Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dominik Ździebło, czyli bohater z mojej ulicy ZDJĘCIA

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa
Dominik Ździebło, czyli bohater z mojej ulicy
Dominik Ździebło, czyli bohater z mojej ulicy Książka: Dramat zaklęty w listach
Słynny „Kordian”, bohater ze Śląska, w czasach wojny dowódca „Żelbetu”, czyli największego zgrupowania Armii Krajowej na południu Polski. Dominik Ździebło pochodzący z Jastrzębia-Zdroju to postać legendarna.

55 lat mija w tym roku od śmierci Dominika Ździebły-Danowskiego, legendarnego śląskiego bohatera, który pochodził z Jastrzębia-Zdroju. Pamięć o nim nie zagasła, o czym świadczy m.in. międzyszkolny konkurs prac dotyczących słynnego „Kordiana”, który odbył się w Zespole Szkół nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju. „Bohater z mojej ulicy” – zaczynała się jedna z najlepszych prac.

„To był rasowy Ślązak. Twardy, nieustępliwy”
Gniazdo rodu Zdziebłów mieściło się od zawsze w Szerokiej (dziś jest to sołectwo Jastrzębia-Zdroju), ale w XIX wieku rodziny rozeszły się do różnych miejscowości. Część została w Jastrzębiu-Zdroju, część wylądowała w niedalekich Pawłowicach (dziś to powiat pszczyński). Dominik Ździebło pochodził dokładnie ze wsi Pochwacie (obecnie część Jastrzębia-Zdroju), gdzie urodził się 31 lipca 1914 roku.

– Zdziebłowie byli głównie rolnikami, mieli duże gospodarstwa – mówi dr Joanna Zdziebło, nauczycielka historii z Zespołu Szkół nr 2 w Jastrzębiu. – Tak też było w przypadku rodziców Dominika. Już przed wojną ród starał się wykształcić przynajmniej niektórych swoich synów, co skutkowało tym, że z tych rodzin pochodzili liczni księża, misjonarze i lekarze – podkreśla.

– O Dominiku słyszałam w dzieciństwie od moich dziadków, którzy byli sąsiadami rodziny Ździebło. A już jako uczennica podstawówki, później liceum, wielokrotnie brałam udział w spotkaniach z siostrą Dominika, panią Anną – wspomina pani Joanna. – Paradoksalnie, nie mogła ani słowem opowiedzieć o swoim bracie, bo władze komunistyczne po zakończeniu wojny prześladowały bohaterów – dodaje.

Historię Dominika, w roku, w którym mija 55. rocznica jego śmierci, mogliśmy przypomnieć sobie kilka dni temu podczas międzyszkolnego konkursu prac na temat „Kordiana”, który odbył się właśnie w Zespole Szkół nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju.

Pojawił się na nim nawet najmłodszy i jedyny żyjący spośród trzech synów Dominika, Jacek Ździebło. Był niezwykle wzruszony. – Bardzo mnie cieszy, że pamięć o moim tacie nie zanika, jestem z niego dumny – podkreślał Jacek Ździebło. Jak mówi, nie pamięta dokładnie taty, bo ten odszedł zaledwie rok po jego narodzinach. – Ale rodzina mi o nim opowiadała. To był prawdziwy, rasowy Ślązak. Twardy, nieustępliwy – wylicza.

Dopiero po tym, jak obalono władze komunistyczne, szersze grono odbiorców mogło bliżej poznać historię Dominika. Szkołę podstawową ukończył w Jastrzębiu, a maturę uzyskał w 1933 roku w Państwowym Gimnazjum w Rybniku (obecnie mieści się tam I Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Śląskich).

Codziennie musiał wstawać wcześnie rano, by piechotą dojść do dworca kolejowego w Jastrzębiu, skąd jechał pociągiem do rybnickiej szkoły. Po skończeniu zajęć zawsze wracał do domu, by pomóc w gospodarstwie. Później studiował na Akademii Handlowej w Krakowie, gdzie ukończył trzy wydziały: ogólnohandlowy, samorządowy i pedagogiczny.

