Na pierwszy rzut oka może wydawać się niezwykłe, że sprawa murawy na Stadionie Narodowym musiała trafić aż do rąk premiera Mateusza Morawieckiego. Dopiero po chwili zdziwienie ustępuje na rzecz świadomości, że szef rządu jest przecież jednocześnie ministrem sportu, bo nikt inny nie zdecydował się na wzięcie tego resortu na własne barki (wróble ćwierkają, że także uznawana za główną kandydatkę Dagmara Gerasimuk nie zdecydowała się na objęcie teki).
W ten sposób trawa stała się Trawą Narodową, ale właśnie w tym kontekście warto premierowi i jednocześnie posłowi z naszej ziemi przypomnieć jedno: także Stadion Śląski ma status Narodowego i to już od 1993 roku, gdy w Warszawie na al. Księcia Józefa Poniatowskiego 1 piłkę co najwyżej można było kupić na największym bazarze Europy.
Chorzowski Kocioł Czarownic dzięki wtorkowej kompromitacji stołecznego konkurenta ma szansę, by o sobie przypomnieć piłkarskiej Polsce. A Wojciecha Szczęsnego - za jego wypowiedź - powinien mianować swoim ambasadorem. Ośmielam się twierdzić, że byłaby to decyzja bardziej efektywna niż powierzenie tej roli gwiazdom lekkiej atletyki, która na Śląski przeszczepiana jest zdecydowanie na siłę.
Nie przegapcie
Zobaczcie koniecznie
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?