Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy województwo małośląskie, nieudane, bo każdemu w nim źle

Teresa Semik
Próbujemy przysypywać rowy, jakie zostały wykopane w województwie śląskim. Nie ma lepszej drogi od edukacji regionalnej - przekonuje dr hab. Maciej Fic, historyk z Uniwersytetu Śl., rzeczoznawca podręcznikowy przy MEN.

Z punktu widzenia historycznego, ile Śląska jest w województwie śląskim?
I w sensie terytorialnym, i ludnościowym Śląsk jest mniejszością. Mamy tu świadomość, choć w Polsce niekoniecznie, że Górny Śląsk i województwo śląskie to są dwa rozbieżne terminy.

Czy nazwa: województwo górnośląskie byłaby trafniejsza?
Chyba tak, choćby dlatego, że mamy województwo dolnośląskie.

Tylko co wtedy z tą częścią Górnego Śląska, która leży w województwie opolskim?
No właśnie. Kiedy w drugiej połowie lat 90. decydowano o nowym podziale administracyjnym kraju, próbowano nawiązywać czy to do wybranych elementów z historii, czy geografii miejsca, ale nie stworzono jednorodnej koncepcji funkcjonowania województw. Skutki tych decyzji ciągle wywołują złe emocje.

Było to prawie 20 lat temu i wciąż Katowice czy Gliwice nie są atrakcyjne dla opolan. Dlaczego? A niektórzy politycy wciąż marzą o jednym województwie górnośląskim.
Zapytałbym raczej, dlaczego dla Opola jesteśmy wciąż mniej atrakcyjni niż Wrocław, choć mamy swoje atuty? Na działania kulturalne wydajemy więcej, a jednak młodzi ludzie wolą tętniący życiem wrocławski stary rynek niż rozwijające się młode miasto, jeśli nawet jest to rozwój dynamiczny. Ciągle nie umiemy się skutecznie wypromować.

Dlaczego w świadomości twórców reformy administracyjnej z 1999 r. zrodziła się ta nazwa: województwo śląskie?
Myślę, że jest to wprost odwołanie do okresu międzywojennego, kiedy powstało prężne województwo śląskie. To nawiązanie do tradycji jest chwalebne, ale sama nazwa budzi wątpliwości, zwłaszcza z perspektywy mieszkańców Częstochowy czy Bielska-Białej.

W Bielsku i okolicy zarzucają Katowicom, że nie tylko w nazwie, ale i w symbolice województwa (herb, flaga) brak jest odwołań do wielokulturowości tych ziem. Uprzywilejowana jest tylko górnośląska część województwa. O czym to świadczy?
Gdy tworzono województwo śląskie, Katowice były najsilniejszym ośrodkiem regionu i tak jest do dziś. Trudno byłoby kwestionować fakt, że Górny Śląsk jest wyraźnie wyodrębniony, kulturowo i historycznie. Natomiast identyfikacja lokalna w subregionach dopiero się kształtuje. Wciąż trwa dyskusja dotycząca nazw części subregionów. Np. nazwa Podbeskidzie, wykreowana w latach 70., przez część mieszkańców jest używana, a część odrzuca ją, wytykając jej wywodzenie się z PRL-u i ahistoryczność.

Historyczna Małopolska, której ziemie są w województwie śląskim w nieznacznej większości, nie jest nawet zauważana. Mamy śląską dominację, a nie współistnienie. Może dlatego w Jaworznie domagają się zmiany nazwy województwa na śląsko-małopolskie?
Mam wrażenie, że to nie są głosy ogółu mieszkańców. Choć z Jaworzna busy jeżdżą też do Krakowa, to jednak częściej i łatwiej dostać się do Katowic. Decydują o tym silne więzi gospodarcze z tą częścią Górnego Śląska. Jaworzno jest przy tym jaskrawym przykładem trudności z identyfikacją; miasto historycznie związane z Małopolską, politycznie i gospodarczo - z Górnym Śląskiem, kościelnie - z diecezją sosnowiecką. Jak w prosty sposób wytłumaczyć młodemu mieszkańcowi, kim jest?

Mamy wiele dowodów na to, że Katowice zalotnie spoglądają w stronę Krakowa. Są propozycje współpracy gospodarczej i kulturalnej, a wraz z nimi pojawiła się wizja stworzenia jakiejś fuzji pod nazwą - Krakowice czy nowego województwa... małośląskiego. Do jakiej wspólnej przeszłości możemy się dziś odwoływać?
W Krakowie tworzyły się środowiska, które w XX wieku w znacznej mierze kształtowały polskość Górnego Śląska. Spośród krakowskich akademików wywodzą się też pierwsi badacze historii Górnego Śląska. Kraków przez długie dziesięciolecia był dla Górnoślązaków synonimem polskości.

Województwo śląskie może zostać wchłonięte przez małopolskie?
Tworzenie silnych regionów to tendencje ogólnoświatowe i pewnie ten pomysł będzie miał swoich zwolenników.

