18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląski łańcuch przeżycia [ZOBACZ CENTRUM DOWODZENIA]

Agata Pustułka
infografika: Marek Michalski
Katastrofy to nasza specjalność. Wypadek pod Szczekocinami udowodnił, że służby ratownicze na Śląsku są bardzo dobrze zorganizowane. Dziś pokazujemy Wam serce ratowniczych akcji oraz jak zadziałał łańcuch przeżycia - pisze Agata Pustułka

Pierwsza karetka na miejsce wypadku przyjechała dziesięć minut po zderzeniu się pociągów, czyli ok. 21.08. Ze Szczekocin. Miejsce stacjonowania nie było przypadkowe. Ustalono je tworząc "plan rozśrodkowania karetek" dla województwa śląskiego. Ekspert uznał, że erka w Szczekocinach być musi. Pierwsze ogniwo zadziałało więc bezbłędnie. Na czas przy ofiarach był lekarz, który właściwie ocenił sytuację i przekazał informację dalej. W ruch poszła machina. Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach zaczęło wdrażać procedury: każdy wiedział, co ma robić. Akcja została rozpoczęta i... wszystko ułożyło się w logiczny łańcuch decyzji i działań. Łańcuch przeżycia - jak mówią fachowcy.

KATASTROFA KOLEJOWA W SZCZEKOCINACH - RAPORT SPECJALNY

W systemie ratownictwa nic nie może być przypadkowe. I nic nie jest. Tylko koordynacja wszystkich uczestniczących w akcji służb pozwala na maksymalne ograniczenie strat. Szef-koordynator jest jeden - wojewoda. W takich sytuacjach musi być czytelne, kto kieruje akcją, bo w ten sposób unika się chaosu. Każdy wie, co do niego należy.

Wojewoda Zygmunt Łukaszczyk był na miejscu kilkadziesiąt minut po zdarzeniu. Dla członków sztabu rozstawiono specjalny namiot. Tu odbywały się pierwsze narady. Oceniano, jakie siły są potrzebne. Jednocześnie rozkładano namioty dla ofiar. Przełomowa dla akcji była selekcja rannych, czyli tzw. triaż. Podzielono ich na trzy grupy. Tych, którzy wymagają natychmiastowej pomocy, tych którzy mogą poczekać na pomoc kilkadziesiąt minut i tych najlżej rannych. Każdy otrzymał odpowiednią bransoletkę: czerwoną, żółtą i zieloną. Przy każdym znalazła się ujednolicona karta z wstępnym opisem obrażeń. Lekarze, którzy z różnych miejsc województwa trafiali na miejsce katastrofy od razu wiedzieli, gdzie jechać z chorym: na OIOM czy np. do szpitala urazowego w Piekarach Śląskich. Nie stracono niepotrzebnie czasu. (Już w szpitalach każdy z pacjentów i każda z rodzin mogli skorzystać z pomocy psychologa, co jeszcze nie tak dawno nie było standardem).

CZYTAJ KONIECZNIE:
ZOBACZ drastyczne zdjęcia z miejsca katastrofy
Poznaj przyczyny katastrofy kolejowej w Szczekocinach
Śledź relację na żywo z miejsca katastrofy kolejowej

Wezwano dwa śmigłowce, z których ostatecznie jeden poleciał z rannym do Krakowa. Ogólna zasada jest taka: lepiej przeszacować straty niż wysłać za mało zastępów ratowniczych.

Na Śląsku staliśmy się specjalistami od katastrof i, niestety, nie przećwiczyliśmy ich tylko w teorii (poza symulacją katastrofy samolotowej na lotnisku w Pyrzowicach, w której służby ratownicze obowiązkowo uczestniczą raz w roku, by być przygotowanymi na najgorsze).

Od lat ratowników i lekarzy "testuje" górnictwo - rok 2006 KWK Halemba - 23 ofiary, rok 2009 kopalnia Wujek-Śląsk - 20 zabitych. Chrzest bojowy, czyli największy pożar w Europie w Rudach Raciborskich (1992 r. - 9 tys. hektarów spalonych lasów), dał wiele do myślenia i pokazał, jak wiele jest do zrobienia. Wreszcie zawalenie się hali Międzynarodowych Targów Katowickich . Niewyobrażalna tragedia, gdy z pułapki ratowano przywalonych gruzami gołębiarzy. Podobny system segregacji pacjentów funkcjonował też podczas akcji po zawaleniu hali MTK, ale wtedy ratownicy nie mieli do dyspozycji wystarczającej liczby zestawów triażowych, nie wszystkie procedury były ujednolicone. Dopuszczone były różne wzory bransoletek i było kilka wzorów kart. Po MTK jednak zmieniło się spojrzenie na ratownictwo medyczne w Polsce.

