Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli samorządy chcą utrzymywać piłkarzy, powinny ich także szkolić

Marcin Zasada
Fot. lucyna nenow
Witold Bańka, minister sportu i turystyki, jedyny śląski minister w obecnym rządzie, zapowiada nowy model finansowania sportu z budżetu państwa.

Przed tygodniem, z Beatą Szydło, gratulował pan 11 polskim medalistom z Rio. 11 z 238 olimpijczyków. Kiedy w polskim sporcie ważniejsza będzie jakość, a nie tylko ilość?

Gdy zaczniemy skupiać się na realizacji celów. I gdy takowe w ogóle będą istnieć. Kluczowy będzie wybór dyscyplin „medalodajnych”. Nie jesteśmy w stanie finansować wszystkich i każdego zadowolić. To musi być synergia środków z Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej, m.in. na sport dzieci i młodzieży, środków z budżetu państwa, spółek Skarbu Państwa i analiza potrzeb infrastrukturalnych.

Medalodajne? Są takie dyscypliny?

Przygotowujemy strategię współpracując ze związkami sportowymi. Zbieramy od nich analizę występów ich reprezentantów nie tylko w Rio, ale i imprezach mistrzowskich w tym roku i m.in. na tej podstawie stworzymy model, w którym jedne dyscypliny będą premiowane bardziej, a inne mniej. Dyscypliny medalodajne, o które pan pyta, to na przykład lekkoatletyka, kajakarstwo, wioślarstwo, kolarstwo - one przyniosły nam medale w Rio.

Pan, jeszcze przed Rio, zapowiadał stworzenie w Polsce kodeksu dobrych praktyk sponsorskich dla spółek Skarbu Państwa. Czyli do tej pory te praktyki były złe?

Były mocno nieuporządkowane i często wg klucza „siły przebicia”. Z drugiej strony, dyscypliny bez odpowiedniej siły przebicia, za to z lepszymi wynikami, nie miały szans na podobne wsparcie. Dziś chcemy to uporządkować.

Na przykład?

Na przykład wioślarstwo. Dyscyplina, która przyniosła nam najwięcej medali w Rio, nie miała nawet swojego sponsora w postaci spółki SP. Zapewniam, że kodeks będzie jednym z głównych programów mających na celu umocnienie polskiego sportu od strony finansowej. Silnych zamierzamy wzmocnić, rozwijających się będziemy wspierać, a słabych - motywować do zmian.

Wspomniał pan o lekkoatletyce. O niej było w Rio głośno nie tylko z powodu medali. Będzie pan wnioskował o psychologa dla młociarza Pawła Fajdka?

W Polskim Związku Lekkiej Atletyki ze sportowcami pracują psychologowie. Ale pytanie, co zawiodło u Pawła, będzie z całą pewnością przedmiotem analizy i Pawła, jego trenera, i PZLA.

Popiera pan Joannę Jóźwik, która po 5. miejscu na 800 m, stwierdziła, że „wśród kobiet była druga”?

Tak po ludzku, jest mi trochę żal Asi i rozumiem jej rozżalenie. Problem Caster Semenyi, która jest hermafrodytą, jest znany od lat. Federacja zezwoliła na jej starty, podwyższyła dopuszczalny poziom testosteronu. Być może z punktu widzenia dobra sportu, nie jest to decyzja fortunna, natomiast niestety musimy ją przyjąć.

A czy pan, były biegacz, zgadza się z Adamem Kszczotem, który ubolewał, że piłkarze są popularniejsi od lekkoatletów?

Rodzinie sportowej nie są potrzebne takie konflikty. Piłka była, jest i będzie najpopularniejsza na świecie. Sportowcom powtarzam: „Nie atakujmy piłkarzy, tylko zastanówmy się, co zrobić, by wasza dyscyplina zyskała na popularności”.

Zostawmy na moment sport. Chciałby pan w przyszłości zostać prezydentem swojego rodzinnego miasta, czyli Tychów?

Absolutnie nie mam ambicji samorządowych. Moją misją jest praca dla polskiego sportu i turystyki w najbliższych latach.

To na czym polega pańska wojenka z prezydentem Tychów? Krytykował pan go za budowę stadionu, potem za wydawanie publicznych pieniędzy na sport zawodowy, kosztem sportu młodzieżowego.

Wojenka? Bez przesady. Byłem zaskoczony absolutnie alergiczną reakcją prezydenta Andrzeja Dziuby. Szkoda, że zareagował tak bardzo emocjonalnie, bardzo mnie to zdziwiło. Ja tylko zwracałem uwagę na podstawowe fakty. Jeśli miasto daje ok. 1,2 mln na organizację zajęć sportowych dla dzieci i młodzieży, a 7,5 mln zł na zawodowców, to przyzna pan, że proporcje są zdecydowanie na korzyść wyczynu i warto je chociaż odrobinę skorygować bardziej na plus dla sportu dzieci i młodzieży.

Prezydent Dziuba mówi o ponad 2 milionach na sport młodzieżowy w tym roku. Co więcej, w innych miastach ten brak równowagi jest znacznie bardziej jaskrawy.

Z tego, co wiem, w tych 2 milionach zawiera się także utrzymanie obiektów. Chciałem zachęcić prezydenta Tychów do bardziej zdecydowanego wsparcia sportu dzieci i młodzieży i korekty proporcji finansowych na rzecz tej dziedziny.

Pańskim zdaniem samorządy powinny łożyć na utrzymywanie klubów piłkarskich?

Nie mam nic przeciw budowaniu marki klubu sportowego w oparciu o samorząd. Warto także wspierać sport zawodowy i dobrze, ze tak się dzieje! Chodzi tylko o proporcje wsparcia. Nie ma sportu wyczynowego na najwyższym poziomie bez piramidy szkoleniowej wśród dzieci i młodzieży. A propos Tychów: spytajmy prezydenta, ile miasto przeznacza pieniędzy na rozwój np. sekcji kajakowej, z której wywodzi się dwukrotna medalistka olimpijska Karolina Naja, ile na sekcję lekkoatletyczną, za jaką kwotę kupiono sprzęt sportowy do szkół, a ile pochłaniają wynagrodzenia w spółce Tyski Sport, do której należy np. piłkarski klub GKS Tychy grający w I lidze?

Kluby w Zabrzu, Chorzowie czy Katowicach kosztują jeszcze więcej i też nie odnoszą sukcesów.

Nie chcę wkraczać w autonomię decyzyjną i finansową samorządów. Tychom radziłem, by odważniej zainwestowały w sport dzieci i młodzieży, bo to fundament i to samo mogę rekomendować w innych śląskich miastach. Bez wychowanków, bez szkolenia od podstaw nie zbudujemy sukcesu na dłuższą metę. Jednym z elementów takiego stylu myślenia są np. Akademie Klasy Ekstra i współpraca MSiT z Ekstraklasą.

I właśnie w tym celu zamierza pan „odstrzelić” boiska „orlik”, jak spekulowano w mediach?

To temat absolutnie wydumany. W przestrzeni medialnej pojawiła się nieprawdziwa informacja, z której wynikało, że ogólny stan większości orlików jest fatalny, a resort sportu nie zamierza ich naprawiać. Do naszego programu modernizacyjnego zgłosiły się 3 gminy, prosząc o remont orlika i wsparcie finansowe otrzymały. Przypominam jednak, że w umowach dotacyjnych na budowę orlików jest zapis o konieczności konserwacji czy remontów, którą wzięły na siebie samorządy. Co z innymi obiektami, których budowę resort od lat współfinansuje? Czy resort sportu miałby też płacić za remonty hal, boisk i basenów w całej Polsce, które po latach mogą niszczeć? Przecież to nierealne. Program modernizacyjny w MSiT jest po to, by ubiegać się o dofinansowanie remontów i dać szansę gminom, których faktycznie na to nie stać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jeśli samorządy chcą utrzymywać piłkarzy, powinny ich także szkolić - Dziennik Zachodni