Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popierają autonomię!!!

Jerzy Gorzelik
Dziwna przedwyborcza metamorfoza polityków największych partii politycznych

Niezwykłej metamorfozy doznali politycy ogólnopolskich partii w bieżącej kampanii wyborczej. Ludzie zebrani w auli Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach przecierali oczy ze zdumienia, kiedy uczestnicy debaty - jedynki na listach do sejmiku w okręgu katowickim - kolejno składali deklaracje o swym poparciu dla regionalnej autonomii.

Zaczęło się od Bożeny Borys-Szopy, która pewnym głosem oświadczyła, że opowiada się za autonomią terytorialną podobnie jak cały PiS, a także śp. Lech Kaczyński. Później poszło już z górki. Politycy jeden po drugim wyrażali swój entuzjazm dla regionalizacji, ku rosnącemu zdziwieniu recenzujących ich wystąpienia ekspertów i słuchaczy.

Zdaniem jednych Ruch Autonomii Śląska powinien nie posiadać się z radości. Skoro wszyscy są już przekonani, to nie pozostaje nam nic innego jak - zgodnie z żartobliwą sugestią moderatora - podpisać deklarację współdziałania i wspólnie ruszać na Warszawę. By jasno dać do zrozumienia centrali, że pora zakończyć finansowy drenaż regionów. Inni studzą zapał. Nie wierzą w szczerość przedwyborczych zapewnień. Nauczeni doświadczeniem twierdzą, że po 21 listopada w partyjne szeregi powróci karność i bezwzględne posłuszeństwo wobec centrali. I wtedy nasi reprezentanci, owszem, do Warszawy ruszą, ale po dyspozycje.

Trudno zaprzeczyć, że dotąd po każdych wyborach mogliśmy zaobserwować w naszym regionie specyficzny syndrom. Gadanie o Górnym Śląsku RAŚ-em kończyło się definitywnie wraz z nastaniem wyborczej ciszy. Potem wracała doskonale znana praktyka podnoszenia ręki na partyjną komendę, bez względu na interes regionu.
Polityków, którzy wyłamali się z tej reguły, policzyć można na palcach jednej dłoni. W większości zapłacili za swą niesforność zepchnięciem przez centralę na margines politycznego życia. Tak dla przykładu, by odstraszyć potencjalnych naśladowców. Dyscyplinowanie tych, którzy zdobyli się na samodzielne myślenie i działanie, weszło w krew partyjnym bonzom niczym bakcyl, odbierający samozachowawczy instynkt.

Trudno inaczej wytłumaczyć zachowanie Tomasza Tomczykiewicza, który po odejściu Kazimierza Kutza z klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, począł go publicznie strofować niczym uczniaka. Lider wojewódzkiej PO nie zgadza się z zarzutem, że jego partia niczego nie zrobiła dla regionu. Chciałby więc na nowo uczyć zamieszkałego w Warszawie reżysera jego rodzinnego Górnego Śląska.

Pan Tomczykiewicz do stolicy się wprawdzie nie przemeldował, ale od macierzystego regionu mentalnie oddalił się na niebezpieczną odległość. W przeciwnym razie wiedziałby, że Górnoślązacy z reguły nie pochwalają protekcjonalnego traktowania osób starszych o całe pokolenie i w dodatku obdarzonych znacznie większym autorytetem.

Politykowi PO warto przypomnieć, że Kazimierz Kutz w wyborach parlamentarnych uzyskał niemal trzy razy więcej głosów niż on. Śmiem wątpić, czy w kolejnych uda się Platformie znaleźć w regionie równie skuteczną lokomotywę. A za rok wagoniki mogą być już mocno rozklekotane. Ponoć każdy zasługuje na drugą szansę. W polskiej polityce wyborcy często dają tę trzecią, a nawet czwartą. Najbliższy czas pokaże, czy dadzą ją i tym razem, a kolejne cztery lata - czy zostanie ona wykorzystana.

Nie zamierzam wyrokować o czystości intencji moich konkurentów, czy poddawać w wątpliwość szczerość deklaracji, które padły podczas sympatycznej debaty. Wszystkim winienem wdzięczność za kulturalną wymianę poglądów - dziś to wartość sama w sobie.

Jest jednak coś więcej. Każdy z uczestników wypowiadając ciepłe słowa o autonomii - bez względu na to, z jakim uczynił to przekonaniem i co rozumiał pod tym pojęciem - przysłużył się sprawie regionalizacji. Nawet jeżeli sam zapomni o swym oświadczeniu, to nie zapomni opinia publiczna. Jak mówił poeta: "spisane będą czyny i rozmowy".

Słowa, które padły w uniwersyteckiej auli za sprawą mediów, poniosły się daleko poza jej mury. I już tworzą wokół autonomii pozytywny klimat, zapadają w pamięć, skłaniają do refleksji. Z czasem zaczną wpływać na ludzkie decyzje, także te wyborcze. Autonomiści - ci zdeklarowani od lat - nie powinni zatem zżymać się, że ktoś próbuje wznieść się na wzbudzonej przez nich fali. Fala ta narasta i pozwoli nam dopłynąć do upragnionego celu. Nie bądźmy małostkowi - pozwólmy innym zabrać się z nami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!