucha pożar. Jak najszybciej należy ewakuować ludzi znajdujących się w budynku...
To fikcyjne sceny z filmu, ale ponad czterdzieści lat później stają się one dramatyczną rzeczywistością. W nocy z 13 na 14 czerwca 2017 roku wybuchł pożar w 24-piętrowym bloku na Latimer Road w zachodnim Londynie. Wybudowany w 1974 roku - cóż za dziwny zbieg okoliczności: data powstania filmu i wybudowania londyńskiego wieżowca jest taka sama - Grenfell Tower zamieszkiwało kilkaset osób. W większości byli to imigranci i ubożsi Brytyjczycy. Pożar pochłonął 80 osób, nie licząc tych, którzy zostali ranni. Niestety, nikt nie przeżył w 23 ze 129 mieszkań.
Ludzie znaleźli się w śmiertelnej pułapce z powodu wielu uchybień przeciwpożarowych i zabezpieczeń. Zapewne o tym nie wiedzieli, a może tak? Podjęli ryzyko, gdyż nie mieli innych możliwości i wyboru. Bogatsze dzielnice stolicy Wielkiej Brytanii były poza ich zasięgiem. Odgradzała ich bariera zamożności.
Kilka dni po londyńskiej tragedii okazało się, że elewacja spalonego budynku została wykonana z łatwopalnych materiałów. Uruchomiona kontrola ujawniła, że w Londynie jest co najmniej jeszcze kilka podobnych, śmiertelnych pułapek, w których mie-szkają tysiące ludzi. Złość i frustracja dużej liczby londyńczyków zostały skierowane między innymi pod adresem premier Zjednoczonego Królestwa Theresy May.
Jeden ze świadków pożaru stwierdził, że podobna katastrofa nie mogłaby się wydarzyć w apartamentowcu, w którym mieszkają bogaci. Jest w tym zdaniu wiele racji, chociaż w 2012 roku wybuchł pożar w ekskluzywnym apartamentowcu w Dubaju. Jeden z najwyższych i najpiękniejszych wieżowców świata stanął w płomieniach, ale jego konstrukcja i zabezpieczenia uratowały setki osób przed śmiercią.
Problemem jest więc nie to, że wybuchają bądź nie wybuchają pożary, ale jak wieżo-wce są zabezpieczone oraz chronione i czy ludzie są w nich bezpieczni. W Londynie najprawdopodobniej zepsuta lodówka spowodowała pożar, a brak odpowiednich zabezpieczeń doprowadził do tragedii setki ludzi.
Życie w każdym apartamentowcu jest swoistym ryzykiem. Na całym świecie bowiem budynki mieszkalne są najsłabiej zabezpieczone przed różnymi żywiołami. Ludzie nie mają jednak wyboru. Są wręcz skazani na egzystencję w dużej społeczności, która świadomie bądź nie ryzykuje tylko po to, aby mieć własne miejsce na ziemi.
Jest faktem, że współczesny świat miejsca te mocno różnicuje. Widzimy więc z jednej strony bogatą elitę metropolitalną, która zajmuje między innymi apartamentowce na Manhattanie z widokiem na Central Park. Z drugiej, ludzi wypchniętych na margines życia społecznego, którzy ulokowali się w wielkich blokowiskach. Te zaś nie są w żadnym razie troską jakichkolwiek władz.
Nie musimy jednak przywoływać miast światowych. W miastach Polski taki podział staje się coraz bardziej widoczny. Mamy zamknięte i szczelnie chronione miejsca, które od reszty oddziela symboliczna bariera bogactwa. I dzielnice ubogie, w których nieobce są liczne zjawiska patologiczne, i które dalekie są od gwarantowania mieszkańcom spokoju i bezpieczeństwa. To smutne.
Wielu ludzi zapewne nie może zaakceptować takich podziałów, ale one są i raczej nie znikną. Należy jedynie podjąć wysiłki, aby dystans między nimi się zmniejszał, ale nade wszystko, aby ludzie byli w swoich mieszkaniach bezpieczni - zgodnie z powiedzeniem „My home is my castle” - co znaczy: „Mój dom jest moją bezpieczną, prywatną twierdzą”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?