- Zawalenie się hali było przełomem. W wyniku naszych doświadczeń z tamtej akcji ratunkowej, za którą wszyscy nas chwalili, znowelizowano, a właściwie napisano na nowo ustawę o ratownictwie medycznym - mówi Andrzej Szczeponek, wicedyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim.
Sercem każdej akcji jest Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Tu z całego województwa przychodzą informacje dotyczące wypadków, powodzi, remontów dróg. Raportowane są wszystkie związane z bezpieczeństwem obywateli wydarzenia. Od liczby pijanych kierowców po liczbę samobójstw. Bazy danych, do jakich dostęp mają służby kryzysowe, pozwalają na błyskawiczne gromadzenie potrzebnych informacji. Centrum ma światłowodowe łącza z policją i strażą pożarną, stale utrzymuje łączność radiową, którą pokryte jest województwo, bo telefony mogą zawieść, a ten system nigdy. Centrum pełni dyżur całodobowo. Pracownicy zmieniają się co dwanaście godzin. Tu trafiają wszystkie najważniejsze informacje i stąd wychodzą wiążące decyzje. W przypadku katastrofy natychmiast uruchomiona jest infolinia. Pełną parą pracuje biuro prasowe, które ma do spełnienia ogromną rolę: informacje za pośrednictwem mediów trafiają do rodzin ofiar oraz służb. (Gdy przyszła informacja o wypadku, pracownica biura natychmiast opuściła spotkanie rodzinne, siadła przy laptopie i zaczęła wysyłać komunikaty, bo służby prasowe wojewody już były na miejscu zdarzenia).

CZYTAJ KONIECZNIE:
ZOBACZ drastyczne zdjęcia z miejsca katastrofy
Poznaj przyczyny katastrofy kolejowej w Szczekocinach
Śledź relację na żywo z miejsca katastrofy kolejowej

Dyżurni w Centrum mają stały podgląd telewizyjny. Przekaz obrazu on line specjaliści oceniają inaczej niż widzowie. Widok wbitych w siebie pociągów pozwolił dodatkowo na właściwą ocenę sytuacji i dał dodatkowe wyobrażenie o rozmiarach katastrofy.

Z każdego kolejnego wydarzenia wyciągane są wnioski. Każdy szczegół oceniony, a błąd czy niedociągnięcie wypunktowane. Na odprawach z wojewodą Zygmuntem Łukaszczykiem nie ma cackania się czy samozachwytu. Idzie kawa na ławę i ciągle pada pytanie, co mogliśmy zrobić lepiej. Jakie są słabe punkty. Tylko w ten sposób, przy kolejnej akcji, można uniknąć potknięć. Wszystko może okazać się ważne.

Wypadek pod Szczekocinami też ujawnił pewien organizacyjny problem, który natychmiast wychwycono. Bliscy ofiar po akty zgonu musieliby jeździć do Szczekocin. W ich sytuacji to niepotrzebne obciążenie. Wojewoda śląski , korzystając ze swoich uprawnień, ustanowił tymczasowego pełnomocnika, który wyręczył w tym obowiązku rodziny. - My ciągle się uczymy. Doskonalimy. Np. od Opola świetnych procedur przeciwpowodziowych - mówi dyrektor Szczeponek. Bo największym wyzwaniem są powodzie, gdyż do akcji włączane są niemal wszystkie służby: w tym energetyczne. Trzeba błyskawicznie skoordynować ich działania. Ewakuować ludzi, chronić mienie. Łańcuch przeżycia zerwać się nie może.
Agata Pustułka

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*KATASTROFA KOLEJOWA W SZCZEKOCINACH - RAPORT SPECJALNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO
*ŚLĄZACY I KASZUBI WSPÓLNIE CHCĄ WALCZYĆ O UZNANIE MNIEJSZOŚCI ETNICZNEJ

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


*ALE FUTURYSTYKA! Zobacz jak będą wyglądać Katowice w 2015 roku. WIZUALIZACJE
*Niesamowicie GORĄCE DZIEWCZYNY na mroźne dni. Zobacz FOTKI Queen Śląska i Zagłębia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!