Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słownik sztuki Katowic obali mit pustyni

Justyna Przybytek
Marzena Bugała
Wierzymy, że sztuka jest w Warszawie i Krakowie. To trzecia spośród prawd góralskiej teorii poznania księdza Józefa Tischnera, czyli g. prowda. Powie wam to góralka, która pokochała Katowice. Więcej przeczytacie w Słowniku Sztuki Katowic i okolic - pisze Justyna Przybytek

Jest rok 1988. Sala Sejmu Śląskiego, gmach Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Przybywających - na ogólnopolską sesję naukową historyków sztuki - przy drzwiach wita świeżo upieczona asystentka z Zakładu Historii Sztuki Uniwersytetu Śląskiego. Przy wejściu na salę zaczepia ją kobieta, starsza koleżanka po fachu, z Warszawy.

- Co tu można zobaczyć w tych Katowicach - pyta. - Nie wiem, tego mnie nie uczono... - odpowiada oblana rumieńcem asystentka.

Gorolka, która opowie o pięknym Śląsku

- Kilka miesięcy wcześniej skończyłam studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. W Katowicach wystartowałam w konkursie na asystentkę. Udało się. 1 października zaczęłam pracę, 20 był zjazd naukowy. Co mogłam odpowiedzieć. W Krakowie Katowic nie uczono. Mówiono, że tu, owszem, są ale umorusani górnicy i może nieprofesjonalni artyści, ale sztuki nie ma - wspomina dr hab. Irma Kozina, historyk sztuki z UŚ. Dwadzieścia lat później o Katowicach góralka z Suchej Beskidzkiej mogłaby opowiadać godzinami.

- To ja, wasza gorolka - śmieje się Kozina.

Że jaka sztuka?

Kozina wraz z kierownik zakładu dr hab. Barbarą Szczypką-Gwiazdą szykują pierwszy Słownik Sztuki Katowic i okolic. Planują opracować około 2 tysięcy haseł dotyczących tego, co w sztuce Katowic piszczy. Są pionierkami. Publikacji o sztuce miasta zbierze się około 20. Podobnych o sztuce Krakowa jest kilka tysięcy, tyleż na temat sztuki Warszawy.

Cel? Przekonać "obcych", że tu wiele się dzieje. Ignorancja jest ogólna, więc potrzeba promocji ogromna.
- Dziesięć lat temu napisałyśmy projekt do KBN o grant na publikację o sztuce Katowic. Został odrzucony, bo "jaka sztuka w Katowicach" - opowiada Kozina. Pięć lat później ukazuje się "Sztuka Górnego Śląska" publikacja historyków sztuki z UŚ: Koziny, Szczypki-Gwiazdy, Ewy Chojeckiej i Jerzego Gorzelika.

Historyczki znów próbują szczęścia i wnioskują o grant. Udaje się. - Opiniujący wniosek napisali w uzasadnieniu, że badaczki są autorkami "Sztuki Górnego Śląska", która ukazuje ich możliwości w zakresie badań, wobec tego można im dać szansę - opowiada.

No to my im pokażemy!

Panie wzięły się do pracy. Na projekt dają sobie trzy lata. Pierwszy rok - zbieranie materiałów mają za sobą. 2011 r. to opracowanie haseł, kolejny na redakcję. Co pokażą?

Perełki Katowic i okolic. Kluczem do słownika będą właśnie Katowice. A tajemnicze okolice? To cały świat.

- Opiszemy nie tylko dzieła, które znajdują się w Katowicach, ale też te tworzone przez artystów związanych z Katowicami - wyjaśnia Kozina. I tak, pod hasłem "Henryk Buszko" znajdziemy i osiedle Tysiąclecia i słynne piramidy z Ustronia. Karol Schayer? Dowiemy się o znanej już tylko z archiwalnych zdjęć perle polskiej moderny - wyburzonym przez hitlerowców gmachu Muzeum Śląskiego i powędrujemy do Libanu.

- Przez wiele lat uważano, że zaprojektował Muzeum i kamienice mieszkalne w Katowicach i na tym koniec. Po wojnie słuch o nim zaginął. Okazało się, że przeprowadził się do Libanu i tam tworzył - hotele i wysokościowce i tak do lat 70. - opowiada Kozina. Przy haśle "Stanisław Szukalski" przyjdzie nam wycieczka za ocean. Słynny rzeźbiarz, rysownik i projektant, który tworzył w Stanach Zjednoczonych i pracował m.in. z Salvadorem Dali, zostawił ślad swojego dłuta w Katowicach - orła białego, który zdobił fasadę budynku obecnego Wydziału Filologicznego UŚ.

Słownik na stos

Historyczki od 20 lat badające sztukę Katowic, rozwikłały kilka jej zagadek. I nie omieszkają nam wyników swoich śledztw zakomunikować. Może słownik nie wyląduje na stosie, ale najpewniej narobi sporo szumu.

Ot, napiszą, że Giszowiec, to nie osiedle ogród, wedle koncepcji brytyjskiego planisty Ebenezera Howarda.

- Koncepcja Howarda, to koncepcja socjalizmu utopijnego, a w Giszowcu dla żadnych socjalistów domów nie budowano - wyjaśnia Kozina. Domy powstawały dla pracowników kopalni Giesche, więc to typ osiedla patronackiego, które w słowniku będzie figurowało jako "górnicza wieś ogród".

Co nie oznacza, że Giszowiec nie jest piękny i wyjątkowy. - Jest nawet bardziej unikatowy niż osiedla powstałe seryjnie na podstawie koncepcji Howarda - ocenia Kozina.

