Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trupy grają w karty, coś straszy na szychcie [HISTORIA DZ]

Grażyna Kuźnik
90 lat temu wielu Ślązaków podawało dla żartu,że najstraszniejszym dniem w ich życiu było zawarcie związku małżeńskiego oraz stały widok teściowej. Redakcja uznawała to za wierutne kłamstwo i  wypowiedzi odrzucała.
90 lat temu wielu Ślązaków podawało dla żartu,że najstraszniejszym dniem w ich życiu było zawarcie związku małżeńskiego oraz stały widok teściowej. Redakcja uznawała to za wierutne kłamstwo i wypowiedzi odrzucała. Muzeum Śląskie
90 lat temu gazeta „Polonia” zapytała swoich czytelników o najstraszniejsze wydarzenie w życiu. Odpowiedzi były różne, ale każda wiele mówiła o życiu Ślązaków.

Odpowiedzi na ankietę “Co najstraszniejszego spotkało mnie w życiu?” gazety “Polonia” ujawnia poczucie humoru Ślązaków, nawet podczas zagrożeń w kopalniach i hutach. W nadesłanych wspomnieniach pojawiło się też wiele incydentów związanych z powstaniami i wojną światową, losem zwykłego żołnierza. Są również echa prawdziwych tragedii; do nich należy wypadek górniczej windy w szybie „Gothard” i śmierć 25 górników w 1898 roku. To była jedna z największych górniczych katastrof na Górnym Śląsku. Górnicy spadli z wysokości aż 83 pięter. Uratował się tylko Emanuel Kurek z Orzegowa i to on odpowiedział na ankietę „Polonii”. Do fatalnej windy wszedł wtedy sztygar Artur Keihl.

W tamtych latach był karygodny zwyczaj w „Gothardzie”, jak ustali to potem komisja, że kiedy do windy wsiada sztygar, to „sygnalista na nadszybiu nie zamyka furtek w windzie”. Po sześciu metrach zjazdu mechanizm blokujący zawodzi. Po 200 metrach dźwig rozwala drewniane rusztowanie, które chroni dostęp do kolejnej przepaści. To pogłębiany szyb, jeszcze nie obmurowany, bez ślizgaczy, po których porusza się winda. Drzwi otwierają się, górnicy wysypują się w tę otchłań jak ziarnka. Ciała górników są poszatkowane, a wśród tej zgrozy ratownicy odnajdują całego i żywego Emanuela Kurka. Młody górnik był przytomny, umiał nawet opowiedzieć, co się stało. Nie miał poważnych obrażeń, żadnych złamań. Mówił, że zawsze w windzie trzymał się pręta nad sobą. Nie wrócił już do kopalni. Zajął się uprawą roli i hodowlą w Bujakowie .

W 1926 r. w województwie śląskim wciąż żywa jest pamięć o wojnie światowej, trzech powstaniach, plebiscycie z 1921 r. Kiedy więc gazeta Wojciecha Korfantego „Polonia” rozpisuje ankietę z pytaniem:”Co najstraszniejszego spotkało mnie w życiu?”, czytelnicy zasypują redakcję głównie wspomnieniami z tamtych lat. Ale nie brakuje również żartów, aż redaktorzy muszą zaznaczyć, że opisy małżeńskich cierpień nie będą przyjmowane.

Oto co przydarzyło się kiedyś pewnym Ślązakom: „Szychta! Chwała Bogu! Jako najmłodszy musiałem zabezpieczyć wszystkie bariery. Tymczasem kamraci szybko się oddalili, ostatni trzasnął tamą i zostałem bez światła. Zapałek ani śladu. Począłem wołać. Byli już jednak daleko. A więc omackiem, po szynach na szyb. Żeby tylko ominąć dusik. Prędzej, prędzej! To tutaj przecież straszy Froncek Warzecha, ten co zawsze śpiewał “Immer noch Schnäpschen”. Nagle od dusika światło i chichot: ”Immer noch Schnäpschen”... Froncek był tuż za mną. Jezus Maria! Nocni wydobyli mnie z dziury z połamanymi żebrami.”
„W 1914 roku zostałem przydzielony jako sanitariusz do Rostowa nad Donem, do wielkiego zakładu dla obłąkanych. Do moich obowiązków należał dozór nad grzebaniem zmarłych.
Pewnego razu było tu pięciu nieboszczyków. Wieczorem przyszedłem do trupiarni, aby sprawdzić, czy wszystko przygotowane do jutrzejszego pogrzebu. Krew zamarła mi na widok, który ujrzałem. Nieboszczycy siedzą w różnych pozach przy stole i grają w karty. Piąty z nich stoi z kijem przy drzwiach. Usłyszałem krzyk: Bij go! W tej chwili nieboszczyk przy drzwiach zadał mi potężny cios w głowę, od którego straciłem przytomność. Znaleźli mnie dozorcy i przenieśli do mieszkania. Od nich dowiedziałem się, że jeden z obłąkanych dostał się do trupiarni, usadził nieboszczyków przy stole, dał im karty w ręce, piątego zaś postawił z kijem na straży, a sam stanął za nim. On to właśnie krzyknął: bij go!”

„Było to na kopalni Gothard. Dwudziestu górników w windzie żegnało wzrokiem ostatnie promienia słońca, padające w dół szybu. Nagle nad nami rozległ się trzask. „Lina się zerwała!” - krzyknął ktoś strasznym głosem. A jeszcze straszniejsze, pełne grozy „Jezus Maria!” wydarło się z piersi górników, przeznaczonych na śmierć. Była to chwila, w której włos mój od razu stał się białym i która mnie, młodzieńca, zmieniła w człowieka starego. Z trzaskiem i łomotem runęła klatka zjazdowa w przepaść, pokrywając swemi szczątkami górników, spomiędzy których mnie jedynie, cudem ocalonego, udało się utrzymać przy życiu.”
„W czasie wojny światowej w 1915 roku, objęty inwazją rosyjską, wybrałem się w drogę do rodziny. Po drodze wykąpałem się nago w pewnej rzece. Jakież przerażenie ogarnęło mnie, gdy po powrocie na brzegu nie znalazłem swoich rzeczy. Na rozpaczliwe me wołania nadszedł patrol wojskowy, wziął mnie za wariata, a następnie za szpiega.

Nie mogąc się porozumieć, nie mając żadnych dokumentów, ledwie uniknąłem śmierci. Skutego, boso, odstawiono mnie skompromitowanego do miejsca zamieszkania.”

„Jechałem pociągiem do znajomych. W wagonie spostrzegłem, że mam spodnie pokryte pierzem. Błysnęła mi myśl, aby je wytrzepać za oknem z pierza. Za chwilę wiatr wyrwał mi je z ręki. Zostałem w kalesonach, blady ze wstydu. Na stacji wtargnął konduktor z pomocnikami. Wzięto mnie za ramiona, transportując do biura zawiadowcy.

Mury tej stacji zapewne nie słyszały takiego śmiechu, jaki wstrząsnął pasażerami, gdym w najstraszniej chwili mego życia paradował bez spodni przez cały peron do biura.”

„W 1916 roku wstąpiłem do odlewni stali huty Baildon, gdzie właśnie lano do form stal roztopioną. Jedna z form eksplodowała nagle ze strasznym hukiem, a ciśnienie powietrza rzuciło mnie na ziemię. Nagle uczułem na sobie roztopioną lawę. Strzeliła mi przez głowę myśl, że to „ostatnia godzina”. Naraz jednak porwałem się na nogi na podwórze. Tu przekonałem się, że ktoś tylko oblał mnie gorącą wodą, aby zapobiec zajęciu się ubrania.”

„Pracowałem w kopalni jako elektykarz. Pewnego razu usiadłem koło zawaliska. Wtem widzę zbliżające się światło, jakby ktoś szedł do mnie z tej kupy kamieni. Odskoczyłem ze strachem na dziesięć kroków, gdy nagle gwałtowna fala powietrza powaliła mnie na ziemię. Po chwili podniosłem się, zaświeciłem lampą karbidową i o zgrozo! - na miejscu, gdzie siedziałem, leżała masa oderwanych kamieni, a naokół ani żywej duszy.”


*Studniówki 2016 Szalona zabawa maturzystów. Zobaczcie, co się dzieje ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!