18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Święczkowski idzie w zaparte

Teresa Semik
Były szef ABW nie traci pewności siebie
Były szef ABW nie traci pewności siebie Fot. Marcin Obara
Jestem przekonany, że raport, który powstanie w wyniku pracy tej komisji, będzie nieobiektywny - oświadczył Bogdan Święczkowski, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na zakończenie czwartkowego przesłuchania przed sejmową komisją śledczą badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy.

- Co więcej, raport ten może się przyczynić do tego, że prokuratorzy i agenci ABW będą mniej ofensywni i skuteczni w swojej pracy, a to nie pozostanie bez wpływu na bezpieczeństwo państwa.
Poseł Ryszard Kalisz (Lewica), przewodniczący komisji, ripostował: - Funkcjonariusze ABW zawsze powinni pamiętać, że demokratyczne państwo prawne oparte jest na gwarancjach praw i wolności obywatelskich. Nigdy nie powinni o tym zapominać.

Święczkowski składał zeznania przez kolejnych siedem godzin. Zaczął, jak podczas lutowego przesłuchania, od wniosku o wykluczenie z komisji Ryszarda Kalisza oraz Marka Wójcika i Danuty Pietraszewskiej z PO. Uważa bowiem, że w dochodzeniu do prawdy o tragicznej śmierci Blidy są stronniczy. Komisja nie uwzględniła tego wniosku.

- Wbrew twierdzeniom wielu polityków, mafia węglowa istniała i nadal istnieje - kontynuował Święczkowski. Przestępstwa miały polegać na przejmowaniu za bezcen majątku kopalni, wyłudzaniu przez spółki pośredniczące w handlu węglem nienależnych pieniędzy. Dlatego przekupywały przedstawicieli spółek węglowych oraz zaprzyjaźniały się z politykami.

- Nigdy do określenia postępowania w sprawach węglowych nie używałem określenia: "sprawa Blidy", bo jej osoba w tych czynach zabronionych była mało znacząca - dodał. Definitywnie zaprzeczył, żeby podczas słynnej już narady u premiera Jarosława Kaczyńskiego pod koniec lutego 2007 roku premier prosił o niezakładanie kajdanek Blidzie podczas jej zatrzymania. Święczkowski twierdził, że Kaczyński mógł mówić o tych kajdankach, kiedy spotkał się z nim twarzą w twarz tuż przed planowaną akcją ABW w domu Blidów pod koniec kwietnia 2007 roku. Kolejny raz Święczkowski zarzucił też kłamstwa Konradowi Kornatowskiemu, byłemu komendantowi głównemu policji, zaprzeczając, jakoby zatrzymanie Blidy było przeprowadzone po to, żeby ekipa PiS miała medialnego "hiciora".
Kornatowski zeznał przed komisją we wrześniu ubiegłego roku, że Zbigniew Ziobro oraz Święczkowski podczas lutowej narady przedstawiali premierowi Kaczyńskiemu plan zatrzymania Blidy z przekonaniem, że mają "hiciora, superfajną sprawę, która będzie medialna".

Poseł Marek Wójcik dopytywał o politykę kadrową w katowickich prokuraturach za rządów PiS-u.
- Minister Ziobro pytał mnie o zdanie i brał pod uwagę moje opinie - odpowiedział "kadrowy" Święczkowski. - Dbał jednak przede wszystkim o kadry w ABW.

- W 2005 roku Agencja była w stanie agonalnym. Przeprowadziłem jej sanację, zatrudniając młodych, prężnych i wykształconych ludzi, żeby zwiększyć fachowość i zaangażowanie funkcjonariuszy - wyjaśniał odpowiadając posłance Pietraszewskiej na pytanie o awanse w ABW.

Barbara Blida popełniła samobójstwo, gdy przyszli po nią agencji ABW i nawet nie sprawdzili, czy ma broń. Posłanka Pietraszewska sugerowała, że zmiany kadrowe w Agencji wpłynęły na obniżenie standardów pracy.

Święczkowski utrzymuje, że gdyby była posłanka lewicy nie popełniła samobójstwa, to postępowanie karne wykazałoby, że dopuściła się przestępstw korupcyjnych i jest przeciwny robieniu z niej bohaterki. Dał też do zrozumienia, że prokuratorzy z czasów PiS przyglądają się teraz śledztwom, które prowadzą ich koledzy z obecnych awansów i kiedyś ich jeszcze rozliczą.

Na następnym posiedzeniu 24 marca, komisja przesłucha prokuratorów Dariusza Barskiego oraz Jerzego Engelkinga.

Wpadka Pitery

Pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją miała sygnały o nieprawidłowościach w pracach nad ustawą hazardową, ale nie zrobiła nic, by sprawdzić ich prawdziwość.
- Nie było ku temu przesłanek - tłumaczyła w czwartek Julia Pitera przed komisją hazardową. Jej przesłuchanie ani o centymetr nie przybliżyło posłów z komisji do wyjaśnienia afery hazardowej. Piterę skompromitowała odpowiedź na pytanie Arłukowicza o służbowe karty kredytowe byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Najpierw powiedziała, że były one kontrolowane co miesiąc i w wydatkach nie dopatrzono się wątpliwości, a po chwili przyznała, że w 2009 r. minister w ogóle nie miał karty. Z pytań do Julii Pitery zrezygnowali posłowie PO. Nie chcąc patrzeć, jak myli się w zeznaniach i ośmiesza swoje stanowisko, wyszli z sali. - Każdy świadczy za siebie - przyznał jeden z nich. MS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!