Po pierwsze: obawiano się, że przez pół roku polscy politycy zajęci będą istotnymi europejskimi sprawami i uczestniczyć będą w pasjonujących spotkaniach na salonach Paryża, Berlina i Brukseli. Kto więc będzie miał głowę do spotkań w remizie w Parczewie, Trzebiatowie czy Ochabach? - pytano.
Po drugie: uznawano, że jeśli kampania wyborcza splecie się z prezydencją, może to wyborcom zakłócić odbiór niezmiernie ważnych treści wygłaszanych przez kandydatów na Wiejską.
Dziś, na półmetku prezydencji i w połowie najważniejszego okresu kampanii wyborczej, widać, jak bardzo wszyscy się mylili. I to wniosek raczej przygnębiający.
Po pierwsze: nasza prezydencja - co dla ludzi znających główne założenia Traktatu lizbońskiego nie jest zaskoczeniem, czyli że dla ogromnej większości zaskoczeniem jest - to nie żadne superważne spotkania, lecz na ogół prezentacje kulturalne. (Może wyjątkiem jest tutaj wynegocjowany we Wrocławiu tzw. sześciopak, ustalający finansowe zasady działania Unii, choć to tylko finał prac przypadł na nasze przewodnictwo; zobaczymy też, co wyjdzie z rozpoczętego wczoraj Szczytu Partnerstwa Wschodniego). Jako że wszyscy zajmują się kryzysem strefy euro, w której nie mamy nic do gadania, nasz głos jest ledwo słyszalny. UE żyje czymś innym i kto inny tym życiem włada.
Po drugie: w kampanii wyborczej nikomu sprawy europejskie nie przeszkadzają, bo kandydaci uznali, że jesteśmy tak naiwni, iż warto zejść do poziomu dna demagogii i jedynie obiecywać gruszki na wierzbie. Gruszki polskie, rzecz jasna: mniej podatków, mniej PIT-ów, tańsze przedszkola, pieniądze z gazu łupkowego dla emerytów itd. O Unii nikt nie mówi, bo też niewielu z niej cokolwiek rozumie (a jeśli próbuje zrozumieć, to pisze do Komisji Europejskiej list o dopłatach dla rolników, który nie ma żadnego znaczenia, lub straszy GMO).
Wnioski z refleksji na temat prezydencji i kampanii są smutne. Potwierdza się, że teoretyczna idea Europy dwóch prędkości, którą straszono od kilku lat, w obliczu kryzysu wykrystalizowała się dość szybko i dziś istnieje w praktyce. Krótko mówiąc, prezydencja, proszę bardzo, ale kluczowe decyzje podejmuje się w węższym gronie wielkich i bogatych. Potwierdza się też opinia o mierności naszych polityków. Jak bardzo muszą nami gardzić, że nawet w kampanii nie wysilają się na żadną poważniejszą debatę i nie kryją nawet, że polityka zagraniczna ich w ogóle nie obchodzi.
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?