Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zginęła Ewa Tylman? Pierwszy dzień procesu Adama Z. [RELACJA NA ŻYWO]

Joanna Labuda, Norbert Kowalski
Pierwszy dzień procesu Adama Z.
Pierwszy dzień procesu Adama Z. Adrian Wykrota
W poznańskim Sądzie Okręgowym po godzinie 9 rano rozpoczął się głośny proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman. Na ławie oskarżonych, za kuloodporną szybą, usiadł 25-letni Adam Z. z Piły. Według śledczych to mężczyzna odpowiada za śmierć 26-latki.

Godz. 15.45
W wyjaśnienia Adama Z. nie wierzy Andrzej Tylman, ojciec Ewy. - Raz mówi tak, a raz inaczej. To takie pokręcone. Niby z jednej strony pamięta wszystkie nazwiska niektórych osób, a za chwilę już niby nic nie pamięta - komentował na gorąco po zakończeniu rozprawy Andrzej Tylman.

- Drugi eksperyment procesowy, który został dziś wyświetlony, miał pokazać czy jest możliwe by przemieścić się w określonym czasie na pewnym obszarze. Dużo ważniejszy był jednak pierwszy eksperyment, który ukazał czy rzeczywiście mieliśmy do czynienia ze zmuszaniem Adama Z. do jakichkolwiek wyjaśnień. Każdy mógł zobaczyć ten film podczas rozprawy i trudno mówić o tym, by funkcjonariusze wywoływali na nim presję, by składał takie, a nie inne wyjaśnienia - to z kolei słowa mecenasa Wojciecha Wizy, pełnomocnika rodziny.

Na rozprawie obecny był również Wojciech Ruminkiewicz z Konina, który od początku wspiera rodzinę Ewy Tylman. Jemu w przeszłości porwano i zamordowano syna. - Zaskakujące są słowa Adama Z., że Ewa biegła w kierunku Warty. Ona najprawdopodobniej była pod wpływem alkoholu, więc raczej nie mogła tego zrobić. Adam Z. jest przebiegły i taką przyjął formę obrony. Nie wierzę w jego wyjaśnienia. Zbyt dużą winą obarcza policjantów. Niby pamięta niewiele, ale biorąc leki antydepresyjne nie mógłby być tak błyskotliwy jak był na sali rozpraw - komentował Wojciech Ruminkiewicz.

Godz. 15.30
Sąd odczytał pismo od naczelnika Wydziału Kryminalnego KWP w Poznaniu. Ten prosi o to, aby wizerunek policjantów wezwanych w charakterze świadka na kolejną rozprawę nie był jawny. Sąd wyraził na to zgodę. Rozprawa się zakończyła.

Godz. 15.25
Sąd obejrzał ostatnią część eksperymentu. Jak wynika z aktu oskarżenia trzeci pozorant pokonał trasę w czasie około 7 minut 30 sek.

- W noc zaginięcia Ewy Tylman ważyłem 58 kg. Nie rozumiem, po co był ten eksperyment. Nie zachowałem się w stosunku do Ewy Tylman tak, jak zostało to pokazane na nagraniu - zakończył wyjaśnienia Adama Z.

Godz. 15.05
Odtworzona została część eksperymentu z udziałem drugiego pozoranta, który pokonał w trasę w 6 minut i 56 sekund.

Godz. 14.55
Jak wynika z zapisu nagrania, eksperyment rozpoczął się obok przystanku tramwajowego na ul. Mostowej tuż obok mostu św. Rocha (od tego momentu mierzony jest czas). Wynika z niego również, że Ewa miała stamtąd sama ruszyć w głąb skweru Łukasiewicza, kiedy zaczął zbliżać się do niej Adam Z. (pozorant), zaczęła biec. Dobiegła do metalowej balustrady na skarpie przy Warcie. Tam pozorant miał ją zepchnąć. Po zbiegnięciu ze skarpy, wziął za ręce manekina, którego przeciągnął przez tereny nadwarciańskie, a następnie wepchnął do rzeki i uciekł.

Pierwszy pozorant pokonał trasę w czasie 7 minut i 35 sekund. Według śledczych Adamowi Z. miało to zająć 5 minut i 8 sek.

Godz. 14.50
Przypomnijmy, że podczas tego eksperymentu sprawdzano, czy (jak wynika z monitoringu) Adam Z. był w stanie zepchnąć Ewę ze skarpy i przeciągnąć ją przez tereny nadwarciańskie w czasie 5 minut i 8 sekund. Pozoranci byli budową ciała zbliżeni do Adama Z. Każdemu z nich towarzyszyła pozorantka, która odgrywała "rolę" Ewę Tylman. Używano również manekina, który budową ciała przypominał 26-latkę z Konina. Jak już informowaliśmy, pozoranci byli wolniejsi od Adama Z. Najszybszy z nich miał pokonać trasę w 6 min i 56 sek.

Godz. 14.42
Teraz sąd zdecydował o odtworzeniu nagrania z eksperymentu z 25 lutego 2016 roku z udziałem pozorantów.

