Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej B., były minister sportu, z zarzutami

Marcin Darda
Marcin Darda
Krzysztof Szymczak
Prokurator postawił Andrzejowi B., szefowi regionu łódzkiego PO, siedem zarzutów. Dotyczą m.in. podania nieprawdy o stanie majątku. CBA przeszukało dom Andrzeja B.

Andrzej B., przewodniczący Platformy Obywatelskiej w woj. łódzkim i były minister sportu, usłyszał w poniedziałek od prokuratora sześć zarzutów dotyczących poświadczenia nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i jeden dotyczący uchylania się od zapłacenia podatku dochodowego. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego przetrząsali jego dom koło Konstantynowa Łódzkiego od poniedziałkowego poranka.

CBA informowało od rana, że były minister nie zostanie aresztowany, a tylko usłyszy zarzuty, wręczono mu także wezwanie do stawienia się w warszawskiej prokuraturze jeszcze tego samego dnia. Po co zatem przeszukanie domu?

„Szukamy dodatkowych dowodów, dokumentów m.in. wskazujących na posiadanie pieniędzy lub papierów wartościowych, ewentualnych rachunków dotyczących wydatków na cenną biżuterię, wakacje, opłaty za remonty mieszkań rodziny, ubezpieczenia samochodu z wysokiego segmentu, zakupy drogiego wyposażenia. Agenci CBA wykonują kopie dysków i nośników” - poinformowało CBA, dodając, że przesłuchiwani są na miejscu również ważni świadkowie w sprawie.

Czytaj też:Kontrola CBA w ZDiT. Prokuratura wszczęła śledztwo

Postępowanie kontrolne w sprawie majątku polityka CBA wszczęto w lutym zeszłego roku. B. był wówczas nie lada szychą, bo posłem, urzędującym ministrem sportu, szefem regionu łódzkiego PO, członkiem zarządu krajowego partii rządzącej, a oprócz tego także pełniącym obowiązki sekretarzem Platformy, czyli de facto osobą nr 2 po ówczesnej przewodniczącej partii Ewie Kopacz.

Łódzka delegatura CBA lustrowała jego oświadczenia majątkowe z lat 2010 - 14, podobno w ramach rutynowej kontroli oświadczeń. Były minister warszawską prokuraturę opuścił tuż po godz. 18.

Czytaj też:Korupcja wśród lekarzy w Łódzkiem. Mieli otrzymać korzyści za recepty na konkretne leki

Według prokuratury Andrzej B. zaniżył swoje dochody w kilku oświadczeniach od 16 tys. zł do 86 tys. zł i nie ujawnił samochodu, który jest składnikiem wspólnego majątku - to w sumie pięć zarzutów. Szósty dotyczy zaniżenia oszczędności w jednym z oświadczeń o 31 tys. zł, a siódmy uchylenia się o zapłacenia podatku dochodowego, na czym Skarb Państwa stracił 10 tys. zł.

To tyle, jeśli chodzi o oficjalne komunikaty, bo w czasie kontroli do mediów wyciekały jeszcze inne informacje. Początkowo, gdy CBA rozpoczynało lustrację wspólnego majątku małżeństwa B., mowa była o tym, że z dokumentów wynika, iż polityka nie było stać na zakup luksusowego range rovera evoque (rocznik 2012), auta wartego ponad 200 tys. zł.

Druga sprawa miała dotyczyć hektarowej działki, którą polityk PO kupił, a później szybko oddał w darowiźnie córce, co nie znalazło odzwierciedlenia w oświadczeniu majątkowym. Poza tym B. miał nie wpisać do oświadczenia auta małżonki, kilkuletniego peugeota 207. Dziś wiadomo, że z tamtych przecieków utrzymał się zarzut dotyczący peugeota. Wówczas w sprawie działek Biernat miał tłumaczyć, że po prostu podał wartość całej nieruchomości, na której stoi jego dom, a kwestie zaniżania oszczędności określił jako pomyłkę. Dodał także, że informacje te zawierały jego zeznania podatkowe PIT. Tłumaczył także, że protokołu pokontrolnego CBA nie podpisał, ponieważ jego oświadczenia majątkowe „zawierały tylko błędy techniczne” i „nie może być mowy o celowym oszustwie”. Tymczasem według CBA były minister dopuścił się umyślnego podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych, czyli przestępstwa, za które grozi do trzech lat pozbawienia wolności.

Sprawa zarzutów wobec B. ma też ten dość rzadki casus, że trudno o niej powiedzieć, iż jest polityczną nagonką i zemstą nowej władzy na poprzednikach. Jest tak dlatego, że kontrolę i śledztwo w sprawie oświadczeń i majątku B. wszczęto, gdy Biurem kierował Paweł Wojtunik, podlegający jako szef CBA premier Ewie Kopacz z PO. Stąd też po informacji o przeszukaniu domu B. pojawiły się komentarze publicystów, że materiał operacyjny był znany Ewie Kopacz pod koniec jej rządów, natomiast nie było politycznej woli, by materiał dowodowy przekazywać prokuraturze z obawy o wynik PO w wyborach parlamentarnych.

Ale tak czy siak, zarzuty dla Andrzeja B. to ciężki problem wizerunkowy dla PO, choć przecież takiego rozwoju wypadków akurat w PO powinni się spodziewać. A jednak w poniedziałek od rana milczały telefony wiceprzewodniczących regionu Cezarego Grabarczyka i Pawła Bliźniuka.

Czytaj:CBA w Urzędzie Miasta Łodzi

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, region łódzki PO wolał, by sprawę załatwiła centrala partii, bo przecież B. to przede wszystkim członek zarządu krajowego PO. Czekano również na to, co powie B. przed kamerami po opuszczeniu siedziby prokuratury. Polityk prokuraturę jednak opuścił w milczeniu, ale wcześniej sekretarz generalny PO Stanisław Gawłowski przyznał, iż ma deklarację Andrzeja B., że po otrzymaniu zarzutów sam wystąpi o zawieszenie w prawach członka PO.

Jest oczywiście pytanie, co dalej, ponieważ Biernat jest od 2007 r. przewodniczącym zarządu PO regionu łódzkiego. Jego wymuszone odsunięcie od tej funkcji, otwiera front walki o tę posadę. A walczyć jest o co, ponieważ PO choć nie rządzi już krajem, to jednak wraz z SLD współprządzi Łodzią, a wraz z PSL współrządzi woj. łódzkim. De facto sprowadza się to często do tego, że ważne sprawy dla Łodzi i regionu, zresztą nie tylko personalne, rozgrywają się na partyjnych spotkaniach PO.

Sekretarz PO zapowiedział , że władzę w regionie partii przejmie jeden z wiceprzewodniczących. W łódzkiej PO nieoficjalnie mówiono, że chodzi o najstarszego z wiceszefów regionu, czyli Świętosława Gołka, a potem miałyby się odbyć wybory przewodniczącego, który dokończy kadencję Andrzeja B. Kto może wystartować? Sprawa nie jest prosta, bo w PO regionu łódzkiego strefa wpływów powoli, acz systematycznie ulega zmianom. W piątek, gdy jeszcze nie było informacji o zarzutach dla B., odwołany ze stanowiska wiceprzewodniczącego zarządu krajowego PO Cezary Grabarczyk stwierdził w „Dzienniku Łódzkim” choć nie wprost, że jest zainteresowany stanowiskiem szefa regionu w przyszłości, bo gdy był nim wcześniej, „PO rosła w siłę”.

To jednak takie oczywiste nie jest, ponieważ Grabarczyk jest w stanie politycznej waśni z szefową łódzkiej PO Hanną Zdanowską, która nie tylko w regionie ma coraz silniejszą pozycję. A poza tym w przeciwieństwie do Grabarczyka, wewnątrz PO należy do stronnictwa Grzegorza Schetyny, nowego szefa partii.

Sama jednak tego stanowiska objąć nie chce, bo lansuje wizerunek „apolitycznej gospodyni miasta”. Stąd najczęściej mówi się, że nowym szefem regionu może zostać wiceprzewodniczący Paweł Bliźniuk, a ostatnio w tym kontekście pada też nazwisko posłanki Agnieszki Hanajczyk.

Kim jest Andrzej B.?

Polityczna kariera B. to dla wielu zagadka. Zaczynał w Konstantynowie Łódzkim w roli nauczyciela wf.

Politycznie związany był najpierw z ROP. W Konstantynowie Łódzkim jego kariera przyspieszyła, gdy został kierownikiem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, stąd do dziś złośliwi wołają na niego „basenowy”. W PO wspierał Cezarego Grabarczyka, pomagając mu zebrać szable i zapewnić stanowisko szefa regionu w 2006 r., a sam został sekretarzem regionu. Gdy Grabarczyk w 2007 r. został ministrem infrastruktury, właśnie Andrzeja B. rekomendował na swego następcę. Andrzej B. od 2005 r. był już posłem i w hierarchii partyjnej piął się dosyć szybko, także dlatego, że jego zdolności organizacyjne dostrzegł Donald Tusk. Obaj panowie świetnie rozumieli się na boisku, co dla Tuska miało znaczenie, a z Andrzeja B. kpiono, że podaje przewodniczącemu nawet wtedy, gdy ma przed sobą już tylko pustą bramkę. Sam Andrzej B. przestał być anonimowy dopiero za sprawą awantury pod pokojem posłanki Samo-obrony Sandry Lewandowskiej, którą wraz z Romanem Koseckim chcieli zaprosić nocą na drinka, a co podchwyciły za sprawą jej relacji ogólnopolskie media. W 2011 roku po raz trzeci zdobył mandat posła, ale do drugiego rządu Tuska wszedł dopiero po rekonstrukcji, jako minister sportu. Gdy Tusk odszedł, przy nowej przewodniczącej Ewie Kopacz Andrzej B. został p.o. sekretarzem partii. W czerwcu 2015 r. premier Kopacz przyjęła jego dymisję ze stanowiska ministra. Oficjalna wersja mówiła, że to w związku z podsłuchami w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, tyle że stenogramów z rozmowami B. nie ujawniono. Potem eksminister ogłosił, że nie wystartuje w wyborach do Sejmu, bo media i CBA robią nagonkę na niego i rodzinę, on jest niewinny, ale nie chce obciążać partii. Mniej oficjalna wersja mówi, że jego startu nie chciała Kopacz, a nikt na zarządzie PO nie stanął w jego obronie. W partii uchodzi za gracza brutalnego, specjalistę od usuwania przeszkód, głównie personalnych.

md

Zobacz filmowy skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia (22-28 lutego 2016 r.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Andrzej B., były minister sportu, z zarzutami - Dziennik Łódzki