Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Otwarta opcja górnośląska: coś, czego nam zazdroszczą

Marcin Zasada
Lucyna Nenow/DziennikZachodni
Z całą świadomością kładę swój autorytet na tej politycznej wadze - mówi prof. Zbigniew Kadłubek, filolog z Uniwersytetu Śląskiego, regionalista, o swoim starcie do Sejmu z listy Mniejszości Niemieckiej i śląskich organizacji

Po co panu to wejście do polityki?
Traktuję je jako konsekwencję, kontynuację mojej postawy śląskiego trybuna, jeśli tak mogę o sobie powiedzieć, przypominając sytuację sprzed roku, gdy referowałem w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o mniejszościach i języku regionalnym. Miałem i mam poczucie, że nic z tego nie wyniknęło. Moja odpowiedzialność była spora, oczekiwania wielkie i nagle się to rozeszło, ucichło, jakbym to ja nie zrobił tego, co należy. Pomyślałem, że logiczną konsekwencją tego obywatelskiego wybryku będzie kandydowanie do Sejmu. Postawa obywatelska jest w końcu jakąś postawą polityczną. Są sprawy związane ze śląską tożsamością, które potrzebują ambasadora w parlamencie.

Czy naukowiec i pisarz nie jest lepszym ambasadorem?
Można pisać eseje, artykuły i udzielać wywiadów, ale to jest za mało. To, co jest moją wielką potrzebą i nadzieją w polityce to odmiana języka, którym mówi się o Śląsku poza Śląskiem. Śląsk ogląda się przez PRL-owskie klisze, to rodzi napięcia, nieporozumienia, uderza w tak bezbronne ideologicznie sprawy jak język śląski. Chciałbym innym językiem opowiedzieć Śląsk w Polsce. Ale nie zamierzam też być posłem jednej sprawy i nie chcę ograniczać się tylko do spraw tożsamości. Pracuję nad solidnym programem, który będzie rozsądną ofertą dla naszego regionu. Chciałbym, żeby w przyszłym roku kwestię przyszłych wyzwań Górnego Śląska podjął też Kongres Górnośląski, którego zwołanie proponuję. Nie wiem, czy dojdziemy do jakichś rozwiązań, ale jestem przekonany, że sam dialog ma istotną wartość.

Wybrał pan listę, która w Polsce wzbudza największe kontrowersje.
Ta lista jest eksperymentem na wielką skalę i zdziwię wielu, gdy powiem, że zazdroszczą jej nam w wielu regionach. Ta lista jest owocem prawdziwego myślenia regionalnego. Mniejszość niemiecka gości kilkanaście organizacji i osoby troszczące się o Górny Śląsk. Dla mnie ten komitet nie jest ani egzotyczny, ani dziwny, interpretuję jego istnienie raczej jako nową jakość w polityce na Śląsku.

Jak interpretuje pan oskarżenia o wybieg mający na celu wejście do Sejmu bez konieczności przekraczania 5-procentowego progu?
Nie robimy niczego, co byłoby niezgodne z prawem. Działamy w pełnej lojalności wobec prawa i państwa. Że niby Ślązacy jednak okazali się zakamuflowaną opcją niemiecką? Reprezentujemy otwartą opcję górnośląską, a w niej mieści się również niemieckość. Przecież wszyscy o Górnym Śląsku mówią, że jest wielokulturowy, wieloetniczny… To jest nasza cnota, zgadza się? Więc najpierw słyszymy o wielokulturowości, a potem ktoś chce ustalać, kto się w niej mieści, a kto nie. Dla mnie ta wielogłosowość i wieloznaczność jest jak najbardziej autentyczna i nie widzę w niej żadnych sprzeczności. A inne listy nie są kontrowersyjne? Listy duopolu partyjnego nie są? Taki mamy system polityczny i nie ma się co na niego obrażać.
Ale Związek Górnośląski jest przeciwny wspólnemu startowi mniejszości niemieckiej i śląskich organizacji.
Związek nie jest przeciwny mojej kandydaturze, jest przeciwny liście. Przynajmniej oficjalnie, bo znam tych ludzi i wiem, że w ZG jest też sporo nieoficjalnej przychylności wobec naszej inicjatywy. Związek Górnośląski jest bardzo ważną regionalną organizacją, trochę niemrawą w ostatnim czasie, ale nadal bardzo ważną. Nie wykluczam, że to zawahanie to stan przejściowy w myśleniu ZG o polityce regionalnej.

Już abstrahując od listy - nie obawia się pan o swój autorytet w polityce?
Autorytet… Cóż, jestem człowiekiem, który w działalności społecznej zawsze próbował zachowywać zdrowy rozsądek i bezstronność. Mam nadzieję, że ludzie nie pomyślą, że wkraczam do polityki, bo mam w tym jakiś własny interes. Nie mam żadnego. Mam za to ten sam namiętny stosunek i serdeczną troskę o Śląsk i wolałbym, żebyśmy wszyscy w sprawach śląskich wykazywali mniej politycznego wyrachowania, a więcej serca i mądrości. Tak, z całą świadomością kładę swój autorytet na tej wadze.

Zamierza pan dzielić czas na karierę polityczną i naukową?
Nie chcę być posłem zawodowym. Gdybym zdobył mandat, z pewnością będę łączył go z dotychczasową funkcją kierownika katedry na Uniwersytecie Śląskim. Zresztą, wiele moich dotychczasowych przedsięwzięć zabierało mi czas i energię, a jakoś udawało mi się to wszystko godzić.

Władze uczelni nie mają panu za złe tego posunięcia?
Proszę zobaczyć, jak wielu wykładowców akademickich kandyduje w tych wyborach. Inna sprawa, że dla takiej instytucji jak uniwersytet, każdy głos parlamentarnego wsparcia jest bardzo ważny. Mój komitet poparcia otwiera wybitna postać US, prof. Tadeusz Sławek. Jest w nim prof. Jolanta Tambor, są ludzie ważni dla naszej uczelni i życia publicznego na Śląsku, choćby Szczepan Twardoch, Ingmar Villqist, Krzysztof Karwat czy Mirosław Neinert.

Jak wyobraża pan sobie ewentualną skuteczność oddziaływania Zjednoczonych dla Śląska w Sejmie? Bardzo skromna będzie to reprezentacja.
Przyjdzie czas na sojusze, bez których na pewno z niczym się nie przebijemy. Wierzę, że z dużymi partiami też można rozmawiać, bo przecież tworzą je ludzie, którzy, tak jak ja, są skądś, są związani ze swoim krajobrazem, rozumiejący, co oznacza więź i sentyment do własnej małej ojczyzny. Zatracając swoją regionalność politycy stają się cyniczni, zimni, wyrachowani, straszni. Do tego regionalnego myślenia zamierzam się odwoływać.

Śląscy posłowie myślą regionalnie?
Myślę, że wbrew temu, co się powszechnie sądzi, czują pewien silny imperatyw regionalny, ale z drugiej strony mają też swoje przesłania partyjne, dyscypliny i rygory, które powstrzymują ich od bardziej samodzielnych głosów. To dlatego bywają nieskuteczni, a przede wszystkim - mało widoczni. Obciążenie partyjne sprawia, że śląskiej reprezentacji w parlamencie trudno jest trzymać jedną regionalną linię. Tak traci się punkt śląski z widzenia, gdy siedzi się w Sejmie. Ja nie narzekam, raczej boleję, bo szkoda mi tych wszystkich śląskich głosów, które mogłyby tworzyć spójny przekaz, a nie tworzą.

Prof. Zbigniew Kadłubek

filolog klasyczny, tłumacz, komparatysta, eseista, pisarz, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego. Jeden z najbardziej cenionych i szanowanych (nie tylko w regionie) regionalistów oraz ambasadorów śląskiej kultury. Autor takich książek, jak "Listy z Rzymu" i "Fado". Kilka tygodni temu nieoczekiwanie zadecydował o swoim starcie w wyborach do Sejmu z listy Zjednoczonych dla Śląska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!