Godz. 14.40
Obrońca Adama Z. pyta go, dlaczego podczas eksperymentu nie chciał odpowiadać na niektóre pytania. - Nie umiałem odpowiedzieć, bo tak naprawdę nie znałem odpowiedzi. Nie pamiętałem. - mówi Adam Z. I dodaje: Byliśmy pijani, nie pamiętam, jaką dokładnie drogą się poruszaliśmy. Pamiętam, że szliśmy objęci, ona mi pomagała iść, a ja jej. Upadliśmy przed Kupcem Poznańskim. Wtedy to Ewa się przewróciła, pociągnęła mnie za sobą i upadliśmy na ziemię - wyjaśnia.

Godz 14.35
Po odtworzeniu całego nagrania Adam Z. nie podtrzymał wyjaśnień, które wówczas złożył. - Jeśli dobrze pamiętam, to do eksperymentu doszło z inicjatywy prok. Jareckiej. Nie pamiętam, co ona mówiła na temat eksperymentu. Na kamerach widać, że brałem w nim udział dobrowolnie, ale na cały czas widać również jednego policjanta, który mnie zmuszał, więc wiadomo jak było. Mój obrońca nie został w ogóle zawiadomiony o tym eksperymencie - mówi Adam Z.

Godz. 14.30
- Dzwoniłem do siostry i mojego chłopaka. Nie mówiłem im, co się wydarzyło nad Wartą - opowiadał prokurator Jareckiej Adam Z.

I dodawał: - Poszedłem na Rondo Rataje na autobus i potem nie pamiętam już mojej drogi. Pamiętam jak obudziłem się w domu. Nie wiem, która to była godzina. To było rano. Między wejściem do autobusu a obudzeniem się w domu mam lukę w pamięci.
Godz. 14.25
Odtwarzane jest nagranie, które pokazuje kontynuację eksperymentu procesowego z 2 grudnia 2015 roku. Ten został przerwany ze względów bezpieczeństwa przy moście św. Rocha. Dalszy ciąg miał miejsce po około godzinie w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Adam Z. opowiada na nagraniu, co robił, kiedy wyszedł z terenów nadwarciańskich. - Byłem przy stacji benzynowej Lotos przy AWF. Potem poszedłem na Rondo Rataje. Nie wiem czy w międzyczasie się zatrzymałem - mówił mężczyzna.

Godz. 14.23
- Powiesz wszystko ojcu, co zrobiłeś! - na nagraniu słychać ojca Ewy Tylman, który pojawił się przy moście św. Rocha, kiedy eksperyment dobiegał końca. Prokurator przerwała eksperyment procesowy z uwagi na względy bezpieczeństwa. W chwili zakończenia eksperymentu przy Adamie Z. był już tłum poznaniaków. Można było również usłyszeć niecenzuralne okrzyki.

Godz 14.22
- Nie oglądałem się za siebie, kiedy odchodziłem. Po prostu chciałem jak najszybciej stąd odejść - tak Adam Z. opowiadał o chwili, kiedy uciekł znad Warty.

Godz. 14.20
- Ewa może bała się, kiedy ją otrzymałem i mogła pomyśleć, że chcę ją zgwałcić. Później ją wołałem - Adam Z. mówił prokuraturze podczas eksperymentu dlaczego Ewa mogła mu się wyrwać z objęcia. Sąd nadal odtwarza film z działań z 2 grudnia 2015 roku, które miały miejsce nad Wartą.

Godz. 14.10
- Ewa płynęła z nurtem rzeki. Byłem zaskoczony i zszokowany. Nie próbowałem jej pomóc. Nigdzie nie dzwoniłem. Odwróciłem się i uciekłem w drugą stronę. Nie wydaje mi się, by Ewa krzyczała. Nic nie słyszałem - mówił Adam Z. prokurator Jareckiej w trakcie eksperymentu procesowego, kiedy opisywał jak, według niego Ewa znalazła się w wodzie.

- Nie byłem zobojętniały. Po raz pierwszy widziałem jak ktoś wpada do wody. Pierwszy raz byłem w takiej ekstremalnej sytuacji. Nie wiem dlaczego uciekłem. Byłem w szoku i uciekłem jak tchórz - mówił dalej Adam Z.

Godz. 14.05
Odtwarzanie filmu z eksperymentu nadal trwa. Na razie pokazywany jest moment, kiedy Adam Z. i Ewa Tylman byli przy skwerze Łukasiewicza. - W tym miejscu Ewa wyrwała mi się z rąk i pobiegła w stronę Warty - mówi na nagraniu Adam Z.

Policjantka, która pozorowała Ewę Tylman, przebiegła w kierunku schodów prowadzących do zejścia na tereny nadwarciańskie.

-Szybko biegła w kierunku Warty - mówił prokuraturze Adam Z.

Na filmie widać jak pozorantka położyła się na betonowej obudowie koryta Warty. - Ewa wleciała do wody. Albo się poślizgnęła, albo potknęła. Wydaje mi się, że się potknęła. Było jednak ślisko, więc mogła się poślizgnąć. Byłem w takim szoku, że uciekłem. Ewa zsunęła się do wody - mówił Adam Z. w trakcie eksperymentu.

