Podbeskidzie: Radość wróciła na bielski stadion, ale słowo Ekstraklasa jest wykreślone ze słownika Górali

Podbeskidzie - podsumowanie jesieni

W słowniku prezesa Podbeskidzia Bogdana Kłysa słowo „ekstraklasa” jest całkowicie wykreślone. Nie wymawia się go głośno na klubowych korytarzach, w pomeczowych wywiadach, a pytany o przyszłość trener Krzysztof Brede za każdym razem powtarza zdania o pokorze i ciężkiej pracy. Nie świadczy to bynajmniej o braku ambicji Górali, ale o psychologicznej strategii, która jak na razie sprawdza się wyśmienicie. Trzecie miejsce w tabeli i niewielka strata do lidera sprawiają, że w Bielsku-Białej, mimo kurtuazyjnych wypowiedzi, nikt nie ma wątpliwości - wiosną 2020 roku Podbeskidzie powalczy o powrót do Ekstraklasy.

W ostatnich trzech sezonach klub spod Klimczoka wtopił się w I-ligową szarzyznę, kończąc rozgrywki kolejno na ósmym, dziewiątym i szóstym miejscu. Wyjątkowa seria trafnych decyzji sprawiła jednak, że ze średniaka Górale bardzo szybko przeistoczyli się w jednego z głównych kandydatów do awansu.

Odważnych wyborów nie bał się podejmować Kłys, mający za sobą bardzo udany pierwszy rok w roli prezesa klubu. Najpierw zaskoczył wszystkich zwalniając dyrektora sportowego Andrzeja Rybarskiego, co tłumaczył zbyt powolną wizją rozwoju drużyny. Pod koniec sezonu nie przedłużył kontraktu z królem strzelców I ligi, Valerijsem Sabalą, sprzeciwiając się rekomendacji sztabu szkoleniowego. I wreszcie, pozostawił na stanowisku trenera Brede, który po przeciętnym sezonie miał w Bielsku-Białej co najmniej tylu samo przeciwników, ilu zwolenników.

Być może nawet sam prezes Górali nie spodziewał się, że każda z tych decyzji okaże się strzałem w „10”. Bez dyrektora sportowego Podbeskidzie zaliczyło jedno z najbardziej spektakularnych okienek transferowych w historii klubu. Sabala zawodzi w Miedzi Legnica, a dwie trzecie jego „królewskiego” dorobku z poprzedniego sezonu już teraz ma na swoim koncie niedoceniany wcześniej Marko Roginić.

A trener Brede, choć nie dysponuje szeroką kadrą, zaufał swojej żelaznej wyjściowej jedenastce i zaszczepił Podbeskidziu atrakcyjny dla oka styl gry. To sprawiło, że na stadion przy ulicy Rychlińskiego po wielu latach wróciła w końcu radość, co wyraźnie widać w statystykach frekwencji - w porównaniu do poprzedniego sezonu, na mecze Górali w Bielsku-Białej przychodzi prawie dwa razy więcej widzów (średnio 3965 osób na mecz).

Zimą Podbeskidzie spróbuje się wzmocnić, a priorytetem będzie pozyskanie skrzydłowego. Co prawda Karol Danielak i Łukasz Sierpina spisują się bardzo dobrze, ale brakuje im zmienników. Być może dział sportowy podejmie jeszcze jedną próbę pozyskania kreatywnej „dziesiątki”. Ściągnięty jesienią Desley Ubbink zerwał więzadła krzyżowe i grę w piłkę ma z głowy na co najmniej pół roku. Kontuzjowany od września Tomasz Nowak powinien być gotowy po zimowej przerwie, ale oparcie środka pola na zdrowiu 34-latka będzie ryzykowne.

Jedno jest pewne - gdy Górale wrócą do treningów w styczniu, znów usłyszymy w klubie o pokornej, ciężkiej pracy. Słowo na „e” pozostanie w Bielsku-Białej zakazane przynajmniej do maja.

Statystyki Podbeskidzia

WYSTĘPY
20 - Karol Danielak, Rafał Figiel, Filip Modelski, Kornel Osyra, Łukasz Sierpina;
19 - Marko Roginić, Konrad Sieracki;
18- Bartosz Jaroch;
15- Dmytro Baszłaj;
14 - Martin Polacek;
13 - Adrian Rakowski;
10 - Mateusz Sopoćko;
9 - Ivan Martin, Tomasz Nowak;
7 - Damian Hilbrycht, Filip Laskowski;
6 - Aleksander Komor, Rafał Leszczyński;
5 - Michał Rzuchowski;
4 - Kacper Gach, Desley Ubbink;
1 - Jakub Bieroński, Arkadiusz Maj

BRAMKI
10[ - Danielak;
8 - Roginić;
5- Sierpina;
3 - Nowak;
2- Figiel, Martin;
1 - Jaroch, Komor, Modelski, Sieracki, Sopoćko