Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsza ofiara Tragedii Górnośląskiej idzie do sądu

Agata Pustułka
Rudolf Woźniczek miał 4 lata, gdy wyrzucono go z domu, a jego ojca uwięziono.
Rudolf Woźniczek miał 4 lata, gdy wyrzucono go z domu, a jego ojca uwięziono. arkadiusz ławrywianiec
Rudolf Woźniczek z Rudy Śląskiej żąda od Polski zadośćuczynienia za krzywdy, których doznał 65 lat temu. Miał zaledwie 4 lata, gdy w lipcu 1945 roku został wraz z matką i czwórką rodzeństwa wyrzucony z domu przez milicję. Władze komunistyczne uznały ich, jako Ślązaków, za wrogów ustroju.

Za kilka dni, 14 lutego, odbędzie się pierwsza rozprawa w procesie, który Woźniczek wytoczył Polsce. Jest pierwszą z wielu ofiar Tragedii Górnośląskiej, która szuka sprawiedliwości w sądzie. Żąda od Skarbu Państwa 50 tys. zł.

Tamtego dnia milicjanci dali im 10 minut na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy. Ojca pana Rudolfa, Jana Woźniczka, bez okazania żadnych dokumentów aresztowano i na półtora roku słuch o nim zaginął.
- Zamieszkaliśmy w malutkiej ogrodowej altanie, w której wcześniej tata hodował króliki i kozę. Przyszło nam dzielić miejsce ze zwierzętami. To była gehenna, bo na dodatek nie mieliśmy pojęcia, co dzieje się z tatą - opowiada pan Rudolf.

Później okazało się, że ojciec trafił do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, gdzie komunistyczne władze przetrzymywały, często bez orzekania o winie, osoby uznane za wrogów władzy ludowej, w tym Ślązaków, Ukraińców i Niemców. Byli wykorzystywani do morderczej pracy, której wielu nie wytrzymało. - Gdy ojciec wrócił, był wrakiem człowieka - mówi pan Rudolf, którego rodzina należy do tysięcy ofiar Tragedii Górnośląskiej, czyli represji, jakie spotkały mieszkańców Górnego Śląska po II wojnie światowej ze strony nowych władz.

Jedyną winą Jana Woźniczka było to, że znalazł się na volksliście nr 3. Na tej liście Niemcy umieścili rdzennych mieszkańców Górnego Śląska (ponad 60 proc. ludności!). Odmowa wpisania oznaczała często wywózkę do obozu koncentracyjnego. Zaliczeni do tej grupy otrzymywali obywatelstwo niemieckie na 10 lat. Znalezienie się na volksliście było tak naprawdę jednym sposobem, by uniknąć represji. Ówczesne władze kościelne na Górnym Śląsku z biskupem Stanisławem Adamskim namawiały do takiego postępowania.

- Tata pracował na kolei. Był porządnym człowiekiem - wspomina pan Rudolf. Niestety po wojnie wystarczył donos sąsiada, by Ślązacy tracili swoje mieszkania, pracę.

- To był rabunek w majestacie ówczesnego bezprawia i wystarczający powód, by dochodzić swych praw przed sądem - ocenia prof. Zygmunt Woźniczka, historyk z Uniwersytetu Śląskiego - Z wielkim zainteresowaniem będę śledził przebieg tego procesu, bo jego zakończenie może otworzyć puszkę Pandory i sądy zostaną zalane przez podobne wnioski.

Trudna historia

Po wkroczeniu wojsk sowieckich na ziemie Górnego Śląska doszło do wielu aktów terroru. Część z nich to białe plamy naszej najnowszej historii.

Ślązacy nie tylko dla Sowietów, ale i Polaków byli zbyt niemieccy i za mało polscy.

Liczbę ofiar trzeba liczyć w tysiącach. Niestety historycy nie dysponują precyzyjnymi danymi. Szczególne represje spotkały osadzonych w obozach pracy w Jaworznie, czy Świętochłowicach. Ten drugi zorganizowano w barakach po filii obozu Auschwitz. Obozy przeznaczone były dla "zdrajców narodu polskiego", ale przede wszystkim stały się miejscem tortur i śmierci Ślązaków, którzy podczas okupacji znaleźli się na niemieckich listach narodowościowych. Żołnierze radzieccy pacyfikowali całe miejscowości. Dochodziło do egzekucji oraz gwałtów.

Od 20 do 90 tysięcy mieszkańców wywieziono do pracy przymusowej w radzieckich kopalniach. Niekiedy do Donbasu wyjeżdżała cała poranna szychta. AGA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!