Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pseudokupcy na chodnikach

Michał Smolorz
Zerknąłem do archiwum: w "Dzienniku Zachodnim" zacząłem pisać w 1991 roku, od tego czasu wielekroć wracałem do tematu handlu ulicznego - jako nierozwiązywalnego problemu śląskich miast, ze stolicą województwa na czele. Sięgam teraz do gazety i cóż widzę? Po raz kolejny temat ten wraca, tradycyjnie jako kłopot nierozwiązywalny.

W PRL-u identyczny status miało zaopatrzenie ludności w papier toaletowy. Dziś w muzeach realnego socjalizmu znajdują się wiązki rolek papieru, przewieszane naonczas przez ramię jako wyraz chwilowego triumfu ludzkiej zaradności nad rządową niemożnością. Szturmy na sklepy, gdy władza "rzucała" papier toaletowy, przez kilkadziesiąt lat były tematem reportaży i filmów dokumentalnych. Kolejne pokolenia zachodnioeuropejskich i amerykańskich reporterów, utrwalających walkę o papier, zdobywały nagrody na festiwalach, i nikt nie chciał wierzyć, że to prawda, a nie inscenizacja. Bezsprzecznie dzisiejsza impotencja metropolitalnej władzy w zmaganiach z handlem ulicznym zasługuje na podobne miejsce w historii. Jeśli za kilkadziesiąt lat powstaną muzea okresu transformacji (a tak swoją drogą, jak długo może trwać transformacja?), powinny się tam znaleźć woskowe figury prezydenta Uszoka i niektórych jego kamratów z sąsiednich miast, na tle azjatyckich bazarów.

Obrońcy handlu ulicznego powołują się na jego symboliczne znaczenie, wszak właśnie ta gałąź gospodarki rozkwitła pierwsza u schyłku lat 80. ub. wieku. Stała się wtedy symbolem polskiej przedsiębiorczości: osławione łóżka polowe i składane stragany ("szczęki") przewoziły nas przez współczesny Rubikon od socjalizmu do kapitalizmu. Słynne Cezarowe powiedzenie alea iacta est (kość została rzucona) można odnieść właśnie do handlu chodnikowego z tamtego czasu - dzięki niemu nie było już powrotu do ekonomiki socjalizmu, rozpoczętej w 1948 r. przez ministra Hilarego Minca pamiętną "Bitwą o handel".

Łóżka polowe i "szczęki" po 40 latach ostatecznie wygrały tamtą bitwę i dlatego zasługują na wdzięczną pamięć - ale tylko tyle. Odegrały swoją rolę w historii i niech w historii pozostaną. Zresztą ówcześni pionierzy neokapitalizmu dawno urośli do rangi poważnych przedsiębiorców, zaś współcześni handlarze nie mają z nimi nic wspólnego: w większości to zastępy cwaniaczków łamiących reguły cywilizowanego miasta. Choć podnoszą krzyk, że krzywda im się dzieje, że nie będą mieli za co nakarmić dzieci i przejdą na zasiłek - to nie może być argument do ulicznej anarchii.
Owszem, istotą miast przez kilkaset lat był "rynek" jako centralne miejsce przeznaczone właśnie na handel. Tam zjeżdżali się rolnicy z okolicznych wsi oraz wędrowni handlarze, tam zaopatrywali się mieszczanie w dobra codziennego pożytku, a w wielu europejskich językach słowa "rynek" i "targ" (Markt, market, marché) są tożsame. Jednak już w średniowieczu zaczęto ten handel cywilizować. Najpierw były to ograniczenia do wyznaczonych dni w tygodniu (jeden, maksimum dwa), w pozostałe dni handel na rynku był zakazany, a mieszkańcy zaopatrywali się w coraz liczniejszych składach, czyli sklepach. Aż wreszcie od XIX w. wszystkie szanujące się miasta zaczęły budować hale targowe i tym samym handel targowiskowy ostatecznie znikł z ulic i centralnych placów europejskich metropolii. Dawniejsze "rynki" stawały się ich reprezentacyjnymi miejscami, przeznaczonymi dla urzędów, banków i luksusowych sklepów oraz gastronomii. Jeśli rolnicy, rzeźnicy i inni producenci żywności chcieli sami sprzedawać swoje towary bez pośrednictwa miejskiego handlu, mogli to robić tylko na wykupionych stanowiskach hali targowej. Jeśli gdzieś pozostały bazary, to na podmiejskich placach, daleko od centrów.

Katowice także miały swoją halę targową; dzisiejszy "Supersam" przy ul. Skargi aż do lat 60. ub. wieku (nawet w realnym socjalizmie!) spełniał właśnie taką funkcję. Dopiero potem przerobiono go na socjalistyczny "dom towarowy" na wzór sowieckich "uniwiermagów".

Urzędnicza niemoc w sprawie likwidacji tandetnego ulicznego pseudokupiectwa jest już irytująca, podobnie jak zasłanianie się "złym stanem prawnym" - uniwersalnym usprawiedliwieniem każdej niekompetencji. Niech to także będzie element przedwyborczych rozliczeń kandydatów do prezydenckich foteli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!