Godz. 13.55
Film z eksperymentu procesowego pokazuje zainscenizowany moment, w którym Adam Z. i Ewa Tylman przechodzili przez Plac Bernardyński w kierunku ul. Mostowej i mostu św. Rocha. Tuż za Placem Bernardyński, przy liceum im. Marii Magdaleny w Poznaniu, Adam i Ewa usiedli na murku. - Nie wiem czy to było to miejsce, w którym zadzwoniłem do chłopaka Ewy czy to było jednak dalej. Wydaje mi się, że to było tutaj. Ewa miała pijany i niezrozumiały głos - mówi na filmie Adam Z.

Mężczyzna nie chciał odpowiedzieć na pytanie prokuratury czy między nim a Ewą doszło do jakichś momentów czułości.
Godz. 13.45
- Były tańce, hulańce, wiatr - tak Adam Z. opisywał w trakcie eksperymentu procesowego, który właśnie jest odtwarzany, zabawę w klubie Mixtura.

Godz. 13.40
W sądzie wciąż odtwarzany jest film z eksperymentu procesowego z Adamem Z. To w trakcie tego eksperymentu jedna z policjantek udawała Ewę Tylman. Później Adam Z., w swoich wyjaśnieniach składanych w prokuraturze, zarzucał tej samej policjantce, że próbowała wymusić od niego zeznania.

Godz. 13.30
- Oskarżony ma prawo do tego, żeby się bronić. Dopiero po zakończenia postępowania sądowego, prokurator podsumowując proces będzie mógł zająć stanowisko wobec linii obrony przyjętej przez oskarżonego. To, że oskarżony odpowiada tylko na pytania obrony, jest elementem jego obrony i nie może być poczytywane na jego niekorzyść. Sąd oceni na ile tak przyjęta linia obrony jest adekwatna do przebiegu wydarzeń - komentowała w trakcie przerwy zachowanie Adama Z. prokurator Magdalena Mazur-Prus.

Aktualnie nadal trwa odtwarzanie filmu z eksperymentu procesowego z udziałem Adama Z. - Dla nas eksperymenty są ważnym dowodem. Można w ich trakcie zaobserwować, jak zachowuje się podejrzany - mówiła jeszcze przed odtworzeniem filmu prokurator Mazur-Prus.

Godz. 13.20
Udało się naprawić kłopoty techniczne i sąd ponownie rozpoczął odtwarzanie filmu z eksperymentu procesowego z Adamem Z. z 2 grudnia 2015 roku. Adam Z. był wtedy podejrzanym o uprowadzenie Ewy Tylman w celu wymuszenia zapłaty okupu od rodziny Ewy.

Godz. 13.10
Przerwa wciąż trwa, a służby techniczne próbują usunąć awarię. Problem polega na tym, że sędziowie nie widzą na swoich ekranach odtwarzanego filmu z eksperymentu procesowego.

Godz. 12.40
Sąd zarządził kilkuminutową przerwę z powodu problemów technicznych z odtworzeniem filmu z eksperymentu procesowego.

Godz. 12.30
Przerwa w rozprawie została zakończona. Sąd odczytał już wszystkie wyjaśnienia Adama Z., które ten składał w prokuraturze. Teraz odtwarzany jest film z eksperymentu procesowego, w którym uczestniczył Adam Z. 2 grudnia 2015 roku.

Godz. 12.20
– Adam Z. ma prawo prezentować takie, a nie inne stanowisko, lecz z dowodów prokuratury wynika co innego. Sądy niekorzystnie podchodzą do oskarżonych, którzy wielokrotnie zmieniają swoje wyjaśnienia. Im ktoś jest bardziej konsekwentny tym jest bardziej wiarygodny - skomentował dotychczasowe wyjaśnienia Adama Z. mecenas Mariusz Paplaczyk, pełnomocnik rodziny Ewy, w trakcie przerwy.

W wyjaśnienia Adama Z. nie wierzy Piotr Tylman, brat Ewy. - Według mnie kłamie, ale to moje subiektywne odczucie. Czekałem na ten moment, żeby go zobaczyć. Jego zachowanie jest niepoważne. Ironiczne uśmieszki w tak poważnej sytuacji, w jakiej się znalazł są nie na miejscu. Zero emocji i lekceważenie tego, co się stało z Ewą. Może myśli, że uda mu się z tego wywinąć. Chcę wierzyć w to, że ten proces będzie rzetelny, a kara będzie adekwatna do winy.

Z kolei mecenas Wojciech Wiza, również pełnomocnik rodziny Ewy dodaje: - Dotychczasowe informacje, które przekazywała obrona, były takie, że oskarżony będzie odpowiadał na pytania sądu. Jak widać, to się zmieniło, co też wpływa na to, jak możemy ocenić wiarygodność oskarżonego. Jednak proces dopiero rusza. Zobaczymy, jak jego wersja wydarzeń wytrzyma w konfrontacji z dowodami zebranymi przez prokuraturę. Jego wersja jest czytelna dla wszystkich - to, co powiedział o tym, że widział Ewę w wodzie, było albo wymuszone przez policję, albo dzisiaj jest to objęte niepamięcią. Wszyscy widzimy, że jego pamięć jest jednak bardzo wybiórcza. Bo w niektórych fragmentach jest bardzo precyzyjna.

Godz. 11.50
Oskarżony podtrzymał wyjaśnienia. Dodał też, że miał przeprowadzone badanie sądowo-seksuologiczne dotyczące jego orientacji seksualnej. - Według tego badania jestem homoseksualistą – mówi Adam Z.

Sąd przeczytał również ostatnie wyjaśnienia oskarżonego z 3 listopada 2016 roku i zarządził przerwę, która potrwa do godz 12.20.
Godz. 11. 45
Adam Z. mówił podczas śledztwa o swoich kontaktach z mężczyznami. Spotykał się z nimi od 2011 roku. Poznawał ich głównie przez internet.

Godz. 11.40
Sąd odczytuje teraz wyjaśnienia, które Adam Z. złożył 27 czerwca 2016 roku. - Miałem dziewczynę w technikum i utrzymywałem z nią częste kontakty fizyczne. Według mnie była nimfomanką. Byliśmy razem nad morzem. Byliśmy w związku, kiedy skończyliśmy technikum. Ona później wyprowadziła się na studia do Koszalina. Chciałem się do niej przeprowadzić, ale odradziły mi to siostry, bo musiałbym wziąć kredyt studencki - mówił Adam Z. Na pytanie, czy jest dobrym kłamcą, dodał też: - Nie lubię kłamać. Robię to, gdy jestem bity lub poniżany.

Godz. 11.35
Oskarżony podtrzymał wyjaśnienia i dodał: - W nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku nie zażywałem narkotyków. Wydaje mi się, że po raz ostatni paliłem marihuanę w czerwcu 2015 roku. Poszedłem do psychologa, bo poleciły mi go kierowniczki, a do psychiatry poszedłem dlatego, bo jedna z nich powiedziała mi, że tak najszybciej można uzyskać zwolnienie L4. Byłem zmartwiony całą sytuacją i to naturalne. Jestem normalnym człowiek i jak każdy mam swoje uczucia, tym bardziej, że Ewa była moją naprawdę dobrą koleżanką, można powiedzieć przyjaciółką. Nie ma w tym nic dziwnego, że czułem się zmartwiony. Nie wiem, w jakich okolicznościach doszło do jej śmierci.

Godz. 11.25
Oskarżony podtrzymał przeczytane wyjaśnienia. Kolejne odczytywane wyjaśnienia dotyczą zażywania narkotyków i dopalaczy. - Nie lubię marihuany, bo chce mi się po niej spać. Zażywałem ją tylko wtedy, gdy ktoś mnie poczęstował. Słyszałem od Ewy, że też paliła marihuanę i że robiła to w Koninie. W nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku nie widziałem, żeby zażywała narkotyki lub dopalacze - mówił Adam Z.

Adam Z. mówił też podczas śledztwa, że po zaginięciu Ewy był u psychologa. Psycholog powiedziała, że nie ma przebywać sam w domu. - Piłem tylko herbaty na uspokojenie. Później poszedłem znowu do psychologa. Rozmawialiśmy o sprawie zaginięcia i moim samopoczuciu. Byłem też u psychiatry, ale tylko po to, by wypisał mi zwolnienie L4. - mówił oskarżony.

Godz. 11.20
23.02.2016 odbyło się kolejne przesłuchanie Adama Z. Mówił wówczas o tym, co pamięta i jak wyglądała Ewa Tylman. Wyjaśniał, że wie, co Ewa miała w torebce, bo – jak mówił - często coś z niej wyciągała. Opisał też, jak wygląda skwer Łukasiewicza. Mówił, też co działo się z jego odzieżą po feralnej nocy. - W butach i kurtce jeszcze chodziłem. W tej niebieskiej kurtce chodziłem do momentu, gdy przeprowadzono badanie wariografem. Jak się dowiedziałem, ze Ewa zaginęła, to poprosiłem, żeby nie prała moich rzeczy. Z filmów wiem, ze jak ktoś zaginie, to nie można tego robić, bo mogą nosić na sobie jakieś ślady – wyjaśniał Adam Z.
Godz. 11.10
Sąd nadal odczytuje wyjaśnienia Adama Z. - W pokoju, w którym byłem, było otwarte okno, chciałem skoczyć. Kłamałem, czułem się, jak śmieć - wyjaśniał podczas śledztwa oskarżony.

Oskarżony podtrzymał odczytane wyjaśnienia.

Godz. 11.05
Sąd odczytuje kolejne wyjaśniania, w których oskarżony opisywał zachowanie policjantów, którzy przesłuchiwali go w KWP. - Widziałem, jak jeden z policjantów wziął pełnomocnictwo, które udzieliłem mojemu obrońcy i chowa ja. Policjantów denerwowało, że nic nie mówiłem. Kilka razy zrzucono mnie z krzesła. Szykanowali mnie ze względu na moją orientację seksualną. Jeden z policjantów ciągle pił alkohol. Ten policjant powiedział, że zrobi wszystko, żeby mój partner i siostra poszli siedzieć za składanie fałszywych zeznań. Wymyślałem wtedy historie, żeby ich zadowolić, żeby coś mieli - mówił podczas przesłuchania Adam Z. Dodał też, że wcześniej o tym nie mówił prokuratorowi, bo o tym nie pomyślał i się bał.

Godz. 11.00
Badanie wariografem odbyło się 27 listopada. - Zgodziłem się na to badanie, bo może to pomóc w odnalezieniu Ewy. Nie otrzymałem jednak wyniku tego badania. Wiem z telewizji, że był neutralny - mówi Adam Z.

Godz. 10.55
Sąd poruszył kwestię badania wariografem, zleconego przez biuro detektywistyczne Rutkowski. Detektyw bez licencji zadzwonił do Adama Z. i powiedział, że nie będzie go podczas badania, ale będą jego ludzie. Spotkał się z nim jednak i wtedy stwierdził, że Krzysztof Rutkowski jest nieobliczalny i na badanie nie może iść sam. Osoby z pracy, którym się radził, przekonały go, że najlepiej iść z radcą prawnym. Podczas spotkania Krzysztof Rutkowski, z którym Adam Z. rozmawiał przez telefon, chciał by 25-latek wziął udział w jego konferencji prasowej. Adam Z. się nie zgodził.

Oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman stanął przed sądem. "To nie będzie łatwy proces":

Źródło: TVN24

Godz. 10.45
Adam Z kontynuuje: - byłem prowadzony w kamizelce, która naciskała mi na krtań i nie mogłem oddychać. Prowadzili mnie tak po zatrzymaniu. Jeden z policjantów złapał mnie za głowę i uderzył potylicą o kant pojazdu, śmiejąc się przy tym i mówiąc, żebym uważał na głowę. Nie straciłem przytomności, ale bolała mnie głowa. Wydaje mi się, że zgłaszałem to policjantom, którzy siedzieli ze mną w samochodzie.

Po tym zdarzeniu w szpitalu przy ulicy Garbary w Poznaniu wykonano badanie EEG mózgu. - Stwierdzono, że nie ma się cech świeżego krwawienia - mówi Adam Z. I dodaje: W KWP w Poznaniu chciałem wyskoczyć przez okno. Zostałem wtedy tak potraktowany, że nie widziałem sensu życia. To wydarzyło się przy okazji przesłuchania przez policjantów (red. w sprawie tych policjantów prowadzone jest odrębne śledztwo w Prokuraturze Rejonowej we Wschowie). Byłem zrzucany z krzesła, bo nie chciałem odpowiadać na ich pytania.

Adam Z. mówi też o tym, co robiła policjantka, która była obecna podczas przesłuchania: - Najpierw była tym dobrym policjantem. Opowiadała mi o homoseksualiście, który zabił swojego partnera. Mówiła, żebym się przyznał. Założyła niebieskie gumowe rękawiczki po to, żeby ścisnąć mnie za ręce. Mówiła, że "taka ciota, jak ja nie wytrzyma długo w pierdlu i się zabiję".
Godz. 10.40
Adam Z. mówi o tym jak miał być "przesłuchiwany" przez policjantów w trakcie ochrony. - Byłem przez nich cały czas maglowany. Cały czas kazali mi przypominać sobie cokolwiek. Cały dzień miałem zadawane różne pytania. Niestety nie znam ich nazwisk, ale wydaje mi się, że bym ich rozpoznał. Po zakończeniu ochrony udaliśmy się do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. To było rano po śniadaniu - mówi Adam Z.

I dodaje: - Przez cały czas siedziałem w pokoju, gdzie postronni ludzie z zewnątrz nie mogli mnie zobaczyć. Można powiedzieć, że byłem chroniony przed innymi.

Godz. 10.35
Adam Z. mówi o ochronie, którą zaproponowała mu policja. – Po spotkaniu z adwokatem w jego kancelarii zadzwonił do mnie policjant z komisariatu Nowe Miasto. Mieli przyjechać zadać kilka pytań. Przyjechali po paru godzinach. Byłem wtedy u mojej siostry w Pile. Powiedzieli, że mam dwie opcje. Jedna to taka, że grozi mi niebezpieczeństwo ze strony Rutkowskiego i czy zgadzam się na ochronę. Zgodziłem się na ochronę. A drugiej opcji nie usłyszałem - opowiada mężczyzna.

I dodaje: - Zabrali mnie wtedy do komendy w Poznaniu. Napisałem oświadczenie, że wyrażam zgodę na ochronę. Stamtąd pojechaliśmy do bezpiecznego miejsca, które znajduje się w okolicach Poznania. Byliśmy tam od niedzieli do wtorku. Na pewno dwie nocy. Dwóch pierwszych policjantów było spokojnych i nawet się do mnie nie odzywali. Za każdym razem, kiedy wracałem z papierosa czy z jedzenia. wchodzili pierwsi do pokoju i sprawdzali czy nikogo tam nie ma.

- Chciałem zrezygnować z tej ochrony. Dostałem informację, że mogę to zrobić w każdej chwili. Kiedy mówiłem, że chcę zrezygnować, mówili, że zajmiemy się tym później. Ostatecznie nie zrezygnowałem z ochrony. Ona się skończyła we wtorek, 1 grudnia 2015 roku - mówi Adam Z.

Godz. 10.30
Adam Z. opowiada, że napisał do prokurator Jareckiej listy. – Napisałem je, ponieważ, kiedy przyszedł do mnie policjant, pobrać ode mnie próbki włosów, to powiedział, że mam takie listy napisać – mówi Adam Z.