Jak już przełkniemy zaprzeczenie idei miasta ogrodów, znajdziemy w słowniku sporo cennych informacji. Otóż bracia Georg i Emil Zillmannowie, projektanci Giszowca i Nikiszowca, w Giszowcu ocalili od zapomnienia XVII i XVIII-wieczne śląskie chaty. Takie, burzone lub rozbierane, architekci zobaczyli, gdy początku XX wieku przyjechali do Katowic.

- Podjęli się trudu inwentaryzacji tych chat. Tak udało im się wyróżnić 42 typy chat śląskich, wszystkie je znaleźli w Giszowcu - opowiada Kozina.

Badaczki podważają też tezę, że projektantem Capitolu był słynny architekt koloński Carl Moritz, ten sam, który projektował gmach Teatru Śląskiego. W 1901 r. na parterze hotelu Deutches Haus między ulicą Plebiscytową a Kochanowskiego w Katowicach - czyli w Capitolu 1 - rozpoczęła się budowa wielkiej sali kabaretowej.

Moritz nie tknął Capitolu

W 1903 r. była już gotowa, wtedy właściciel obiektu - Josef Frantzioch - zaplanował przebudowę sali, aby poprawić jej akustykę. Został skontaktowany z Moritzem. Panowie umówili się w hotelu Monopol na Śląsku.

- Dla Moritza z perspektywy Berlina jedyny znany Monopol na Śląsku był we Wrocławiu. Tam pojechał i czekał na gości przy stoliku. A Frantzioch w Monopolu w Katowicach. Do spotkania nie doszło. Z analizy korespondencji między panami wynika, że Moritz miał wprowadzić w Capitolu rozwiązanie z toaletami i polepszyć akustykę, ale zażądał wysokiego honorarium. Do podpisania umowy nie doszło - wyjaśnia Kozina. Za to do procesu sądowego tak.

- Frantzioch sam opracował tańszy projekt, może wzorowany na tym Moritza, bo doszło do tego, że Moritz wytoczył mu proces - tłumaczy Kozina.

Chruszczow na otarcie łez

Zrewolucjonizują panie nasze pojęcie o sztuce w Katowicach!

- Archiwa przede wszystkim i żadnych przekłamań. Badania pójdą dalej, może za kilka lat z nowymi informacjami, uda się wznowić wydanie słownika - odpowiada Kozina.

Tego nowego już jest sporo. Na przykład to, że w lesie w dzielnicy Katowic - Ligocie są pozostałości z willi wybudowanej w 1959 roku dla towarzysza Nikity Chruszczowa - taką niespodziankę wyszykowały ówczesne władze miasta. Nieszczęśliwie dla nich, podczas wizyty w Zagórzu doszło do zamachu na pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Co prawda nieudanego, ale nie było już mowy o sielance w ligockich lasach i beztroskich polowaniach na tutejszą zwierzynę.

Czym nas panie jeszcze zaskoczą?
- Propagandowym cyklem śląskim, który powstał na zlecenie wojewody Grażyńskiego - zapowiada Kozina. Chodzi o grafiki Bronisława Linkego.

- Linke przedstawił w genialnej formie Niemców, jako kolonialistów, którzy wysysają soki z polskich robotników. Ale o cyklu pisze się w Warszawie, a my chcemy, żeby i Śląsk o nim wiedział - mówi Kozina.

Historyczki mają ambicję przekonać nas, że właśnie w Katowicach w sztuce działy się rzeczy w skali kraju pierwsze. Mamy pierwszy wysokościowiec oparty o konstrukcję stalową, czyli słynny modernistyczny Drapacz Chmur, albo nieistniejący już dworzec, jedyny taki przykład brutalizmu.

- Słownik będzie zbiorem haseł dotyczących architektury, malarstwa, grafiki, rzeźby, obejmie wszystkie dziedziny sztuki obecne w Katowicach - zapowiada Kozina.

Żeby nie być gamoniami

Do ludzi sztuki też nas chcą przekonać. Bywa, że architekci tworzący w PRL-u obrywają z prawej i lewej. Henryk Buszko i Aleksander Franta, projektanci osiedla Tysiąclecia za osiedle mrówkowców, a Jurand Jarecki za katowicki rynek.

- Gdy głosiłam referat o willach Buszki i Franty budowanych dla notabli socjalistycznych, opinia międzynarodowa porównała je z dokonaniami takiego architekta jak Alvar Henrik Aalto (fiński architekt i projektant form przemysłowych - przyp. red.) - wspomina Kozina. - Owszem, mamy "socjalistycznych" architektów, ale takich, że nie dość, że tworzyli odcięci od świata zachodniego, to tak, że ich dzieła zyskują uznanie na Zachodzie. A zyskują, bo to rewelacyjna architektura - dodaje.

Sporo też będzie w słowniku o dawnych i obecnych artystach tworzących środowisko katowickiej ASP.

- Artysta, o którym się nie pisze, nie istnieje - komentuje Kozina. Podobnie ze sztuką. - Przez lata dofinansowane były ośrodki naukowe przodujące w kraju- w Warszawie i Krakowie. Jeśli szukało się książek o historii sztuki, to dotyczyły tych miast. Człowiek żył więc z myślą, że sztuki poza stolicą i Krakowem nie ma - opowiada profesor.

- Do dziś znajomi dzwonią i pytają "co ty tam robisz na tym Śląsku, na tej pustyni". Jakiej pustyni! Ja wam zaraz pokażę! - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty