Posada selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski stanowi odpowiednik krzesła elektrycznego, przez które cyklicznie przepuszcza się prąd. Dlatego jedną z cech, jakie musi posiadać Naczelny Trener RP, jest gruboskórność i umiejętność maskowania emocji, by nie stroić pociesznych min, wywołujących rechot gawiedzi, co prowadzi do upadku autorytetu osoby i stanowiska.
Jerzy Brzęczek, niestety, w tej kategorii radzi sobie podobnie jak w kontekście boiskowych wyników prowadzonej przez siebie kadry, czyli bez zwycięstw, a wręcz przeciwnie. Najpierw z uporem godnym lepszej sprawy spośród wielu zasłużonych bramkarzy na swojego asystenta wybrał człowieka, którego rękawice ubrudzone zostały po wsze czasy aferą korupcyjną, potem dał się wciągnąć dziennikarzom w słowną gierkę prowadzącą do spięcia z Robertem Lewandowskim, po drodze wygłosił histeryczne oświadczenie o medialnym prześladowaniu Jakuba Błaszczykowskiego, a teraz nie zrozumiał żartu Michała Pola i strzelił do niego z telewizyjnego ekranu dedykacją, która ośmieszyła nie adresata, a nadawcę komunikatu. W dodatku było to podszyte niezrozumiałą satysfakcją z nieprzegrania meczu, który po pierwsze, można było wygrać (lub chociażby walkę o zwycięstwo zamarkować), a po drugie – jeśli cokolwiek udowodnił, to była to właśnie dojmująca zachowawczość selekcjonera. Brzęczek bronił wszak wyniku w momencie, gdy jego zespół miał przewagę liczebną, a rywal sprawiał wrażenie mało zdeterminowanego, by zrobić mu krzywdę. Szkoda tej pasywności z punktu widzenia kibiców, budowania wizerunku tej kadry i zmarnowania okazji, by w warunkach bojowych sprawdzić ofensywne ustawienia, zamiast powielania niskiego pressingu z niechlubnego mundialowego meczu z Japonią.
W takim kontekście wygłoszona z triumfalną miną dedykacja dla dziennikarza zabrzmiała niepoważnie, a przede wszystkim pokazała słabość Brzęczka, którego odporność na krytykę – w kontekście wpisu dyrektora Onetu o zmianie szyldu kadry U-21, to słowo jest zresztą całkowicie nieadekwatne – wciąż jest na poziomie końcówki pracy w GKS-ie Katowice. Przypomnijmy: sfinalizowanej niezwykłą rejteradą za pośrednictwem esemesa, wysłanego do prezesa klubu z szatni – czasem mówi się, że wręcz z ławki – po meczu z Kluczborkiem.
Adam Nawałka z dziennikarzami też nie miał łatwo, ale przyjął znaną zasadę, że milczenie bywa złotem. Warto, by Brzęczek wziął z niego przykład, zanim swoją srebrną mową zrobi krzywdę nie tylko sobie, ale i reprezentacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?