Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko oni pamiętali o powodzi

Redakcja
Mieszkańcy Dębieńska lubią pomagać innym
Mieszkańcy Dębieńska lubią pomagać innym Fot. ARC
O ludziach, którzy nigdy by się nie spotkali, gdyby nie powódź tysiąclecia i o przyjaźni, która przez kolejne powodzie trwa do dzisiaj. Kiedy się widzi, co potrafi woda, nigdy już nie można wobec niej przejść obojętnie - pisze Grażyna Kuźnik

Woda odcinała od świata wsie Lasaki i Grzegorzowice nie od dzisiaj; Odra nigdy tu nie odpuszcza. Dlatego kiedy radio snuje czarne prognozy, Damian Kopacz sięga po telefon. Nie o siebie mu chodzi. Mieszka w Dębieńsku w gminie Czerwionka-Leszczyny; tutaj rzeka Jordanek wylewa rzadko, a jeśli nawet, to mało komu daje się we znaki. W miasteczku powodzi nigdy nie było. Za to w Lasakach, prawie 60 km dalej, Odra szaleje. W Grzegorzowicach tak do tego przywykli, że dopiero gdy woda sięga pięter, ludzie zaczynają się bać.

To właśnie tam Damian na własne oczy zobaczył, jaka jest siła żywiołu, który pochłania dom za domem, psy, bydło, a nawet ludzkie życie. Mieszkańcy w jednej chwili tracą wszystko. Taki widok zostaje w człowieku na zawsze. I każe dzwonić do Helgi Sekuły, sołtyski w Lasakach.
Damian dzwoni tak od trzynastu lat.

- Pytam, czy przyjeżdżać, czy jeszcze nie. Ona już wie, o co chodzi. Ale w tym roku, chociaż ich podtopiło, nie są w najgorszej sytuacji. Wtedy, w 1997 roku, chyba nikt nie miał gorzej niż oni - mówi Damian, energiczny trzydziestoparolatek, z zawodu technik elektronik. A z pasji społecznik.

Helga Sekuła pamięta dzień, w którym pojawił się w Lasakach Damian; ubrany w strój moro, konkretny, rzeczowy, a jakby spadł z nieba. Trwała powódź tysiąclecia. Przez tydzień wieś była odcięta od świata.
- Co to była za radość, że ktoś nas znalazł. Byliśmy jak wyspy na morzu. Wszystko zalane, o nas nikt nie pamiętał. A on przedzierał się do ludzi i pytał, czego potrzebują. Przywiózł chleb, wodę, żywność. Zwykły człowiek, nie na służbie. Przyjechał po prostu z dobroci, bezinteresownie. Nadzieja nam wróciła - wspomina sołtyska.

Damian przyznaje, że naprawdę Lasaki znalazł. Kiedy było już głośno o tym, że Racibórz tonie, a powódź staje się coraz potężniejsza, mieszkańcy Dębieńska zaczęli znosić dary. Najpierw do niego, bo zawsze uchodził za dobrego organizatora. Rzeczy było tak dużo, że zaczął je składować w hali, którą udostępniła mu firma, w której pracował. A potem z tymi rzeczami ruszył w stronę Raciborza.
Po drodze, kilkadziesiąt kilometrów od Dębieńska, dostrzegł gdzieś nikłe światła na wodzie; to była zatopiona wioska. Pomoc tu jeszcze nie dotarła; powódź była tak nagła, że władze gminy nie były na nią przygotowane.

- Wszystko nam się potopiło - dodaje Helga Sekuła.
Kilka kilometrów dalej topiły się Grzegorzowice. - I nagle pojawił się Damian z darami. Co miał, to rozdawał, pytał, co jeszcze trzeba. A trzeba było wszystkiego, woda przyszła szybko, nie dało się uratować najpotrzebniejszych rzeczy. Nikt się nie spodziewał takiej katastrofy. Minęły lata, zanim wróciliśmy do normalności, a pomagali nam w tym ludzie z Dębieńska. Tylko oni zawsze o nas pamiętali - mówi Marek Górkiewicz, sołtys Grzegorzowic.

Tegoroczna majowa powódź była dla wsi łaskawa. Oszczędziła budynki. Sołtys ocenia: - Raczej spokój, chociaż budowy wału nie udało się dokończyć. Zalało tę maszynę, która miała na wale pracować. U mnie tylko w piwnicy była woda. Ale mam na domu pamiątkę z 1997 roku, gdy przyjeżdżał Damian. Tabliczka pokazuje wysokość wody. Gdy stanęła pod nią moja teściowa, to żeby ją dotknąć, musiała ręce wyciągnąć do góry.

W 1997 roku Dębieńsko zdobyło się na ogromny wysiłek. Ma około 4 tys. mieszkańców, a przesłało powodzianom tony żywności i dziesiątki mebli. Bez żadnych pośredników, organizacji. Czasem pomagała rodzina rodzinie.

- Sam już nie dawałem rady rozwozić tego, co ludzie znosili, dlatego prosiłem, żeby wybierali sobie jakąś rodzinę i pomagali jej osobiście - przyznaje Damian.

Ówczesny proboszcz ks. Józef Adamczyk z parafii św. Józefa w Dębieńsku podsumował tę pomoc rok później w parafialnym piśmie. Pisał: "W tym najcięższym okresie walki z żywiołem o ludziach tak okrutnie poszkodowanych pamiętała nasza społeczność. Kilku młodych ludzi zorganizowało grupę wolontariuszy, którzy włączyli się w dzieło pomocy." Ofiarowano między innymi: 7 ton zboża, 195 bali siana, 15 ton ziemniaków, 60 ton węgla, 13 lodówek, 22 pralki, 9 meblościanek, 16 wersalek, 4 piece elektryczne, poza tym maszyny do szycia, dywany, zabawki, zeszyty i książki.

Dwoje dzieci z zalanych wiosek spędziło wakacje u mieszkańców Dębieńska. W Boże Narodzenie wszystkie rodziny powodzian dostały kartki z życzeniami od mieszkańców Dębieńska.
- Nie wiem, czy oni się cieszyli z darów. Po prostu nie mieli wyjścia, wszystkiego im brakowało. Nie oczekiwaliśmy radości, pomoc była ludzkim odruchem - uważa Damian.

- Wolontariusze cieszyli się ogromnym zaufaniem. Zakres pomocy przerósł najśmielsze oczekiwania. Wszystkim za udział w tej wielkiej akcji niesienia pomocy bliźniemu, Bóg zapłać - napisał ks. Adamczyk.
W Grzegorzowicach i Lasakach nie ukrywają, że przed powodzią tysiąclecia ledwo słyszeli o Dębieńsku. Dzisiaj wiedzą o nim więcej niż inni. Małe miasto postawiło na nogi wsie, które wobec żywiołu zostały same. W 2001 Dębieńsko wysłało konwoje darów do Makowa Podhalańskiego i Nowego Sącza.
W tym roku dary trafiły do Bierunia. Już nie bezpośrednio od rodziny do rodziny, bo pomoc była inaczej zorganizowana. Ale mieszkańcy Dębieńska nigdy nie mogą stać bezczynnie, gdy ludzie tracą w powodzi cały dobytek. Damian wciąż pamięta o człowieku, który zabił się z rozpaczy, bo woda nic mu nie zostawiła.

- Wszystko, co zawiozłem teraz do Bierunia, zebrali mieszkańcy Dębieńska po ogłoszeniach parafialnych. Znowu ofiarowali tyle, ile mogli - mówi Damian.

Grzegorzowice i Lasaki kibicują Damianowi, współczują Bieruniowi.
- Dobrze, że znów komuś pomaga. Czekam na jego telefony, jestem ciekawa, co u niego słychać. Rozmawiamy częściej albo rzadziej, ale taka przyjaźń zostaje na zawsze - mówi Helga Sekuła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!