Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polsce groziła atomowa apokalipsa. Na miasta Śląska i Zagłębia też miały spaść bomby nuklearne

Marek Walancik
Strach przed użyciem broni atomowej, zapoczątkowany w czasie zimnej wojny, trwa do dziś. Zmieniła się tylko optyka patrzenia na bezpieczeństwo
Strach przed użyciem broni atomowej, zapoczątkowany w czasie zimnej wojny, trwa do dziś. Zmieniła się tylko optyka patrzenia na bezpieczeństwo arc
W ubiegłym tygodniu odtajniono plany ataków nuklearnych USA z czasów zimnej wojny. Wśród celów były miasta Śląska i Zagłębia. Rozmawiamy o tym z dr hab. Markiem Walancikiem.

Narodowe Archiwum Bezpieczeństwa w Stanach Zjednoczonych ujawniło właśnie dokument „Strategic Air Command Atomic Weapons Requirements Study” z czasów zimnej wojny, który zawiera wstrząsające dane o planowanych przez Amerykanów atakach nuklearnych w odpowiedzi na atak ZSRR. Czy dla pana profesora, żołnierza zawodowego, to są dane szokujące?
Tak. Skala, zakres ich użycia jest szokująca. Zimna wojna trwała ponad 40 lat, czyli dwa pokolenia. W atmosferze nieustannej groźby konfliktu nuklearnego żyli moi rodzice oraz moje pokolenie. Nie tylko wciąż mówiło się na temat zagrożenia wojną, ale były całkiem realne jego symptomy. Świadczyły o tym m.in.: blokada Berlina, wojna koreańska, rewolucja kubańska z inwazją w Zatoce Świń, wojna w Wietnamie, irańska rewolucja islamska, ofensywa radziecka w Afganistanie itp. Były wielokrotne przypadki naruszenia przestrzeni powietrznej. Konflikt, w tym nuklearny, ciągle wisiał w powietrzu.

Nie było ważniejszego zagrożenia od imperializmu zachodniego, przekonywały polskie media, ale strach po tamtej stronie chyba nie był mniejszy od naszego?
Konflikt zapoczątkowała ekspansja terytorialna ZSRR i narzucenie siłą swojej ideologii krajom Europy Środkowo-Wschodniej. Za symboliczny początek zimnej wojny uznajemy wystąpienie z 1946 r. byłego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, który wezwał do sojuszu przeciwko ZSRR. Przekonywał: „Od Szczecina nad Bałtykiem, do Triestu nad Adriatykiem zapadła żelazna kurtyna, dzieląc nasz kontynent. Poza tą linią pozostały stolice tego, co dawniej było Europą Środkową i Wschodnią. Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Bukareszt i Sofia, wszystkie te sławne miasta i wszyscy ich mieszkańcy leżą w czymś, co trzeba nazwać strefą sowiecką, są one wszystkie poddane, w takiej czy innej formie, wpływowi sowieckiemu”. Przyjmujemy, że zimna wojna trwała do upadku muru berlińskiego i rozpadu ZSRR w 1991 r.

Amerykanie wyznaczyli 1200 celów strategicznych na terenie Związku Radzieckiego oraz bloku wschodniego i w Chinach, które zostałyby zbombardowane bronią nuklearną w odpowiedzi na atak sowietów w czasie zimnej wojny. Coś zostałoby z tej naszej części świata?
To byłaby apokalipsa, bez wątpienia. 1200 celów to ogromna liczba, nawet liczba porażająca, jeśli weźmiemy pod uwagę układ terytorialny krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Celem tych ataków miały być obiekty wojskowe, w pierwszej kolejności lotniska wojskowe, cywilne, węzły komunikacyjne, ale też duże miasta.

W Hiroszimie od jednej bomby zginęło 78 tys. ludzi...
A była to bomba o sile 16 kiloton. Natomiast w Europie miały być użyte bomby o sile od 1,7 do 9 megaton. Skutki zniszczeń są trudne do wyobrażenia.

Odtajniony teraz dokument amerykański pochodzi sprzed 60 lat. Dlaczego wówczas celem ataku w Polsce miała być miasta: Łeba, Władysławowo, Przemyśl, Mrągowo, Katowice, Sosnowiec czy Gliwice? W Gliwicach produkowaliśmy czołgi, to pewnie dlatego.
W tych miejscach, głównie jednak na północnej granicy, w centrum i południu, były rozmieszczone nasze jednostki obrony przeciwlotniczej. Na terenie Górnego Śląska jednostki wchodziły w skład najpierw 13. Dywizji, Artylerii Obrony Przeciwlotniczej (5 oułków artylerii przeciwlotniczej - Bytom, Chorzów, Nowa Huta, Zabrze, Będzin), a ostatecznie 1. Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej, która stacjonowała w Bytomiu. Dywizjony brygady były rozmieszczone wokół aglomeracji śląskiej, by bronić jej przemysłowego serca, węzłów komunikacyjnych, a także lotniska w Mierzęciach, gdzie stacjonował 39. Pułk Lotnictwa Myśliwskiego. Dywizjony stacjonowały m.in.: w Kuźni Raciborskiej, Zimnej Wódce, Lublińcu, Woźnikach, Zawierciu-Ciągowicach, Bukownie, Libiążu, Pszczynie, Gliwicach, Hutkach, dwa w Oświęcimiu. Gliwice zawsze były solidnym garnizonem wojskowym, z lokacją kilku jednostek wojskowych.

