Sezon grzewczy, a lokatorzy nie wpuszczają kominiarzy do domów z powodu pandemii

Kominiarze ostrzegają, że nadchodząca zima może przynieść więcej wypadków związanych z piecami, kominkami i urządzeniami gazowymi niż w latach ubiegłych. Z powodu pandemii lokatorzy nie wpuszczają kominiarzy do domu, często przyczyną jest kwarantanna, ale także po prostu dlatego, że boją się kontaktu z nimi. Kominiarze chodzą od mieszkania do mieszkania i zdarza się, że na cały blok wpuści ich tylko kilka osób. To bardzo niebezpieczne.

- Wpuściłem dwóch, ale żałuję, bo kominiarz kazał mi podpisać kartkę długopisem, który używali inni lokatorzy – mówi mieszkaniec Bytomia. - Odruchowo podpisałem, a on stał blisko nade mną. Dlatego ostrzegłem moją matkę emerytkę, żeby nie wpuszczała w czasie pandemii nikogo, także kominiarzy.

- Kominiarze w tym sezonie grzewczym nie mogą prosić lokatorów o podpis wniosków z kontroli – zaznacza jednak Rafał Dydak z Korporacji Mistrzów Kominiarstwa Województwa Śląskiego. - Jest to zabronione. Mogą wejść, skontrolować urządzenia, zostawić kartkę i szybko wyjść. Wizyta powinna trwać 10-15 minut. Podpisywanie oznacza, że lokator i kominiarz stoją zbyt blisko siebie, co jest zagrożeniem.

Kominiarze podczas kontroli muszą nosić maski i zachowywać dystans. Mimo to ludzie częściej niż kiedykolwiek nie otwierają im drzwi.

- Z jednej strony mamy pandemię, z drugiej zagrożenie zaczadzeniem. Ludzie czasem bardziej boją się wirusa, a my nie możemy nikogo zmusić, żeby nas wpuścił do domu – mówi Karolina Hajda z Zakładu Kominiarskiego przy ul. Estreichera w Bytomiu. - W takiej sytuacji prosimy o wyznaczenie innego terminu, nie odpuszczamy, bo chodzi o bezpieczeństwo tej osoby.

Sanepid zezwala na rutynowe wizyty kominiarzy, zalecając przy tym, że lokator przed taką kontrolę powinien dobrze wywietrzyć mieszkanie, zdezynfekować klamki drzwi wejściowych i zachować dystans na około 1,5 – 2 m. Kominiarze powinni mieć maski i rękawiczki jednorazowe.

- Kiedy był ścisły lockdown, w marcu i kwietniu kominiarze w ogóle nie odwiedzali mieszkań. Możliwe były tylko interwencje, gdy doszło do awarii, dymiło, czujniki reagowały – mówi Rafał Dydak. - Teraz jednak kontrole są stale prowadzone, wchodzimy do mieszkań, jeśli lokatorzy nie są na kwarantannie. Nie wiemy, kto jest chory, a kto nie, ale liczymy na odpowiedzialność.

Jego zdaniem, kontrole w sezonie grzewczym są konieczne, mogą uratować życie lokatorów. Z obserwacji kominiarzy wynika, że w woj. śląskim nadal większość ludzi pali węglem, zwyczajnym widokiem są piece kaflowe w pokoju. Takie ogrzewania wymaga starannego nadzoru.

- Na razie palenie węglem jest powszechne, zwłaszcza w starych dzielnicach, chociaż widzimy pewne zmiany – dodaje Rafał Dydak. - Ludzie skarzą się, ze węgiel jest drogi, coraz więcej osób decyduje się na palenie pelletem. Instalacja takiego urządzenia jest dość kosztowna, ale potem ogrzewanie jest tańsze. Mamy też sporo zwolenników ogrzewania gazowego. Najmniej problemów jest z ogrzewaniem miejskim.

Niezależnie od rodzaju ogrzewania, kominiarzom należy ułatwić coroczną kontrolę w mieszkaniu, zachowując jednak zasady ostrożności.

- Trudno, naszej pracy nie możemy wykonywać zdalnie – stwierdza jeden z kominiarzy, który do tradycjnego uniformu dodał czarną maskę i rękawiczki.