Oszustka Urszula K. z Siemianowic w końcu została zatrzymana przez policję

Policjanci opowiadali sobie jej historię jak anegdotę. To historia na miarę pamiętnego filmu "Konsul" z Piotrem Fronczewskim, w którym główny bohater przez miesiąc prowadził fikcyjny konsulat austriacki we Wrocławiu.

Po opuszczeniu Śląska około 10-12 lat temu Urszula K. urządziła sobie wesoły rajd po miejscowościach wypoczynkowych w Polsce i Niemczech. Przed kilkoma dniami policja zatrzymała ją za zachodnią granicą.

- Został za nią wydany Europejski Nakaz Aresztowania i na tej podstawie złapali ją niemieccy policjanci - wyjaśnia Jagoda Tomanek-Olczak, rzeczniczka policji w Siemianowicach.

Dla właścicieli hoteli, pensjonatów i knajp w miejscowościach wypoczynkowych to wiadomość równie dobra, jak ta o pogodzie w sierpniowy weekend. Urszula K. długo tropiła ich naiwność. Przedstawiała się jako rezydentka renomowanych, niemieckich biur podróży: Ingrid Langer. Paszport? Najczęściej tkwił na dnie walizki, a recepcjonistki, tak po ludzku, nie miały powodu, by nie wierzyć niemieckiemu turyście. Potem nie wierzyły, gdy miła pani ulatniała się bez słowa i zapłaty. "Lubiła dobrze zjeść i wypić. Paliła tylko marlboro" - mówił Marek, barman w hotelu Rydzewski w Ełku.

Urszula K. zatrzymała się w nim w lipcu 2010 r. Chwaliła się znajomościami w kościelnej hierarchii. Zapowiadała, że w niedzielę wybiera się na obiad do biskupa ełckiego. Wymieniała go z imienia i nazwiska, twierdziła, że znała też jego poprzednika. Zanim przyszła niedziela, Urszuli vel Ingrid nie było już w hotelu. Zostawiła rachunek na ponad 500 zł. Jak to możliwe, że pracownicy dali się zaczarować historią o paszporcie na dnie walizki i audiencji na parafii? Niewiarygodne, bo Urszula nie prezentowała się dostojnie jak słynni hochsztaplerzy pokroju Franka Abagnale'a, o którym Spielberg nakręcił film "Złap mnie, jeśli potrafisz". Jak charakteryzowała ją obsługa hotelu, miała zmęczoną twarz, podpuchnięte oczy, rozwiane włosy i braki w uzębieniu. Szefowa Rydzewskiego zdradziła nam, że siemianowiczanka tłumaczyła kiepską formę przebytą chemioterapią. "Przyjechała nabrać sił i zreperować zęby, bo dentyści w Polsce są tani i solidni" - mówiła Katarzyna Rydzewska.

W Ełku Urszula zostawiła po sobie nie tylko złe wspomnienia, ale i walizkę. Z książkami religijnymi, m.in. o ks. Jerzym Popiełuszce i czcigodnym Michaelu McGivneyu, twórcy Rycerzy Kolumba. Wiosną 2005 r. hochsztaplerka koiła nerwy po śmierci Jana Pawła II we wrocławskim hotelu Patio. Też chwaliła się znajomościami i planowanymi spotkaniami z ważnymi ludźmi. Po pierwszej nocy zniknęła jak kamfora. Później ładowała akumulatory m.in. w hotelu Promenada w Ostródzie. Tam oświadczyła, że jest w Warmińsko-Mazurskiem tylko przejazdem, bo spieszy się na pogrzeb swojego przyjaciela, Marka Grechuty. W hotelu nie pokazała dowodu, bo miał dowieźć go znajomy, z którym wybierała się na pożegnanie barda. Obsługa wspomina, że Urszula opowiadała o swoich podróżach. Zapraszała też wszystkich do Kolonii i Drezna.

"Byliśmy w szoku, gdy uciekła. Myśleliśmy nawet, że coś się jej stało i na policji zgłosiliśmy zaginięcie" - mówiła Marta Czerwonka z Promenady.

Policja zbiera informacje z całej Polski i Niemiec o innych wyczynach Urszuli K. Kobieta trafiła do więzienia we Wrocławiu. Grozi jej osiem lat więzienia.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO

*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!