W Katowicach też było wojsko, ale w Sosnowcu tylko administracja wojskowa?
W sierpniu 1945 roku sformowano IV Okręg Wojskowy ze sztabem w Katowicach. Sformowano również w Katowicach 13. i 11. Dywizję Piechoty oraz wiele innych. W tamtym okresie w Katowicach zawsze stacjonowała administracja wojskowa - Wojewódzki Sztab Wojskowy. W Sosnowcu była Rejonowa Komenda Uzupełnień, obejmująca swoim zasięgiem 5 powiatów. Były to miasta ważne dla całego regionu.

Amerykanie sami dziś potwierdzają, że celem ich ataku miała być ludność cywilna. Taka już jest każda wojna?
To jest niepokojące, bo z jednej strony Amerykanie koncentrowali się na lotniskach wojskowych, węzłach komunikacyjnych, ale też wytypowali do ataków obiekty cywilne. Wiemy z doświadczeń 1945 roku, że ludność cywilna najbardziej ucierpiała w czasie ostatniej wojny. Straty wśród cywilów sięgały 70 proc. wszystkich ofiar.
W latach 50. nie było rakiet dalekosiężnych. Trzeba było bomby atomowe montować na samolotach i kierować je na wybrane cele. W latach 60. dysponowano rakietami dalekosiężnymi, zdolnymi do przenoszenia głowic nakierowanych na te 1200 celów. Mieliśmy jakieś szanse?
Czas sporządzenia tego raportu, który musiał być poprzedzony pracą wywiadowczą i analityczną, wskazuje, że w tym okresie byliśmy raczej bezradni wobec tak zmasowanych ataków. W mojej ocenie, w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, nie bylibyśmy w stanie ich odeprzeć. To jest dopiero dynamiczny, ale jednak początek rozwoju naszego lotnictwa i obrony przeciwlotniczej. Taka ilość zmasowanych ataków z wykorzystaniem rakietowych pocisków nuklearnych, odpalanych z wyrzutni naziemnych, jak i okrętów podwodnych, a także bomb jądrowych przenoszonych przez lotnictwo strategiczne, była niemożliwa do odparcia. Myślę, że współcześnie też trudno sobie wyobrazić, żeby siły jakiegokolwiek państwa poradziły sobie z atakami na taką skalę.

Coś próbowaliśmy zmienić, czy tylko żyliśmy w ciągłym strachu?
Gdy popatrzymy na miasta i osiedla, które w tamtym czasie powstały na terenie aglomeracji górnośląskiej, to wiele bloków posiadało schrony. Pomiędzy tymi blokami zachowały się do dzisiaj czerpnie powietrza. Były to pomieszczenia trochę lepiej wzmocnione pod względem konstrukcyjnym. Nie chroniłyby przy tej ilości środków, które miały zostać użyte na terenie Polski. Armia nasza rozrastała się systematycznie. W latach 60. ubiegłego wieku dynamicznie rozwijało się lotnictwo i obrona przeciwlotnicza. Największy ich rozwój przypada na lata 70. i 80.

Amerykanie rzeczywiście dysponowali taką siłą rażenia? Z ujawnionego teraz dokumentu wynika, że w 1959 roku arsenał nuklearny USA miał łączną moc 20 tys. megaton i 10 razy przewyższał arsenał radziecki.
Ten potencjał militarny wynikał z przyjętej doktryny ówczesnych Stanów Zjednoczonych i był odpowiedzią na niepokojące sygnały ze strony ZSRR. Sytuacja polityczna w tym okresie na świecie ciągle wrzała. Pamiętajmy, że już na zakończenie II wojny światowej Amerykanie dwukrotnie użył broni atomowej. Tymczasem Związek Radziecki przeprowadził udaną próbę z bombą atomową dopiero w roku 1949, a wiadomo, że od próby do produkcji czy gotowości użycia tej broni musi jeszcze upłynąć trochę czasu.

Jaka nauka płynie dziś z tego odtajnionego dokumentu? To tylko historyczna ciekawostka?
Nie traktowałbym tego dokumentu w kategoriach ciekawostki. Zimnej wojnie towarzyszył wyścig zbrojeń, wyścig kosmiczny i gospodarczy. Nie sprostał mu Związek Radziecki. Optyka patrzenia na bezpieczeństwo, w odniesieniu do czasu zimnej wojny, zmieniła się dopiero po ataku na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku w 2001 roku. Zaczęliśmy inaczej patrzeć na współczesne zagrożenia globalne, które mogą wystąpić w każdym miejscu świata.

Rozmawiali Marcin Dobski, Teresa Semik

***

Dr hab. Marek Walancik, profesor nadzwyczajny, prorektor ds. nauki Wyższej Szkole Biznesu w Dąbrowie Górniczej. Specjalizacja naukowa: edukacja dla bezpieczeństwa.
Pułkownik Wojska Polskiego (aktualnie w rezerwie). Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Łączności i Uniwersytetu Śląskiego. Chorzowianin Roku 2007. Pomysłodawca i uczestnik filmu „Obszar Warowny Śląsk”, emitowanego w TVP 2.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!