Czy naturalnym miejscem odniesienia dla Katowic nie powinien być Wrocław, a nie Kraków?
Kraków jest jednak znacznie bliżej. Poza tym dziś zaczynamy bardziej dostrzegać nie związki z dużymi ośrodkami w innych regionach Polski, a silne identyfikacje subregionalne. Niech jako przykład posłuży środowisko żywieckie, którego reprezentanci oczekują, że w propozycji edukacji regionalnej dla województwa śląskiego powinny znaleźć się m.in. odwołania do żywieckiej gałęzi Habsburgów.

Podobno dzieci z Żywiecczyzny na pytanie, w jakim mieszkają regionie, odpowiadają: na Śląsku! A przecież przywiązanie do swojej tradycji górali czy mieszczan żywieckich zawsze było tam silne. Co zawiodło?
Brak rzeczywistej edukacji regionalnej i lokalnej.

Nauka historii jest coraz częściej postrzegana przez uczniów jako trudna i mało przydatna w zmieniającym się świecie. Jest dla miłośników.
Nie będzie lepiej, jeśli kolejne podstawy programowe będą coraz bardziej „przeładowane” faktograficznie. Dokładanie kolejnych dat i faktów nie jest korzystne, jeśli brak czasu na ich wyjaśnianie. Stąd poczucie wielu, że historia to zestaw wydarzeń i rząd dat, między którymi nie ma specjalnego związku.

Pracował pan nad programem dla uczniów i nauczycieli, którzy chcą uwzględnić tematykę regionalną w pracy dydaktycznej. Projekt koordynuje Instytut Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej. Dominująca jest w nim historia Górnego Śląska?
Próbowaliśmy zbudować ofertę wspólną dla uczniów całego województwa i tym rdzeniem będą tematy odnoszące się najczęściej do Górnego Śląska, bo to historia najlepiej opracowana, najsilniej obecna w publicznej przestrzeni. Ale nie gubimy terenów, które są wokół, proponując odrębne treści także dla uczących się w Sosnowcu, Częstochowie, Cieszynie czy Jaworznie. Mamy świadomość, że jesteśmy w woj. śląskim, które nie jest homogeniczne. Towarzyszy temu silna potrzeba identyfikacji ze swoim najbliższym otoczeniem, co chyba wszyscy uznajemy za atut.

Remedium na lokalne spory ma być edukacja regionalna?
Trudno o lepszą drogę. Próbujemy przysypywać rowy, jakie tu zostały wykopane.

Oczekiwania niektórych środowisk na Śląsku były inne. Edukacja regionalna miała skupić się wyłącznie na śląskości.
Może takie były oczekiwania polityczne. Przygotowując projekty edukacyjne dla uczniów woj. śląskiego staram się pamiętać, że ich odbiorcami są różne grupy, z różnych części - od Kłobucka po Zwardoń i od Raciborza po Szczekociny. W aktywności naukowo-dydaktycznej staram się być „obok” polityki.

Jak edukacja regionalna może zmienić rosnącą niechęć Górnoślązaków nie tylko do przyjezdnych, ale też do mieszkańców małopolskiej odrębności?
Naprawdę widzi pani tę niechęć? Bo ja nie dostrzegam jej w rozmowie np. z naszymi studentami. Dla mnie przekaz z forów internetowych nie jest wiarygodny. Być może, prócz edukacji regionalnej, potrzebne są poważne badania; nad rzeczywistą liczbą osób identyfikujących się ze śląskością, bo wyniki spisów powszechnych z pewnością nie są miarodajne; nad próbą zdiagnozowania uprzedzeń Górnoślązaków i ich przyczyn?

Jak bardzo historia Górnego Śląska jest obecna w nauczaniu historii Polski?
W niewielkim stopniu, bo pewnie, jako długoletniego terenu rywalizacji polsko-niemieckiej, lepiej go unikać. Powstania śląskie są traktowane en bloc, nie dostrzega się ich różnorodności. Czasem obecne są silnie zakorzenione stereotypy, jak ten o udziale w plebiscycie 1921 r. przyjezdnych, który miał zdecydować o zwycięstwie strony niemieckiej. Tymczasem pomysłodawcą możliwości uczestnictwa w plebiscycie tych osób była strona polska (która przeliczyła się w swoich szacunkach). Badania wykazują, że ci, którzy przyjechali z zewnątrz (można ich policzyć, bo posługiwali się innymi kartami do głosowania) nie przesądzili o ostatecznym rozstrzygnięciu. I bez ich głosów większość uczestników plebiscytu opowiedziała się za pozostaniem w granicach Niemiec. Takie uproszczenia należy uznać za niepotrzebne.

Jak to zmieniać?
Tłumaczyć krok po kroku specyfikę regionu, jego mieszkańców. Za taki krok uznać można choćby książkę prof. Ryszarda Kaczmarka „Polacy w Wehrmachcie”. Czy rzeczywiście dziadek z Wehrmachtu zasługuje tylko na złą ocenę, skoro wpisuje się np. w etos Górnoślązaka, lojalnego wobec swojego państwa, który, gdy przychodziła karta mobilizacyjna, szedł karnie do wojska? Warto, by mogli się nad tym zastanowić mieszkańcy innych części kraju.

Rozmawiała: Teresa Semik

Nieboczowy: ta wieś zostanie zalana

Jaki to kolor? Rozpoznajesz kolory i potrafisz je nazwać? SPRAWDŹ TUTAJ

tyDZień - informacyjny program Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!