Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera w Teatrze Śląskim: „Odys i świnie, czyli opowieść mitomana”. RECENZJA

Henryka Wach-Malicka
Teatr Śląski - spektakl „Odys i świnie, czyli opowieść mitomana”.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Teatr Śląski - spektakl „Odys i świnie, czyli opowieść mitomana”.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE fot. Przemysław Jendroska/FB Teatr Śląski
Agata Duda-Gracz na Dużej Scenie Teatru Śląskiego zaprezentowała spektakl „Odys i świnie, czyli opowieść mitomana”. Jest jego reżyserką, zaprojektowała scenografię i stworzyła tekst, będący kanwą inscenizacji. Motyw wędrówki i powrotu do domu wielokrotnie pojawia się w kulturze; trudno o wyrazistszy symbol kondycji człowieka, zawsze skądś pochodzącego i dokądś zmierzającego.

Tym razem Odys – w tej roli Bartłomiej Błaszczyński - wędruje drogą wyznaczaną przez starożytny mit, ale i przez doświadczenia współczesnego świata i Polski. Paralelność szlaków oczywista; ludzkość od tysiącleci grzęźnie w tych samych pułapkach. Zawsze gdzieś wybucha wojna, przemoc sieje nienawiść, ktoś dominuje, a ktoś inny pozostaje uchodźcą. Twojej wierności zawsze może zagrozić jakaś Kirke, a obojętny duchowny nie pochyli się nad dramatem bliźnich. Mimo tej przewidywalności, spektakl zapowiadał się interesująco. Zwłaszcza po pierwszej scenie, gdy Odys – wciąż młody – staje w wrót rodzinnego domu, w którym czas się jednak nie zatrzymał. Stara Penelopa i dorosły Telemach (Michał Rolnicki) już za Odysem nie tęsknią, nawet go nie pamiętają, stał się wyblakłym fantomem z przeszłości. Bolesne zderzenie pielęgnowanych wspomnień z rzeczywistością, a potem podróż w głąb siebie w poszukiwaniu własnych błędów, to zachęcający prolog. Niestety, dalej już tak dobrze nie było.

Zawiódł tekst. W zdecydowanej większości jakby utkany z fragmentów telewizyjnych programów informacyjnych, zawierający katalog dosłownie wszystkich problemów, jakimi dziś żyje Polska i świat. Ale nawet nie o nagromadzenie zdarzeń mi idzie (czasem wręcz na siłę), lecz o sposób narracji - bez cienia poezji, bez miejsca na refleksję. Choć bywa i odwrotnie – ze sceny leje się kaskada fraz, pozornie „filozoficznych”, w rzeczywistości dość banalnych i sztucznych. W efekcie powstaje chaos, z którego nie rodzi się żadna nowa jakość.

Dodatkowo ten chaos (tu husarz, tam partyjny mówca, ówdzie seks pod stołem etc.) zgrzyta w zestawieniu z pięknie komponowanymi obrazami plastycznymi, których umowność uderza we wrażliwość widza dużo mocniej niż wygłaszane przez aktorów kwestie. Ostra publicystyka zapewne miała być artystyczną prowokacją, w rzeczywistości tylko zabierała przestrzeń dla swobodnej gry skojarzeń. Jakby autorka nie wierzyła widzowi, że symbol, metafora czy niedomówienie, przemawiają silniej niż kawa wykładana na ławę, czasem przy pomocy łopaty. Przykre to było. Zawiodła też dramaturgia. Poszczególne sceny na ogół zaczynały się ciekawie, ale przedłużane w nieskończoność i „ozdabiane” ogranymi cytatami (także plastycznymi) po chwili budziły znużenie, a potem zniecierpliwienie.

Piękna natomiast jest strona plastyczna przedstawienia, wizyjność „żywych obrazów” i praca świateł. Najkrócej zatem mówiąc: był w tym teatralnym pomyśle potencjał, zabrakło wyczucia i dyscypliny.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera