Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa ze starostą żywieckim Andrzejem Kalatą, kandydatem do Senatu w okręgu wyborczym nr 79

Kamil Lorańczyk
Kamil Lorańczyk
Starosta żywiecki Andrzej Kalata.
Starosta żywiecki Andrzej Kalata. Archiwum DZ
Głównym moim zadaniem, które angażowało mnie całe dwie kadencje i nawet dłużej, był szpital. On już jest, drugiego nie wybudujemy. Udało nam się wyremontować zdecydowaną większość obiektów powiatowych. Niewiele ich zostało. Można powiedzieć, że w trakcie są kolejne. To nie znaczy, że w tym powiecie nie będzie co robić. Ale pewny etap został zamknięty i zakończony – mówi Andrzej Kalata, starosta żywiecki, kandydat do Senatu w okręgu nr 79 – obejmującym obszar powiatów cieszyńskiego i żywieckiego.

Wiem, że to pytanie z małym wyprzedzeniem, ale czy nie będzie panu po prostu żal rozstać się ze stanowiskiem starosty?

Najpierw trzeba zostać wybranym na senatora, bo mówiąc o tym teraz trochę dzielimy skórę na niedźwiedziu. Na pewno będzie żal i to głównie ze względu na te osoby, które miałem okazję spotkać pełniąc funkcję starosty, wicestarosty, a jeszcze wcześniej radnego.

Pana poprzednik pełnił funkcję starosty przez 16 lat. Pan jest na tym stanowisku blisko dekadę. Skąd więc pomysł by coś zmienić, a właściwie wybrać kandydowanie do Senatu?

Jeżeli chodzi o pomysł startu do parlamentu, to nie ma co ukrywać, że od samego początku współpracujemy z posłem Matuszynym. Choćby z tego prostego faktu nie mógłby to być Sejm. Mieszkamy w tej samej miejscowości, to byłoby bardzo dziwne, jakbyśmy ze sobą konkurowali. Nigdy nie miałem zamiaru tego robić. Natomiast można powiedzieć, że Senat pojawił się bardzo niespodziewanie. Nie zakładałem tego, że wystartuję. Senator Kopeć jednak zrezygnował. Dowiedziałem się o tym nagle, a w zasadzie jak zadzwonił telefon z pytaniem, czy zgodzę się kandydować. Przyznam, że jeszcze była szersza lista i miałem nadzieję, że z tej szerszej listy zostanie wybrany ktoś inny. Jeśli padło pytanie, to odpowiedziałem, że zgadzam się. I po paru dniach moja kandydatura została przyjęta. Nie ukrywam, że zastanawiałem się jeszcze. Ale jestem zdania, że jak powie się tak, to trzeba iść dalej. Na pewno jest to dylemat. Wiadomo, że funkcja senatora jest funkcją bardzo zaszczytną, często to jest takie zwieńczenie karier politycznych, samorządowych, ale nie jest to bezpośrednie działanie, tak jak w przypadku mojej funkcji samorządowej.

W pewnym sensie to nowa szansa.

Myślę o tym w ten sposób. Jeżeli komuś udało się coś zrobić w samorządzie gminnym, to powinien próbować czegoś więcej w samorządzie wojewódzkim. Potem ewentualnie może starać się w wyborach do Sejmu czy Senatu. Sądzę, że w powiecie żywieckim mamy się czym pochwalić. Głównym moim zadaniem, które angażowało mnie całe dwie kadencje i nawet dłużej, był szpital. On już jest, drugiego nie wybudujemy. Udało nam się wyremontować zdecydowaną większość obiektów powiatowych. Niewiele ich zostało. Można powiedzieć, że w trakcie są kolejne. To nie znaczy, że w tym powiecie nie będzie co robić. Ale pewny etap został zamknięty i zakończony. I może trzeba dać po prostu możliwość wykazania się innym, młodszym.

Teraz może czas na wyzwanie rozszerzone o powiat cieszyński. Na tym terenie problematyczna jest sytuacja Szpitala Śląskiego w Cieszynie. Może to jest jedno z tych kluczowych zadań, które trzeba podjąć?

Nie ukrywam, że z powiatem cieszyńskim mieliśmy kontakt na zasadach sąsiedzkich. Z każdym ze starostów miałem ten kontakt mniejszy lub większy. Tutaj będzie trzeba skupić się przynajmniej na tych dwóch powiatach. Taki jest ten okręg wyborczy, co nie oznacza, że senator skupia się tylko na tym. Są też ogólnopolskie zadania. Na pewno te dwa powiaty będą równie angażować moją pracę. Zastrzegam jednak, że ta praca to nie tylko te obszary. A mówię o tym dlatego, że nigdy nie lubiłem, jak radny a jeszcze bardziej członkowie zarządu, skupiali się tylko na swoich miejscowościach, swoich okręgach wyborczych. Zawsze im powtarzałem: „pamiętajcie, my jesteśmy radnymi czy członkami zarządu całego powiatu. Musimy brać pod uwagę wszystkie gminy, również takie, które nie mają swoich radnych”. To nie zawsze tak jest. W większości wypadków radni skupiają się na tym swoim malutkim obszarze. Podobnie jest w gminach. Moim zdaniem niezbyt dobrze to służy samorządom. Dlatego ja się tu zastrzegam. A odnosząc się do zadań, chciałbym trochę swojego doświadczenia przenieść do parlamentu. Marzyłoby mi się, że jeśli zapadają jakieś decyzje, podejmowane są ustawy związane z samorządem, to są one najpierw konsultowane z samorządowcami. Zmienia się na przykład ustawa – Prawo budowlane czy są zmiany w rozporządzeniach związanych z geodezją, komunikacją. Moim zdaniem za każdym razem powinna być dyskusja i konsultacja z dyrektorami tych wydziałów. To naprawdę nie kosztuje dużo, żeby zrobić takie spotkanie w ministerstwie i porozmawiać. Decyzję można podejmować już według własnego uznania, ale wcześniej zapytać i spróbować dowiedzieć się, jakie dana ustawa czy rozporządzenie mogą nieść skutki długofalowe dla mieszkańców czy urzędników. Tego naprawdę brakuje. Chciałbym w Senacie przebić się właśnie z takimi informacjami. Wiele niestety różnych zmian prawa nas dotyka.