Helena zawróciła mu w głowie na całe życie
Przełom w jego prywatnym życiu nastąpił w styczniu 1936 roku, kiedy odwiedzał w Bielsku-Białej swoją siostrę Annę, uczęszczającą do prywatnej szkoły sióstr Notre Dame. Kolega prosił go o zaniesienie listu rodzinie Klimasów, a gdy to zrobił, spotkał 14-letnią wówczas Helenę, swoją przyszłą żonę.

Jego kariera w służbach wojskowych nabrała rozpędu w 1938 roku, kiedy rozpoczął szkolenie w Dywizyjnym Kursie Podchorążych Rezerwy w Brześciu, skąd systematycznie pisał listy do Heleny. Szkolenie ukończył z piątą lokatą w zakresie specjalizacji przeciwpancernej, a w sierpniu 1939 roku, kilka dni przed wybuchem wojny, założył mundur. 27 sierpnia 1939 roku na dworcu PKP w Katowicach-Ligocie musiał rozstać się z Heleną na blisko siedem lat.

– Byli już wtedy zaręczeni, więc rozstanie było dla nich trudne – mówi dr Józef Musioł, autor publikacji o „Kordianie”, m.in. książki o wielkiej miłości do Heleny: „Dramat zaklęty w listach”. – Trwali jednak w przyjaźni i miłości, mimo dzielących ich kilometrów – dodaje. Dr Musioł zdradza, że kiedy Dominik przyjechał w mundurze podporucznika do Pochwacia, by pożegnać się z rodziną, w piwnicy jego domu „zakopano” skrzynię z jego rzeczami. – To było swoistego rodzaju pożegnanie lub może przechowanie symboli II RP – mówi.

Uratował od zniszczenia Kraków w 1944 roku?
We wrześniu 1939 roku Dominik trafił do obozu jenieckiego w Radomiu. W listopadzie tego samego roku razem ze swoim dowódcą zbiegł i znalazł się w Krakowie. Dominik na własną rękę nawiązywał kontakty, z pomocą kolegów ze studiów i poprzez działalność w organizacjach studenckich, ze środowiskami wyższych uczelni. Grupowały się one bowiem, tworząc zlepek ludzi mających chęć walki z niemieckim okupantem.

Wkrótce zorganizował również armię podziemną i został dowódcą zgrupowania „Żelbet” Armii Krajowej. – To nie było tak, że on nagle został dowódcą „Żelbetu”. On pracował na to przez długi czas, z niezwykłą dokładnością. Budował zręby od małej formacji, krok po kroku, by dojść do zgrupowania AK. Nie był zawodowym oficerem, choć podlegali mu nawet pułkownicy, czyli wojskowi o stopniach o wiele wyższych niż jego. Tak jednak bywało w czasach szczególnych – mówi dr Józef Musioł.

I wspomina, że Dominik, jako młody podporucznik, był bardzo wykształcony. Skończył trzy fakultety. – A nie pochodził z bogatej rodziny, tylko średniozamożnej. Był rolnikiem, jednym z nas w tamtych czasach – podkreśla Musioł.

Dominik Ździebło był dowódcą jednostki AK, liczącej ponad 5 tys. żołnierzy. Jego działalność obejmowała Kraków, ziemię miechowską, myślenicką, olkuską, Beskid Wyspowy i Podhale. Kochał Kraków i nigdy nie pozwolił na walki w tym mieście. Robił wszystko, by nie dopuścić do wybuchu powstania, ponieważ bał się, że okupanci wysadzą w powietrze zabytki i zginą tysiące ludzi. Według dr. Musioła, Kraków zawdzięcza Ździeble ocalenie od zniszczenia w 1944 roku.

CZYTAJCIE DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

– Jego działania były racjonalne, wyważone. Czasem u zawodowych oficerów włącza się taki trybik „za wszelką cenę musimy to zrobić”, ale on taki nie był. Zastanawiał się, czy ludność nie zostanie za bardzo pokrzywdzona? Czy „sukces” działań jest tego wart? Był przeciwnikiem spektakularnych poczynań. Mógłby zgładzić generalnego gubernatora, ale w rozpoznaniu wychodziło, że zginą tysiące ludzi, a okupanci zamieniliby Kraków w proch. Na to nie mógł pozwolić – podkreśla dr Musioł.

Adiutant przekręcił nazwisko bohatera?
Przez cały okres wojny Dominik ukrywał się, zmieniając wygląd i pseudonimy. Wśród tych, które posiadał – „Ryś” czy „Zaremba” – najbardziej znany był jako „Kordian”. Po okupacji dodał sobie jeszcze do nazwiska drugi człon: Danowski. Według niektórych doniesień, to właśnie wtedy przypadkowo przeinaczono mu człon pierwszego nazwiska. Ze „Zdziebło” na „Ździebło”.

– Spotkałem człowieka, który dostał rozkaz wymyślenia mu drugiego nazwiska. To był jego adiutant z Warszawy. I chyba on to nazwisko przeinaczył, tak poszło w papierach i zostało do dziś – wspomina dr Józef Musioł. – W rodzie Zdziebłów wszystkie nazwiska, tak jak moje, pisało się przez „z”. Tutaj mamy „ź”, więc mogło to być prawdopodobne – zastanawia się dr Joanna Zdziebło.

Dominik 12 grudnia 1945 r. rozwiązał „Żelbet”, a służbę skończył w stopniu majora. Został odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Virtuti Militari, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Polska Ludowa w 1945 r. nadała Dominikowi Odznakę Grunwaldzką oraz Medal Zwycięstwa i Wolności. 29 grudnia 1946 roku w Słubicach nad Odrą Dominik wziął ślub z Heleną, która przeżyła zesłanie na Syberię w czasie, gdy Dominik walczył w szeregach AK. Jego historia jednak na tym się nie skończyła. 14 stycznia 1948 roku urodził się mu pierwszy syn – Jan, a 1 lutego 1949 r. drugi syn – Zbigniew.

Po narodzinach syna został aresztowany
Praktycznie w tym samym czasie w domu przy ul. Kopernika 13 w Katowicach służby aresztowały Dominika. Ten ufnie otworzył drzwi, bo myślał, że to lekarz przyszedł odebrać poród jego żony. „Kordian” trafił do Warszawy, wieźli go pod płachtą ciężarówki. Bili. Próbowali wmówić, że Helena znalazła sobie innego partnera, ale nie uwierzył. Poddawano go więc licznym torturom. – Jedną z tortur miała być groźba amputacji obu nóg, ale tej amputacji na szczęście odmówił lekarz – mówi Joanna Zdziebło.

Po ponad sześciu latach, 3 listopada 1955 roku, Dominik został zwolniony. Był wrakiem człowieka, cierpiał na wiele dolegliwości. Pięć lat później, 13 czerwca 1960 roku, urodził się jego trzeci syn – Jacek. Rok później, w kwietniu, Dominik przeszedł pierwszy zawał serca. Drugi zawał przyszedł 13 stycznia 1962 r. i okazał się śmiertelny. „Kordian” zmarł w biały dzień, na ulicy Młyńskiej w Katowicach.

Kiedy dr Józef Musioł przygotowywał książkę o „Kordianie” i Helenie, o ich wielkiej miłości, obiecywał, że zrobi to jak najszybciej może. – Obiecałem Helenie, że zdążę przed jej śmiercią. Chciałem to dla niej zrobić, zasługiwała na to – wspomina. I zdradza nam, że choć niewiele osób o tym wie, Helena zdążyła przeczytać książkę, choć zmarła w 2013 roku, w wieku 91 lat, krótko przed jej oficjalną premierą.

– Uprosiłem wydawnictwo, by wydrukowało mi jedną książkę przedpremierowo, specjalnie dla niej. Udało się – cieszy się dr Musioł. Oficjalnej premiery książki doczekał tylko najmłodszy syn bohatera – Jacek Ździebło. – Zawsze będę dbał o to, by pamięć o moim tacie nie zaginęła – podkreśla pan Jacek.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Czy dostałbys się do policji? PRAWDZIWE PYTANIA TESTU MULTISELECT

Wypadek koszmar: TIR spadł z wiaduktu w Katowicach ZDJĘCIA

Znasz język śląski? Przetłumacz te zdania QUIZ JĘZYKOWY II

Kuchenne rewolucje w Katowicach ze skandalem w tle WIDEO

tyDZień - informacyjny program Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!