Adam Z. mówi także, iż policja chciała, by zrezygnował z adwokata. - Policjant powiedział mi, że będzie dla mnie lepiej jeśli zrezygnuję z adwokata, bo mój adwokat mi tylko przeszkadza i nic nie zdziała. Podobnie mówiły jeszcze dwie inne osoby - mówi Adam Z.

Godz. 10.25
– To nie jest prawda, że widziałem jak Ewa wbiega do wody. Nie jest prawdą, że położyłem ją też do wody – sędzia odczytuje wyjaśnienia Adama Z. z końcówki grudnia 2015 roku.

Godz. 10.20
- Prokurator przedstawiła mi zarzut na posiedzeniu aresztowym – mówi Adam Z. w sądzie. Z kolei obrońca wnosi o zaprotokołowanie, że w aktach sprawy w protokole z przesłuchania Adama Z. z 3 grudnia 2015 roku jest adnotacja, że oskarżony staje pod zarzutem popełnienia zabójstwa z zamiarem ewentualnym.

Godz. 10.10
– Ostatnie co pamiętam, to jak na prośbę Ewy Tylman, próbowałem dodzwonić się do jej chłopaka – sędzia kończy odczytywanie wyjaśnień Adama Z. z poranka 3 grudnia 2015 roku.

Sam Adam Z. mówił wtedy także o zastraszaniu przez policjantów: - Byłem zastraszany. Policjanci mówili mi, że dostanę dożywocie. Śmiali się ze mnie – mówił prokuraturze Adam Z.

Już w sądzie mężczyzna dodał: - Przy pierwszym przesłuchaniu byłem zastraszany przez trzech policjantów.

Po raz kolejny Adam Z. miał być przesłuchiwany wieczorem, także 3 grudnia 2015 roku. Wtedy nie chciał składać wyjaśnień i odpowiadać na pytania.
Godz. 10.05
Adam Z. kolejne wyjaśnienia składał 3 grudnia 2015 roku. Teraz są one odczytywane przez sąd. - Nie podtrzymuję swoich wyjaśnień od momentu wyjścia z klubu. Do tego okresu podtrzymuję swoje wcześniejsze wyjaśnienia - mówił 3 grudnia 2015 roku prokuraturze.

I dodawał: - Po zamknięciu sklepu zjawiliśmy się w kręgielni w galerii MM, gdzie miała odbywać się impreza integracyjna. Na początku pobytu w klubie siedzieliśmy w loży i rozmawialiśmy. Potem część osób grała w kręgle. Podczas pobytu w kręgielni rozmawiałem z Ewą. Potem poszliśmy do pijalni. Nawet nie pamiętam czy Ewa z nami tam dotarła. Z pewnością tam szła, ale nie wiem czy była. Dopiero następnego dnia w pracy dowiedziałem się, że Ewa była z nami w pijalni. Przed godziną 2 przeszliśmy do klubu Mixtura. Nie wiem dlaczego tam poszliśmy i nie pamiętam drogi do klubu.

Adam Z. w wyjaśnieniach z 3 grudnia 2015 roku wspominał, że w klubie Mixtura rozmawiał z Ewą Tylman siedząc na stołkach przy barze. W pewnym momencie, jak mówił prokuraturze, oboje się przewrócili na podłogę.

- Po wyjściu z klubu poszliśmy w kierunku Kupca. Chcieliśmy iść na autobus na Rondo Rataje. W pewnym momencie oboje się przewróciliśmy, ale nikomu z nas nic się nie stało. Potem pamiętam tylko urywki wydarzeń. Ewa prosiła mnie bym zadzwonił do jej chłopaka - wyjaśniał prokuraturze 3 grudnia 2015 roku Adam Z.

Godz. 10
- W aktach sprawy nie znajduje się pełnomocnictwa, które udzieliłem swojemu obrońcy. Zostało ono podarte i wydaje mi się, że wyrzucone przez policjanta. Wiem od mecenasa Adamczaka, że po moim zatrzymaniu od razu przyjechał do Poznania i czekał na widzenie ze mną, ale odmówiono mu spotkania się ze mną i musiał czekać na kogoś z mojej rodziny, by dostał podpisane pełnomocnictwo. Zrobiła to moja siostra - mówi Adam Z.

"Nie ma dowodów, które wskazują na winę Adama Z.":

Źródło: TVN24

Godz. 9.55
Adam Z. mówi, że był zmuszany do przyznania się do zarzutu zabójstwa. - 2 grudnia przedstawiono mi zarzut. Zmuszano mnie psychicznie i fizycznie, bym się przyznał - mówi Adam Z.

Mecenas Wojciech Wiza wnosi o protokołowanie wszystkich pytań obrońców Adama Z. Uważa, że ich kontekst może sugerować Adamowi Z. jak ma odpowiedzieć.

- Zgodziłem się na eksperyment procesowy, który odbywał się w nocy z 1 na 2 grudnia 2015 roku. Potem doszło do mojego zatrzymania. Żądałem kontaktu z adwokatem. Prosiłem o to policjantów, z którymi rozmawiałem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu (chodzi o policjantów, którzy mieli zmuszać Adama Z. do przyznania się do zabójstwa – dod. Red.) - mówi Adam Z.

