Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prywatne szkoły to biznes dla ludzi z misją. Rodzice są skłonni płacić nie tylko za edukację dzieci, ale za całodzienną opiekę nad nimi

Katarzyna Pachelska
Katarzyna Pachelska
Niepubliczna Szkoła Podstawowa „Akademia Montessori” w Katowicach
Niepubliczna Szkoła Podstawowa „Akademia Montessori” w Katowicach Mat. prasowe
Niezbyt liczne klasy, zaangażowani nauczyciele, bogata oferta zajęć dodatkowych, zwiększona liczba lekcji języków obcych. Szkoły prywatne trzymają się mocno, również w województwie śląskim.

Prywatnych żłobków i przedszkoli przybywa w imponującym tempie, bo tak duży jest popyt na takie placówki. Ale państwo lub gminy często dofinansowują pobyt dziecka w takich miejscach.

Z prywatnymi szkołami, czy to podstawowymi, czy ponadpodstawowymi, jest już inaczej, bo tu rodzice przejmują całkowitą odpowiedzialność za finansowanie nauki dziecka - chyba że szkoła ma program stypendialny.

Jednak liczba tzw. szkół niepublicznych w Polsce, prowadzonych przez podmioty prywatne lub społeczne (np. fundacje czy stowarzyszenia), powoli, ale systematycznie rośnie.

Według danych Centrum Informatycznego Edukacji na 30.09.2018 r., w województwie śląskim było 147 niepublicznych szkół podstawowych dla dzieci i młodzieży o uprawnieniach szkół publicznych. Uczęszczało do nich 17 161 uczniów, w tym 646 w oddziałach przedszkolnych i 434 w oddziałach innego typu. Gimnazjów niepublicznych było 44 z 803 uczniami, liceów ogólnokształcących - 59 z 3526 uczniami, a techników 26 z 3250 uczniami. Do tego niepubliczne zasadnicze szkoły zawodowe, szkoły specjalne, muzyczne, szkoły sztuk pięknych, licea muzyczne.

Dla porównania - w 2016 r. działało w naszym województwie 114 niepublicznych szkół podstawowych, do których uczęszczało 10 842 uczniów, 85 gimnazjów (4224 uczniów), 54 licea ogólnokształcące (3040 uczniów), 19 techników (2160 uczniów). W sumie w 2016 r. w woj. śląskim było 308 szkół niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych nauczających dzieci i młodzież (pomijamy szkoły dla dorosłych), w których edukację pobierało 22 187 uczniów.

Niepubliczne, ale niekoniecznie prywatne

Najstarsze szkoły prywatne czy społeczne w województwie działają od początku lat 90. Często placówki takie powstawały z przedszkoli, tzn. rodzice, zadowoleni z opieki nad małym dzieckiem w prywatnym przedszkolu, motywowali założycieli takiej placówki do utworzenia szkoły podstawowej, a później - liceum czy gimnazjum.

Szkoły niepubliczne to szkoły prywatne lub społeczne. To nie są tożsame pojęcia, bo szkoły prywatne są zakładane i prowadzone przez osoby fizyczne lub prawne (spółki), a szkoły społeczne - przez stowarzyszenia (np. rodziców), fundacje, organizacje społeczne bądź związki wyznaniowe.

Nie przegapcie

W Katowicach działa więc np. szkoła prowadzona przez Społeczne Towarzystwo Oświatowe, mające ponad 150 placówek w całej Polsce, ale też niepubliczna Katolicka Szkoła Podstawowa im. Świętej Rodziny.

Szkoły niepubliczne wszystkich typów łączy za to jedno - trzeba w nich płacić czesne, czyli miesięczną opłatę za naukę, plus jednorazową opłatę wpisową. Do tego zwykle dochodzi koszt mundurków, bo w szkołach prywatnych i społecznych uczniowie zwykle takowe noszą, oraz koszt wyżywienia, jeśli dziecko korzysta ze stołówki.

Czesne jest dość zróżnicowane, zależy od poziomu szkoły, liczby i jakości zajęć pozalekcyjnych, ale też od lokalizacji placówki. W Katowicach w szkole podstawowej Szkoła jak Dom na osiedlu Witosa czesne w klasach 1-6 wynosi w roku szkolnym 2019/2020 920 zł miesięcznie, a w klasach 7-8 - 940 zł. Czesne jest płatne przez 12 miesięcy w roku. Do tego jednorazowa opłata wpisowa 2000 zł. W Bielsku-Białej w prywatnej szkole Smyk czesne wynosi 670 zł miesięcznie (w wakacje - 335 zł), a opłata wpisowa to 700 zł. Za to w Chorzowie w Społecznej Szkole Podstawowej Stowarzyszenia „Szkoła Przyszłości” opłata miesięczna to 690 zł, a w społecznej Szkole z Charakterem im. Edyty Stein w Gliwicach - 450 zł miesięcznie przez cały rok i wpisowe 500 zł.

Kuszenie uczniów i rodziców

Za tę cenę szkoły niepubliczne kuszą m.in. większą liczbą lekcji języka obcego niż w szkołach publicznych (np. 5 godzin angielskiego w tygodniu już od pierwszej klasy), większą liczbą zajęć z matematyki, mniejszą liczbą dzieci w klasach, a nawet tym, że lekcje zawsze zaczynają się rano, a każda klasa uczy się w swojej sali. Niektóre szkoły oferują w cenie czesnego bezpłatny dowóz specjalnym szkolnym busem oraz organizują (za dodatkową opłatą) sobotnio-niedzielne wycieczki w góry. Zwykle takie szkoły zapewniają też opiekę psychologa i logopedy.

