Pedofil wysyłał nieletnim zdjęcia, na których był nagi

W ubiegłym tygodniu Sejm uchwalił przepisy, które zapalają zielone światło dla utworzenia w naszym kraju rejestru przestępców seksualnych, składającego się z dwóch części. Rejestr publiczny będzie ogólnodostępny w Biuletynie Informacji Publicznej Ministerstwa Sprawiedliwości i będzie zawierał dane skazanych, którzy skrzywdzili nieletnich ze szczególnym okrucieństwem, oraz tych, którzy działali w recydywie.

Część druga, z danymi pozostałych skazanych, dostępna będzie tylko dla organów ścigania, sądów, służb specjalnych, placówek oświatowo-wychowawczych oraz organizatorów wypoczynku dla dzieci i młodzieży szkolnej.

W rejestrze znajdą się takie informacje, jak m.in. imię i nazwisko, data i miejsce urodzenia, płeć, obywatelstwo, miejsce zamieszkania czy numer PESEL. Znajdziemy tam również datę i miejsce popełnienia przestępstwa, informacje o orzeczonych karach, warunkowym umorzeniu sprawy, środkach karnych takich, jak grzywna lub obowiązek naprawienia szkody, czy zabezpieczających. W rejestrze o ograniczonym dostępie dodatkowo znajdą się m.in. fotografia, wzrost oraz kolor oczu skazanego. Jeśli zmieni on miejsce pobytu, będzie musiał poinformować o tym policję.

Teraz ustawą zajmie się Senat, a to, że taki rejestr jest potrzebny, pokazuje przykład z Katowic. Pomiędzy 11 a 13 stycznia pedofil kontaktował się telefonicznie z dwoma małoletnimi chłopcami z Katowic. Obaj nie ukończyli 15. roku życia.

- Mężczyzna szukał w internecie chłopców na chybił trafił. Numery telefonów do młodych mieszkańców Katowic znalazł na portalu społecznościowym Facebook - tłumaczy prokurator Lech Skuza, zastępca prokuratora rejonowego w Prokuraturze Rejonowej Katowice-Wschód.

Pedofil wysyłał nieletnim zdjęcia, na których był nagi.

Mężczyzna zachęcał chłopców do tego, by wykonali i wysłali mu fotografie swoich miejsc intymnych. Zboczeniec groził jednemu z młodych katowiczan, że jeśli nie otrzyma zdjęcia, to zrobi mu krzywdę.

Na szczęście chłopcy nie tylko nie wysłali zdjęć, ale o sprawie poinformowali rodziny.

- Na pewno taka sytuacja wpłynie negatywnie na tych nieletnich, ponieważ wiązało się to z szokiem. Świetne jest jednak to, że dzieci powiedziały o tym rodzicom, co świadczy o ich dobrych relacjach. Całe szczęście, że nie wstydzili się ujawnić tego mamie i tacie. Myślę, że ci chłopcy szybko sobie z tym poradzą, jeśli mają takie poczucie bezpieczeństwa w domu. Trzeba po prostu mówić o tym zboczeniu i o tym, że akurat im przytrafiła się taka sytuacja - podkreśla psycholog Iwona Więcławek-Wardyniec, p.o. dyrektora Powiatowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Będzinie.

Szokująca jest jednak nie tylko treść przesyłanych wiadomości, ale także to, że przestępca seksualny znalazł numery telefonów na portalu społecznościowym. Gdyby chłopcy nie opublikowali takich informacji, pedofil by się z nimi nie skontaktował.

- Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że takich informacji nie umieszcza się na Facebooku. Sporo się o tym mówi, ale o takich sprawach nigdy za wiele. Myślę, że w szkołach, praktycznie na każdym etapie edukacyjnym, powinny odbyć się obowiązkowe zajęcia „Bezpieczny internet”. Dzieci muszą dowiedzieć się jakie są realne zagrożenia - radzi Iwona Więcławek-Wardyniec.

W zatrzymaniu mężczyzny pomogła nie tylko szybka reakcja rodziców, ale także błyskawiczna interwencja policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Funkcjonariusze w ciągu niespełna 24 godzin ustalili miejsce, z którego zboczeniec wysyłał wiadomości.

Okazało się, że to 51-letni mężczyzna, który mieszka w odległości ponad 300 kilometrów od Katowic, na terenie województwa podkarpackiego.

Został zatrzymany już 15 stycznia, a dzień później prokurator wnioskował do sądu o trzymiesięczny areszt dla pedofila.
Mężczyzna tłumaczył śledczym, że po prostu „lubi młodszych chłopców”.

Usłyszał zarzuty związane między innymi z uwodzeniem małoletnich poniżej 15 lat z wykorzystaniem sieci telekomunikacyjnej. Zarzucono mu także prezentowanie małoletnim treści pornograficznych.

Już 30 marca do sądu został skierowany wniosek o skazanie bez przeprowadzania rozprawy. Mężczyzna przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Zaproponował dla siebie 2 lata bezwzględnego więzienia.
Dodajmy, że mężczyzna w przeszłości był już karany za czyn lubieżny, ale niestety nie można w tym przypadku mówić o tym, że się zresocjalizował.

W 2006 roku został skazany na cztery lata więzienia za to, że zatrzymał na ulicy 8-letniego chłopca i zdjął mu spodenki, następnie doszło do czynu lubieżnego.

W więzieniu przebywał do 2010 roku. W latach 2012-2013 popełniał jeszcze przestępstwa przeciwko mieniu, a na początku tego roku znów zainteresował się nieletnimi chłopcami - tym razem z Katowic.

Aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby nie obecne możliwości stróżów prawa i fakt, że policjanci mogli tak szybko ustalić, kto jest przestępcą, a potem go zatrzymać...

*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS
*Koniec papierowych biletów KZK GOP. A gdzie są czytniki kart ŚKUP?
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
*Mechanik płakał jak naprawiał ZOBACZ, JAK NIE NALEŻY NAPRAWIAĆ AUT
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz