Prawo i bezprawie. Felieton Jędrzeja Lipskiego, redaktora naczelnego „Dziennika Zachodniego"

W tle wojna na Wschodzie, a w kraju afera pedofilska youtuberów… To ostatnie tak obrzydliwe, że właściwie brak słów. Czyny te powinny być karane najwyższą z możliwych kar w polskim wymiarze sprawiedliwości. Skoro mówi się o karze śmierci dla morderców, to warto do tej sugestii dopisać również pedofilów. I tyle w temacie. Nie ma tutaj żadnego odstępstwa, ulgi, odwracania oczu. Takie czyny trzeba tępić z całą surowością. Podobnie jak i zdradę. Zwłaszcza własnego kraju. Mam takie wrażenie, że ten proceder jest wciąż obecny w naszym życiu politycznym i społecznym. I trwa od lat. Ale po kolei… Jak się okazuje, elity rządzące Polską w latach 2007-2015 dopuszczały się czynów noszących znamiona zdrady, zarówno państwa, jak i traktatów sojuszniczych. W najnowszym odcinku „Resetu" ujawniono nieznane dotąd dokumenty, pokazujące przebieg zakulisowych rozmów między polskimi i rosyjskimi służbami, a także zgodę, jaką miał wydać ówczesny premier Donald Tusk, na współpracę między polską Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a Federalną Służbą Bezpieczeństwa.

Opublikowana została też m.in. treść porozumienia SKW z FSB z 11 września 2013 roku. Warto dodać, że w ramach tego porozumienia, polskie służby specjalne miały ściśle współpracować z rosyjską FSB w zwalczaniu wywiadów innych państw prowadzących działania wywiadowcze wobec Rosji. Polska będąc członkiem Sojuszu NATO, podpisuje tajny układ z Rosją, traktującą Sojusz jako organizację sobie wrogą. Nie wiem, czy to głupota wówczas rządzących, czy inne czynniki na to wpłynęły, w każdym razie Polska została postawiona wobec swoich sojuszników w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Tylko opatrzność uchroniła nas od konsekwencji, jakie mogły na nasz kraj spaść. To działo się całkiem niedawno, raptem 10 lat temu.

A dzisiaj… Konstytucja RP w swoim 82 artykule mówi jasno: „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”. Podkreślę, każdego obywatela. Łącznie z tymi Polakami, którzy z mocy mandatu partii opozycyjnych zasiadają w Parlamencie Europejskim. Niestety, nie wszyscy mają tego świadomość. Parlamentarzyści jednak powinni. Tym bardziej można nazwać zdradą działanie i nawoływanie do działań przeciwko Polsce. Zwłaszcza w aspekcie prowadzonej przez rząd RP polityki bezpieczeństwa wewnętrznego kraju. I bezpieczeństwa obywateli. Bo jak nazwać inaczej próby destabilizacji sytuacji w Polsce, będącej de facto w czasie wyborczym i referendalnym. Zwłaszcza że unijne umowy zabraniają podejmowania takich działań i debat na tematy sytuacji wewnętrznych państw na sześć tygodni przed zapowiadanymi wyborami parlamentarnymi. Jak widać, dla niektórych nie liczy się ani konstytucja, ani przepisy unijne. Ważne jest tylko, by Polsce dokopać.

O profanacji symboli narodowych już parę razy pisałem. Nie sposób jednak pominąć milczeniem kolejną bulwersującą sprawę. Otóż, znowu się powtórzyło coś takiego. Tym razem zwolennicy totalnej opozycji „zajęli się” narodową flagą. Co zrobili? Podczas marszu zwolenników Tuska w minioną niedzielę nieśli flagi z wpisanymi na białym polu ośmioma gwiazdkami. Na polskiej fladze? Uświęconej biało-czerwonej? Naprawdę? Puentą do tego są słowa, które przeczytałem w sieci:

„[...]Ja z tą azjatycką dziczą, co sz...ła na znicze, darła się pod Wawelem, rżała z żartów Stuhra, dla której dwie głowy i pety w trumnie to nie problem, nie mam nic wspólnego. Mnie od nich dzieli wszystko[...]”.