Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomoc ratowników GOPR jest za darmo, ale za wygłupy słono zapłacimy

Patryk Drabek
Goprowcy zapewniają, że nie odmawiają pomocy i wyjeżdżają do każdego zgłoszenia
Goprowcy zapewniają, że nie odmawiają pomocy i wyjeżdżają do każdego zgłoszenia Anna Dziedzic
Po wypadku na skałkach mężczyzna nie wezwał pomocy, tylko sam na rękach przyniósł swoją poszkodowaną partnerkę do stacji Jurajskiej Grupy GOPR w Podlesicach. Z taką kuriozalną sytuacją spotkali się ostatnio ratownicy, ponieważ nie tylko na Jurze, ale także w Beskidach panuje przekonanie, że nie warto zadzwonić do goprowców, ponieważ za pomoc ratowników trzeba zapłacić.

- Jest takie przeświadczenie, lecz my cały czas apelujemy, że jesteśmy w gotowości o każdej porze dnia i nocy oraz niezależnie od pogody. Siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę i w każdej chwili możemy wyjechać do wypadku. Ważne, by ludzie wiedzieli o tym, że pomoc jest całodobowa i oczywiście jest bezpłatna. Oby była taka jak najdłużej, lecz ważne, by ludzie tego nie nadużywali - podkreśla naczelnik Jurajskiej Grupy GOPR, Adam van der Coghen.

Tymczasem goprowcy z Jury Krakowsko-Częstochowskiej muszą w tym sezonie zmagać się z plagą fałszywych wezwań. Niestety kilka razy wezwania okazały się zwykłymi dowcipami, a ratownicy tracą na nie dużo czasu. Praktycznie w każdym tygodniu goprowcy odnotowują takie przypadki, które muszą szybko zweryfikować.

Odbyły się też dwie akcje, a podczas jednej z nich kilkunastu ratowników było zaangażowanych w poszukiwania dwóch turystów, którzy rzekomo weszli do jaskini i nie dawali znaku życia. Akcja trwała siedem godzin i dopiero policjanci ustalili, że połączenie wykonano nie z miejsca, w którym miało dojść do wypadku.

- Niestety są przypadki, których nie da się zweryfikować. Przyjmujemy zgłoszenie i jedziemy na miejsce, a tam okazuje się, że tak naprawdę nic się nie dzieje. Dzwonimy do tego "poszkodowanego", a on mówi, że jednak się pomylił i jest gdzie indziej, a to sprawia, że jest to już zabawa w kotka i myszkę - zaznacza Adam van der Coghen.

Ratują bezpłatnie, ale są wyjątki

Ratownicy GOPR-u i TOPR-u przyjmują każdy meldunek o zaginięciu lub wypadku. Telefon alarmowy to 985 lub 601 100 300. Pomoc jest całodobowa i bezpłatna.

Jeżeli na skałkach złamiemy sobie rękę lub nogę czy też skręcimy staw skokowy, to możemy liczyć na pomoc goprowców, ale w grę wchodzi nawet ból głowy i zęba czy ogólne osłabienie organizmu.

Osoba dzwoniąca do GOPR-u sama ma ocenić czy jest jej potrzebna pomoc, a nawet najbardziej lekkomyślni turyści nie zapłacą nawet złotówki za to, że na ich poszukiwania wyruszyło kilkunastu ratowników. Wręcz przeciwnie jest natomiast za naszą południową granicą, gdzie akcje ratunkowe Horskiej Służby są płatne. Transport narciarza ze stoku w toboganie kosztuje tam 2,5 tys. euro.

Osobom, które zgłoszą do GOPR-u wypadek, do którego w rzeczywistości nie doszło, grozi z kolei kilkuletni pobyt w więzieniu lub kara grzywny.

Jeśli bowiem sprawcy fałszywego wezwania zostanie to udowodnione i w tym czasie jakaś osoba rzeczywiście potrzebowała pomocy, to dowcipniś może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej i oskarżony o nieumyślne spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia. Grozi za to kilka lat więzienia.

GOPR może także wytoczyć takiej osobie proces cywilny, lecz nie jest to ostatnio praktykowane. W przypadku beskidzkiej grupy GOPR kilka lat temu sądzono się z mężczyzną, który imprezował w Żorach, a jego żart doprowadził do tego, że ratownicy szukali go na Babiej Górze. Mężczyzna musiał zapłacić 1000 zł , które rozłożono mu na raty.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!