Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacyfikacja Wujka: Sprawa Kiszczaka wraca do sądu po raz piąty

Redakcja
Sądy okręgowe rozpatrujące już czterokrotnie sprawę byłego szefa MSW Czesława Kiszczaka dotyczącą przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" nie wypełniały zaleceń II instancji - uznał w czwartek sąd apelacyjny.

Dlatego, jak wskazał sąd apelacyjny, sprawa musi toczyć się po raz piąty. Pierwszy raz wyrok w tej sprawie zapadł w 1996 r. SA podzielając apelacje złożone przez prokuraturę i pełnomocników górników uchylił w czwartek kwietniowy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie uniewinniający Kiszczaka i nakazał przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania w I instancji.

W uzasadnieniu wyroku sędzia Jan Krośnicki zwrócił uwagę, że minęło już 15 lat, od kiedy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał po raz pierwszy wyrok i od tego czasu sądy okręgowe rozstrzygały tę sprawę czterokrotnie. Zapadały różne orzeczenia: od skazania, poprzez umorzenie postępowania do uniewinnienia. Za każdym razem sądy apelacyjne uchylając te wyroki dawały precyzyjne i jasne wskazówki, którymi należy się kierować przy ponownym rozpoznaniu sprawy. - Niestety, w przeciągu kilkunastu lat sądy nie stosowały się do tych wytycznych, a w szczególności sąd okręgowy orzekający ostatnio - mówił Krośnicki.

Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury Kiszczak - bez podstawy prawnej - przekazał w nim dowódcom oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Ta decyzja miała być, według oskarżenia, podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia pacyfikował kopalnie "Manifest Lipcowy" i "Wujek".

- Można powiedzieć, że wszystkie zarzuty stawiane przez prokuratora oraz pełnomocników oskarżycieli posiłkowych są słuszne - podkreślił sąd apelacyjny. SA uznał za niewystarczające m.in., oparcie się w sprawie na zeznaniach dowódcy plutonu specjalnego twierdzącego, że w 1981 r. nie znał szyfrogramu. Ponadto SA wskazał, że Kiszczak, jako ówczesny szef MSW, musiał sobie zdawać sprawę, że bez szczegółowego uregulowania w szyfrogramie zasad użycia broni może dojść "do sytuacji bardzo niebezpiecznej". PAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!