Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal na komunii. Goście na przyjęciu nie mieli co jeść

Michał Wiśniewski
Michał Wiśniewski
W poniedziałek rodzice dzieci, które miały mieć w Klukach komunijne przyjęcie przyjechali spotkać się z szefem lokalu. Zbulwersowani domagają się zadośćuczynienia
W poniedziałek rodzice dzieci, które miały mieć w Klukach komunijne przyjęcie przyjechali spotkać się z szefem lokalu. Zbulwersowani domagają się zadośćuczynienia Fot. Maciej Wiśniewski
Płacz, wstyd i zszargane nerwy, tak zakończyło się przyjęcie komunijna dla pięciu rodzin. Lokal nie przygotował się do organizacji imprezy.

Wielkim skandalem zakończyło się komunijne przyjęcie w zajeździe w Klukach koło Bełchatowa. Świętować miało tam pięć rodzin. W sumie blisko 200 gości.

- Po przyjeździe do restauracji okazało się, że nic nie jest przygotowane. To był szok - mówi Izabela Bębnowska, mama dziewczynki, która w niedzielę miała pierwszą komunię. - Stoły nie były przyszykowane. Brakowało miejsc. Ciasta były nie nasze, żadnych dekoracji, a rosół, do tego zimny, dostaliśmy po prawie dwóch godzinach - wylicza zdenerwowana. - Gdy kazałam ten rosół podgrzać, to już nie wrócił na stół. Drugie danie z przypalonym mięsem i nieosolonymi ziemniakami dostaliśmy po kolejnej godzinie. Tego było za wiele - dodaje.

Do tego pojawiły się oskarżenia, że część pracowników obsługi była pod wpływem alkoholu bądź substancji odurzających. Wezwano policję, która przebadała menedżera lokalu. Był trzeźwy, ale jak mówi Piotr Rokita z bełchatowskiej policji, innych pracowników funkcjonariusze nie badali. - Było to nieporozumienie cywilno-prawne pomiędzy rodzicami a właścicielem lokalu i wchodzą tutaj w grę roszczenia o charakterze prywatnym - podkreśla policjant.

Szkoda naszych dzieci

O możliwej konfrontacji przed sądem mówią też rodzice.

- Albo pan wyjdzie z jakąś propozycją, albo spotkamy się w sądzie. Ja tego nie popuszczę - mówiła w poniedziałek podczas spotkania z menedżerem lokalu Izabela Bębnowska.

Zbulwersowani rodzice podkreślają, że to dzieci odczuły tę sytuację najbardziej.

- To miała być pierwsza taka duża impreza. Staraliśmy się zapewnić im jak najlepsze wspomnienia i co z tego wyszło... - mówi rozgoryczony Stanisław Chudzik. - Proszę sobie wyobrazić, jak się poczułem, kiedy dziecko mnie pocieszało, mówiąc, tato: to nie twoja wina - dodaje.

Po gigantycznej awanturze większość gości opuściła lokal.

- Zebraliśmy gości, musieliśmy jakoś wyjść z twarzą i zorganizować naprędce inną imprezę - podkreśla Stanisław Chudzik.

Ale znalezienie wolnego lokalu w niedzielę, w szczycie sezonu komunijnego było trudne. Jednej z rodzin udało się znaleźć miejsce w ogólnodostępnym gospodarstwie agroturystycznym. Innym udało się zamówić jedzenie w restauracji i dowieźć do domów. Na szczęście dopisała pogoda, więc kilkadziesiąt osób z rodziny można było posadzić przy stołach w ogrodzie.

- Na szczęście mieliśmy wiejski stół i ciasta własne, więc zabraliśmy to wszystko do domu i tam zorganizowaliśmy przyjęcie - podkreśla Stanisław Chudzik.

- My nie mieliśmy gdzie jechać, więc tutaj zostaliśmy, ale dowieźliśmy część jedzenia z domu - dodaje natomiast Bartosz Szymajtys.

Teraz rodzice oczekują, że za kupione gdzie indziej jedzenie i organizację poczęstunku dla gości zapłaci im właściciel lokalu z Kluk. Bo sami nie zamierzają płacić za imprezę.

Mieszko Kudaj, menedżer i współwłaściciel lokalu podkreśla, że to „jednorazowa wpadka” i liczy, że z rodzicami uda się dogadać. Zaoferował organizację gratisowo innej imprezy. Rodzice nie chcą o tym słyszeć.

- Obsługa kuchni się nie spisała. Dania były wydawane z opóźnieniem - przyznaje menedżer. - Rozumiem, że goście zaczęli się niecierpliwić, przez co wywiązała się kłótnia z szefem kuchni, a to spowodowało, że posiłki były wydawane zbyt wolno - tłumaczy menedżer. Dodaje, chciał wywiązać się z umowy z rodzicami, „gdyby ci zostali do końca”.

Wyjdziecie najedzeni

Jeszcze w sobotę, przy ustalaniu ostatnich szczegółów przyjęcia, obsługa lokalu w Klukach zapewniała rodziców, że będą zadowoleni, wyjdą najedzeni i na pewno jeszcze kiedyś wrócą.

Wrócili szybciej niż się spodziewali, już następnego dnia, z pretensjami i roszczeniami zadośćuczynienia. Za zorganizowanie komunijnej imprezy rodzice płacili 125 zł od osoby. W tej cenie mieli mieć dwudaniowy obiad, po którym miały być podane przystawki i zakąski. Przewidziany był także grill i trzeci ciepły posiłek. Przed nim jeszcze miał być podany tort i deser lodowy. Do tego osobny stolik z paterą z ciastami oraz winami. Jak mówią rodzice, obsługa lokalu wywiązała się z zimnego rosołu, przypalonych mięs i niedoprawionych ziemniaków. Fatalna organizacja i atmosfera sprawiły, że rodziny nie chciały dłużej czekać.

Lokal w Klukach działa od kilku lat, choć zmieniał się w tym czasie właścicieli. Jak informuje menedżer i obecny współwłaściciel, ma on duże doświadczenie w organizacji imprez komunijnych. W tym roku zmieniła się jednak obsługa kuchni.
mw

ZOBACZ |Wydarzenia minionego tygodnia w Łódzkiem

MATURA USTNA POLSKI 2017 - TEMATY, PYTANIA Z POSZCZEGÓLNYCH DNI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Skandal na komunii. Goście na przyjęciu nie mieli co jeść - Dziennik Łódzki