Uroczyste otwarcie Stadionu Miejskiego w Bielsku-Białej pod wieloma względami było dalekie od wymarzonego. Zamiast prestiżowego starcia z renomowanym, zagranicznym rywalem, kibice obejrzeli ligowy mecz z beniaminkiem pierwszej ligi. W dodatku nie dopisała pogoda, a impreza nie przyciągnęła na trybuny kompletu publiczności (przyszło 8752 osób, co i tak jest rekordem stadionu). Sobotnie popołudnie mieli uratować piłkarze, wygrywając u siebie po raz pierwszy od sześciu miesięcy.
Stal przyjechała do Bielska-Białej pod wodzą nowego trenera Zbigniewa Smółki i miała nadzieję na sprawienie niespodzianki. W pierwszej połowie opierała ją na kontratakach i często cofała się głęboko na własną połowę. To mocno utrudniało zadanie "Góralom", którzy grali szybciej i nieco efektowniej niż w bezbramkowym starciu z Wisłą Puławy, ale brakowało im dokładności przy finalizacji akcji. - Nie przypominam sobie, by Podbeskidzie stworzyło w pierwszej połowie jakąś stuprocentową sytuację, choć było zespołem lepszym - mówił trener gości.
Defensywna taktyka była tylko częścią planu beniaminka na to, jak wywieźć ze stolicy Podbeskidzia komplet punktów. Stal idealnie wyczuła moment, w którym należało przejść do ataku. - Wiedzieliśmy, że kluczowe będzie 30 minut w drugiej połowie. Zagraliśmy odważniej i cieszę się, że przyniosło to efekty - cieszył się trener Smółka. Drużyna z Podkarpacia coraz częściej dochodziła do głosu, zaś "Górale" wyglądali wręcz na sparaliżowanych. - Czym dłużej trwał mecz, tym powiększały się odległości między naszymi formacjami - diagnozował po meczu szkoleniowiec bielszczan, Dariusz Dźwigała.
Gospodarzom dopisywało szczęście, gdy Rafał Leszczyński końcami palców obronił strzał Szymona Sobczaka z ostrego kąta, a sędzia odgwizdał spalonego po tym, jak goście skierowali piłkę do siatki. W 77. minucie przewaga Stali przyniosła efekt - w tłoku w polu karnym przewinił Paweł Tarnowski, a do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Kamil Radulj. Pomocnik Stali pięknym uderzeniem w stylu Panenki zdobył swoją czwartą bramkę w tym sezonie.
W końcówce Podbeskidzie przebudziło się i miało kilka szans na wyrównanie. Marek Kozioł bardzo dobrze interweniował jednak po strzałach Roberta Demjana i Dariusza Kołodzieja, a w doliczonym czasie gry piłkę na wagę remisu zmarnował Jozef Piaček, który fatalnie przestrzelił w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni, a miejscowi fani głośno wygwizdali bielską drużynę.
Mimo kolejnej porażki trener Dariusz Dźwigała nie zamierza podawać się do dymisji. - Takie decyzje mogą podejmować ludzie, którzy mnie zatrudniali. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Jestem przygotowany, mam pomysł na tę drużynę. Są po prostu takie etapy, kiedy nie idzie i my znajdujemy się w takim momencie - przekonywał Dźwigała. Ale w Bielsku-Białej w jego słowa traci wiarę coraz więcej osób.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 0-1 Stal Mielec
Kamil Radulj 77' (k.)
Podbeskidzie: Rafał Leszczyński - Marek Sokołowski (74' Mariusz Magiera), Jozef Piaček, Adam Deja, Paweł Tarnowski - Damian Chmiel, Daniel Mikołajewski, Michał Janota (78' Dariusz Kołodziej), Tomasz Podgórski (58' Łukasz Sierpina) - Robert Demjan, Szymon Lewicki.
Stal: Marek Kozioł - Robert Sulewski, Sebastian Zalepa, Michał Bierzało, Adrian Liberacki - Szymon Sobczak (87' Sebastian Łętocha), Grzegorz Fonfara (61' Sebastian Szczepański), Piotr Marciniec, Kamil Radulj, Tomasz Prejs (50' Krystian Getinger) - Mateusz Cholewiak.
żółte kartki: Radulj, Bierzało, Sobczak, Cholewiak.
sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń).
widzów: 8752.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?