Godz. 9.50
Adam Z. nie podtrzymuje przeczytanych przez sąd wyjaśnień. Powiedział, że będzie odpowiadał tylko na pytania obrońców. Mecenas Ireneusz Adamczak pyta się oskarżonego o jego stan psychiczny.

- Gdyby był dobry, nie brałbym leków - odpowiada Adam Z. I wymienia, jakie leki musi codziennie zażywać z powodu jego stanu psychicznego.

Adam Z. dodaje: - Nie podtrzymuję moich zeznań po wyjściu z klubu Mixtura. Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem.

Oskarżony opowiada także o rozmowie z policjantami, która miała się odbyć tuż po jego zatrzymaniu. - Policjanci powiedzieli mi, że to moja ostatnia szansa na złożenie wyjaśnień (chodzi o wyjaśnienia złożone przez Adama Z. 2 grudnia - dod. red.) - mówi Adam Z.
Godz. 9.45
- Z klubu wyszliśmy razem z Ewą. Wywróciliśmy się naprzeciwko Kupca Poznańskiego. Ruszyliśmy ul. Podgórną w kierunku Placu Bernardyńskiego. Obejmowałem ją, bo obawiałem się, że się wywróci. Ona była pijana i się zataczała. Ja też byłem pijany, ale się nie zataczałem. Nie kontrolowałem czasu i nie wiem, która była godzina. Po minięciu Placu Bernardyńskiego usiedliśmy na murku czy ławce. Tam Ewa poprosiła mnie, bym zadzwonił do jej chłopaka. Nie wiem dlaczego sama tego nie zrobiła. Próbowałem się dodzwonić, ale nikt nie odbierał - sędzia dalej czyta zeznania Adama Z.

- Później poszliśmy w kierunku Mostu św. Rocha. Nie wziąłem taksówki, bo nie miałem pieniędzy. Ewa chyba też nie. Przez cały czas przytulałem Ewę. Ona chyba pomyślała, że ją zgwałcę. Ewa w pewnym momencie wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku rzeki Warty. Zacząłem biec za nią, by sobie czegoś nie zrobiła. Raz przekląłem. Ta ucieczka trwała chwilę - mówił prokuraturze Adam Z.

I dodawał: - Zauważyłem, że Ewa wpadła do rzeki. Była z rękami w rzece z rękoma wyciągniętymi do góry. Cały czas mam przed oczami jak wpada do rzeki i widzę jej szary płaszcz. Nic nie mogłem zrobić. Jak to zobaczyłem, nie podbiegłem do rzeki, nie próbowałem wyciągnąć Ewy. Przez chwilę stałem w odległości 2-3 metrów od rzeki przed betonową obudową koryta. Widziałem jak Ewa płynęła z nurtem. Nie próbowałem wołać o pomoc. A potem jak ostatni tchórz uciekłem.

Adam Z. wspominał również o rozmowie z chłopakiem Ewy, którą odbył dzień po zaginięciu. - Adam (chłopak Ewy) powiedział, że Ewa nie wróciła do domu i nie przyszła do pracy. Wtedy jeszcze nie rozumiałem, że widziałem jak Ewa tonie. Nie zamierzałem poinformować policji ani rodziny Ewy Tylman, co się wydarzyło. Bałem się, że pójdę siedzieć. Po utonięciu Ewy Tylman nie wracałem na most św. Rocha. Byłem tam jedynie raz - mówił prokuraturze Adam Z.

Godz. 9.35
– W czasie pobytu w klubie rozmawiałem z Ewą o pracy i jej chłopaku. Bawiliśmy się dobrze. Nie grałem w kręgle, gdyż nie umiem. Nie doszło między nami do żadnych sytuacji konfliktowych. Po wyjściu z galerii MM udaliśmy się na Stary Rynek do Pijalni Wódki i Piwa. Byliśmy tam przed godziną 1. Jeszcze przed galerią MM zaczepiło nas dwóch nieznanych mi mężczyzn. W pijalni wypiłem dwa kieliszki wódki o pojemności 50 mililitrów i jedno piwo. Nie pamiętam czy Ewa piła tam alkohol. Nie pamiętam czy rozmawiałem tam z Ewą Tylman. Jakoś po godzinie 1 napisałem do mojego chłopaka, że jestem pijany. Nie dostałem odpowiedzi - sędzia dalej odczytuje wcześniejsze zeznania Adama Z.

Godz. 9.30
Sąd odczytuje wcześniejsze wyjaśnienia Adama Z. Najpierw wyjaśnienia z 2 grudnia 2015 roku.

- Nie przyznaję się do popełnienia przestępstwa. Od września 2014 roku mieszkam w Poznaniu. Najpierw miałem dostać pracę w centrali Lidla, ale ta firma się wycofała. Pracowałem w punkcie ksero, a następnie zacząłem pracę w sieci Rossmann. Od marca 2015 roku zostałem przeniesiony do sklepu Rossmann w Galerii Malta. Tam poznałem Ewę Tylman. Na początku mieliśmy ograniczony kontakt. Później on zaczynał się zacieśniać. Nasza przyjaźń z Ewą nasiliła się kiedy ona awansowała i została kierownikiem w sklepie Rossmann w Green Point na Wildzie. Ewa powiedziała mi, że chłopaka i jest szczęśliwa. Ja powiedziałem jej, że jestem gejem. Od lutego 2015 roku pozostaję w związku homoseksualnym. Od zawsze czuję popęd do mężczyzn. Wprawdzie w technikum miałem dziewczynę, ale ona mnie zostawiła. Ewa była ładna, ale mnie nie pociągała - sędzia odczytuje wcześniejsze wyjaśnienia Adama Z.

- Do kręgielni w galerii MM dotarłem ok. godziny 21.30. Była już tam większość pracowników sklepu Rossmann. Ewa przyszła jako jedna z ostatnich - sędzia nadal odczytuje zeznania Adama Z.

Godz. 9.20
Prokuratura przeczytała akt oskarżenia przeciwko Adamowi Z.

- Nie przyznaję się. Nie zabiłem Ewy Tylman. Dzisiaj odmawiam składania wyjaśnień - mówi sam Adam Z.

Sąd postanowił odczytać wcześniejsze wyjaśnienia Adama Z. składane w postępowaniu przygotowawczym prokuratury.

Godz. 9.15
Sąd nie zgodził się na przeprowadzenie bezpośredniej transmisji telewizyjnej z przebiegu rozprawy, o którą wnioskowały niektóre telewizje. Sędzia poinformowała także, iż rozprawa będzie nagrywana.

Adwokat Wojciech Wiza, pełnomocnik rodziny Ewy Tylman, złożył pisemne oświadczenie o udziale Andrzeja Tylmana (ojca Ewy) oraz Piotra Tylmana (brat Ewy) w charakterze oskarżycieli posiłkowych.
Godz. 9.10
Na sali pojawili się już sędziowie. Rozprawa się zaczyna. - Z uwagi na fakt, że na sali jest bardzo dużo osób, bardzo proszę o zachowanie ciszy. Proszę, by jeśli ktoś opuści salę rozpraw, już na nią nie wracał. To będzie utrudniało prowadzenie rozprawy. Jeśli ktoś ktoś będzie utrudniał prowadzenie rozprawy, zostanie wyproszony. Około godziny 12 powinna zostać zarządzona przerwa w rozprawie - mówi sędzia.

Mecenas Ireneusz Adamczak poprosił sędzie o rozkucie Adama Z. z kajdanek. Sąd wyraził na to zgodę.

Godz. 9
Proces Adama Z. jeszcze się nie rozpoczął. Powinno to jednak nastąpić już za chwilę. Pracownicy sądu proszą wszystkich o zajęcie miejsc, tak by rozpocząć rozprawę. Na sali pojawił już także Adam Z., który siedzi w pomieszczeniu za pancerną szybą.

Godz. 8.45
Na 15 minut przed rozpoczęciem rozprawy na sali pojawia się już coraz więcej publiczności. Obecna jest także prokurator Magdalena Jarecka, która prowadziła śledztwo.

Godz. 8.40
Pojawił się również mecenas Ireneusz Adamczak, adwokat Adama Z. Obecnie rozmawia z pełnomocnikami rodziny Ewy Tylman, w zamkniętej sali, w której podczas rozprawy będzie znajdował się oskarżony mężczyzna.

Godz. 8.30
Na sali rozpraw pojawiła się już rodzina Ewy Tylman wraz ze swoimi prawnikami. Obecny jest ojciec i brat Ewy. Adam Z. nadal nie został jeszcze doprowadzony. Ponadto wciąż trwają przygotowania do rozpoczęcia rozprawy.

Godz. 8.10
Na sali rozpraw pojawiają się już media, które rozstawiają swój sprzęt i przygotowują się do początku rozprawy. Każda osoba, która wchodzi do sądu jest dokładnie przeszukiwana. Kolejna kontrola czeka na wszystkich przed wejściem do sali rozpraw.

........................
Prokuratura oskarżyła Adama Z. o to, że w nocy z 22 na 23 listopada zepchnął swoją koleżankę ze skarpy w pobliżu mostu św. Rocha w Poznaniu, a następnie nieprzytomną przeciągnął przez tereny nadwarciańskie i wrzucił do wody.

Czytaj też;

Podczas rozprawy sąd zdecydował się zastosować szczególne zasady bezpieczeństwa. Wcześniej dla przedstawicieli mediów oraz publiczności rozdane zostały specjalne wejściówki. Wszystkie osoby, które będą chciały wejść na sale rozpraw przejdą kontrolę.

Dodatkowo budynek sądu będzie dziś zabezpieczać około 20 policjantów. Relację na żywo z procesu będzie można przeczytać na naszej stronie.

Zdaniem prokuratury, Adam Z. oskarżony o "zabójstwo z zamiarem ewentualnym" miał gonić ofiarę nad brzegiem Warty, zepchnąć ją ze skarpy, a następnie nieprzytomną wrzucić do rzeki.

Inny pogląd na sprawę ma jednak obrońca 24-latka Ireneusz Adamczak. - Nie ma dowodów, które by wskazywały na winę Adama Z. Jestem przekonany, że nie dopuścił się zabójstwa i będę go bronił - zapewnił.

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak zginęła Ewa Tylman? Pierwszy dzień procesu Adama Z. [RELACJA NA ŻYWO] - Głos Wielkopolski