Jako starosta dostrzega pan problemy finansowania szpitali pod tym względem, że za mało środków wpływa do powiatów?

To jest pewne uogólnienie, że za mało. Ja niestety przez cztery lata próbowałem wytłumaczyć, że ryczałt, który został wprowadzony, mówiąc kolokwialnie, powoduje, że my leczymy 100 pacjentów, a zapłacą nam za 50. Z kolei były sytuacje, że szpitale leczyły 50, a płacono za 100 i tylko dlatego, że w 2015 roku jeden szpital miał świetny rok, przyjął wielu pacjentów i wykonał dużo „punktów JGP”, na bazie których te ryczałty były obliczane. A inny z różnych powodów miał bardzo zły rok i akurat wtedy wykonał ich mniej. Potem to już było niezmienne. Przez lata zwrócono uwagę na ten problem i zaczęto uwalniać coraz więcej świadczeń jako tzw. świadczenia nielimitowane, czyli już nie wchodziły w ryczałt. Według mnie finansowanie szpitali nie jest obecnie złe. Ale jest jeden warunek – trzeba przyjmować pacjentów. Trzeba pacjentów badać, leczyć i wtedy wyceny punktów będą się zgadzać. Szpital musi też mieć określoną liczbę porodów, operacji i badań, a gdy się to wszystko zsumuje to sytuacja szpitala jest bardzo dobra. Jak się okazało, Szpital Żywiec jest odpowiedzią na olbrzymie potrzeby w naszym powiecie i nie tylko. Szpital w ciągu trzech lat dwukrotnie zwiększył liczbę wykonywanych świadczeń, a w niektórych sytuacjach nawet trzykrotnie. Mamy bardzo nowoczesny sprzęt i dobrze wykształconą kadrę. Gwarantujemy dostępność dla mieszkańców.

Zahaczając o potrzeby mieszkańców powiatu żywieckiego, zapytam o działania związane z rewitalizacją połączenia kolejowego z Żywca w kierunku Krakowa.

Potoczyło się to bardzo korzystnie dla nas. Jako powiat braliśmy udział w działaniach, które zmierzały do tego, aby ta linia przetrwała, a następnie została zmodernizowana. Składaliśmy się też na stworzenie koncepcji przebudowy tej linii. Wspieraliśmy również ideę złożenia wniosków przez województwa małopolskie i śląskie, a przy tym zadeklarowaliśmy udział własny. Szczęśliwie dla nas linia znalazła się w planie PKP do modernizacji. Tutaj już nasza rola się skończyła. Gdyby nie ta aktywność być może tej linii już by nie było. Tam trzeba przede wszystkim modernizacji i zwiększenia szybkości. Mając pociąg, który pojedzie z Żywca do Krakowa z prędkością 120 km na godzinę, opłaca nam się nawet w słoneczny dzień pojechać tam, żeby pospacerować po rynku, już nie mówiąc, jakie byłoby to ułatwienie dla studentów, którzy męczą się pokonując tę trasę autobusami.

Odniosę się także do działań prowadzonych przy granicy ze Słowacją. Tymczasowe kontrole na wjeździe m.in. do Zwardonia w miarę potrzeb powinny zostać wydłużone?

W tej sytuacji naprawdę kłania nam się „Paragraf 22” Hellera. Wszyscy uchodźcy złapani na granicy są odstawiani na stronę słowacką, a Słowacy ich wypuszczają i oni za pół godziny są w kolejnym samochodzie, który próbuje przejechać polską granicę. To tak w dużym uproszczeniu, bo jak zostaną złapani „nielegalni”, to funkcjonariusze Straży Granicznej muszą spróbować ich spisać. Niestety oni nie mają żadnych dokumentów. To zajmuje dużo czasu, generuje koszty, każdego trzeba wstępnie przesłuchać, a żeby to zrobić trzeba mieć biegłego tłumacza. Po prostu to jest masa pracy do wykonania. Ale cóż, granica powinna być teoretycznie szczelna, więc nasze służby dwoją się i troją. Wydaje mi się, że obecnie cel prowadzenia kontroli na przejściu ma wysłać sygnał uchodźcom, że tzw. szlak bałkański w tym miejscu jest zablokowany. Jest to więc próba ich zniechęcenia. Uważam, że to dobry ruch, bo może akurat cały ten strumień zatrzyma. Być może rozwiązanie leży po stronie krajów sąsiadujących z Syrią. Tam można byłoby spróbować zrobić analizę: kto ma jaki zawód, kto chce pracować i ewentualnie Europa by tych ludzi przyjmowała, czyli konkretne osoby, które chcą tu zamieszkać, pracować. Te pieniądze, które w miliardach wydaje się na zasiłki, mogłyby zostać w części przekazane na pomoc tam na miejscu. Do Europy ściągane byłyby konkretne osoby. Wyszłoby to całą Europę dużo taniej. Ale trzeba byłoby zachować uszczelnione granice, aby nikt tu nielegalnie nie był dowożony.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera