Restauracje masowo dołączają do pyszne.pl, by ratować się przed katastrofą. Ponad 1000 lokali dołączyło w tym roku, więcej niż w całym 2019

Mogłoby się wydawać, że jedną z firm, która może zarobić na epidemii koronawirusa jest pyszne.pl, największy serwis do zamawiania jedzenia online w Polsce. Ma on siedzibę we Wrocławiu, ale jest częścią międzynarodowej korporacji, należy do Takeaway.com - wiodącego serwisu do zamawiania jedzenia online w Europie kontynentalnej i Izraelu.

Ta platforma jest pośrednikiem - łączy klientów zainteresowanych zakupem jedzenia na wynos albo z dostawą do domu z restauracjami oferującymi te opcje.

Ponieważ według obostrzeń będących efektem walki z pandemią koronawirusa SARS CoV-2 restauracje nie mogą już serwować dań w lokalu, a jedynie sprzedawać je na wynos albo na dowóz, właściciele lokali gastronomicznych, którzy wcześniej opierali się głównie na klientach, którzy jedli na miejscu, na szybko musieli szukać możliwości sprzedawania dań m.in. przez internet. Nieliczni mają strony internetowe z opcją zamówień on-line.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni do współpracy z Pyszne.pl zgłosiło się prawie 1000 nowych restauracji. To prawie tyle, ile zarejestrowaliśmy w całym roku 2019 - mówi Anna Bielecka, manager PR Pyszne.pl

Anna Bielecka dodaje, że firma pyszne.pl dokłada wszelkich starań, żeby jak najszybciej rejestrować nowe restauracje w systemie. - Zdajemy sobie sprawę, że od tego mogą zależeć losy ich biznesu. Obsługę zgłoszeń wspierają obecnie także pracownicy innych działów. Rekrutacja osób z zewnątrz trwa - informuje.

Pyszne.pl działa jako pośrednik, i za pośrednictwo pobiera prowizję. Wynosi ona 13 proc. netto.

Restauratorzy burzą się, że prowizja w dzisiejszych ciężkich dla gastronomii czasach jest za wysoka i firma, chcąc pójść na rękę restauracjom, których przybywa w serwisie w lawinowym tempie, powinna obniżyć, przynajmniej na czas pandemii, tę prowizję.

Jak mówi Bielecka, serwis pyszne.pl wbrew powszechnej opinii wcale nie notuje rekordowych zysków i nie zarabia kokosów na trudnej sytuacji w gastronomii. - Dla nas to też jest bardzo trudna sytuacja. Znacznie lepiej pracowało się nam przed epidemią, gdy można było przewidzieć wiele rzeczy, rozwój odbywał się stabilnie. Wiele restauracji, z którymi współpracowaliśmy, zamknęło się na czas epidemii. Dołącza wiele nowych, które staramy się jak najszybciej włączyć do systemu, ale ogólna liczba zamówień nie wzrasta, raczej jest ciągle na tym samym poziomie. Obserwujemy uważnie sytuację, badamy też, jak zachowują się podobne do nas biznesy na zachodzie. Nie możemy podejmować pochopnych decyzji, bo, owszem, jesteśmy dużą firmą, ale my też nie wiemy, kiedy skończy się stan epidemii i wrócimy do normalności - dodaje Anna Bielecka, manager PR Pyszne.pl.

Pyszne.pl to największy serwis do zamawiania jedzenia online, ale nie jedyny. W większych miastach sporą popularnością cieszą się aplikacje Uber Eats i Wolt, służące do zamawiania jedzenia z dostawą (kurierzy z Wolta i Ubera poruszają się po miastach na skuterach albo rowerach). Jednak te firmy operują głównie w dużych miastach, i to w okolicach centrum. Różnią się od pyszne.pl tym, że restauracje nie muszą mieć dowozu we własnym zakresie, kurierów zapewniają Wolt albo Uber Eats.

Uber Eats w związku z epidemią zdecydował się na poszerzenie promienia dostaw i uruchomienie odbioru osobistego z większości restauracji.

Praktycznie wszystkie platformy do zamawiania online mają opcję "dostawy bezkontaktowej” - podczas składania zamówienia wystarczy wybrać opcję “pozostawienie pod drzwiami”.