Wszystkie szkoły niepubliczne, jak jeden mąż, promują się nie tylko bogatą ofertą edukacyjną, ale też licznymi zajęciami pozalekcyjnymi.

- Rodzice trafiający z dziećmi do nas od zawsze chcieli kompleksowego objęcia dziecka opieką - mówi Jolanta Kałuża, dyrektor Zespołu Szkół Prywatnych w Katowicach na osiedlu Witosa. - Nie tylko dydaktyką od godz. 8 do 13, ale również zajęciami dodatkowymi, rzetelną opieką świetlicową. Rodzic oczekuje pełnej opieki, bo jak już przywozi dziecko z innej części miasta, a później musi iść do pracy, to chce opieki od rana, od 7, do godz. 17, bo do tej godziny mamy czynną szkołę. Szczególnie jest to ważne w przypadku młodszych dzieci, uczniów szkoły podstawowej czy przedszkolaków.

Funkcja opiekuńcza, nie tylko edukacyjna, jest bardzo ważna. U nas świetlica nie jest tylko przechowalnią. Rodzic oczekuje ciekawych zajęć, rozwijania hobby dziecka. By ten czas, który dziecko spędza w szkole po lekcjach, nie był stracony. Rodzice uczniów w szkole publicznej muszą poświęcać swój czas, by je wozić na zajęcia, czekać, aż się skończą. A czas to pieniądz - mówi Jolanta Kałuża.

- Nie lubię generalizowania, szczególnie że bardzo indywidualnie podchodzimy do każdego ucznia i ich opiekunów - mówi Monika Dziewałtowska-Bielecka, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej „Akademia Montessori” w Katowicach. - Gdybym mogła jednak pokusić się o podsumowania, to powiem, że rodzice i opiekunowie oczekują jakości (czyli widocznych efektów naszej pracy), zaangażowania - zarówno dyrekcja, jak i nauczyciele muszą być w pełni zaangażowani, stale dostosowywać działania do każdego z dzieci; w sposób interesujący i angażujący prowadzić zajęcia zgodne z programem nauczania. I, co równie ważne, mieć czas zawsze i dla każdego dziecka, i rodzica - dodaje.

Zajęcia pozalekcyjne w szkołach prywatnych czy społecznych zwykle są tak zróżnicowane, że dzieci i młodzież spokojnie mogą nie wyściubiać nosa ze szkoły od zakończenia lekcji do późnego popołudnia. Są kółka zainteresowań, np. teatralne, szachowe, muzyczne, plastyczne, ceramiczne, kulinarne, informatyczne, architektoniczne, są zajęcia sportowe, np. z karate, piłki nożnej. W świetlicach dzieci mogą korzystać np. z warsztatu młodego majsterkowicza. Zwykle raz w tygodniu - wyprawa na basen i nauka lub doskonalenie pływania, uczestnictwo w koncertach (np. w NOSPR).

Nie biznes, a misja

Czy szkoła prywatna to dobry pomysł na biznes? - Jeśli ktoś zakłada, że to jest tylko biznes, to to może się nie udać - uważa Jolanta Kałuża. - Jeśli ktoś ma ciekawy pomysł, misję, chce zrobić ciekawą edukację, ale nie nastawia się od razu na zyski, to w długiej perspektywie może to się okazać dobrym sposobem na życie - dodaje. Wtóruje jej Monika Dziewałtowska-Bielecka. - Każda szkoła, bez względu na strukturę własności, nie powinna być pomysłem na biznes, tylko na przyszłość, zarówno dla placówki, ale przede wszystkim dla dzieci. Moim zdaniem, szkoła jest dobrym pomysłem na realizację powołania (jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało) - mówi.

Transfery socjalne - 500+, 300+, teoretycznie powinny wspomóc prywatny sektor edukacji. Tymczasem szefowe prywatnych katowickich szkół nie obserwują takiego trendu. - My jesteśmy na rynku już dość długo i do nas wcześnie przychodzą zapytania - twierdzi Jolanta Kałuża. - Szkołę jak Dom założyłam 27 lat temu w 1992 roku, zaś Complex of Silesian International School 12 lat temu w 2007 roku. Ani 500+, ani zamieszanie na rynku oświatowym w otwarty sposób nie przysparzają nam klientów. Jeśli ktoś posyła dziecko do prywatnej szkoły, to zwykle ma tę decyzję już głęboko przemyślaną i chce współpracować z taką oświatą. To jest współpraca na wiele lat, w związku z tym nie można takiej decyzji podejmować pod wpływem chwili czy emocji - przestrzega.

- Zwiększenie zainteresowania w naszej szkole wiąże się głównie z naszą opinią - mówi Monika Dziewałtowska-Bielecka. - Nie potrafię powiedzieć, czy ma to związek z programem 500+, szczególnie że nasza placówka wspiera uczniów (i rodziców), którym szczególnie zależy na nauce w Akademii Montessori. Nasz program stypendialny stanowi realną pomoc, a rodzice są dumni i zadowoleni z jego efektów - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera