Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Śnieg" w Teatrze Śląskim w Katowicach, czyli historia utraconych złudzeń. Z NOTATNIKA RECENZENTKI

Henryka Wach-Malicka
W zasypanym śniegiem, odciętym od świata, tureckim miasteczku Kars, widz bez trudu odnajduje rzeczywistość, w której i my żyjemy, która nas dusi i co rusz przypomina, że każdy nierozwiązany konflikt to początek kolejnego lęku.
W zasypanym śniegiem, odciętym od świata, tureckim miasteczku Kars, widz bez trudu odnajduje rzeczywistość, w której i my żyjemy, która nas dusi i co rusz przypomina, że każdy nierozwiązany konflikt to początek kolejnego lęku. Jacek Martini Kielan/Teatr Śląski
Na afisz Teatru Śląskiego wszedł „Śnieg”, przedstawienie oparte na motywach książki Orhana Pamuka, a wyprodukowane siłami czterech polskich scen: Teatru Łaźnia Nowa, Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, Teatr Studio z Warszawy oraz właśnie katowickiego Teatru Śląskiego.

Powieść Pamuka ukazała się w 2002 roku. Wysublimowana, choć gęsta od znaczeń, dotykała bolesnych problemów ówczesnej Turcji, a pośrednio także coraz bardziej niespokojnej Europy. I oto, po dwu dekadach, w scenicznej adaptacji „Śniegu” odkrywamy z przerażeniem, że nie tylko nie żyjemy w spokojniejszych czasach, ale skala konfliktów, niepokojów i podziałów poszybowała w górę, a my czujemy się coraz bardziej zagubieni i zagrożeni.

W zasypanym śniegiem, odciętym od świata, tureckim miasteczku Kars, widz bez trudu odnajduje rzeczywistość, w której i my żyjemy, która nas dusi i co rusz przypomina, że każdy nierozwiązany konflikt to początek kolejnego lęku. Największą zaletą przedstawienia w reżyserii Bartosza Szydłowskiego jest jednak to, że prawie nie sięga ono po repertuar publicystycznej retoryki. Bolesny w swojej wymowie spektakl nie epatuje aluzjami i nie dociska pedału łatwych paraleli. Pozostaje prawdziwym teatrem, w którym metafora, poetycki skrót i aura niedopowiedzenia przenoszą konkretną rzeczywistość do wymiaru uniwersum. A ono prowadzi widza wprost do jego własnych refleksji.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA

Proza Orhana Pamuka, rozlewna, niespokojna w narracji, nie była łatwym materiałem dla scenicznej adaptacji. Jej autor -Mateusz Pakuła - nie skupia się więc na jednym, wybranym wątku, co jest z pewnością dobrym rozwiązaniem. Nieco gorzej dzieje się natomiast z dramaturgią, która tu i ówdzie traci oddech, czyli zwyczajnie wpada w dłużyzny. Jeśli jednak pominąć je, trudno odmówić spektaklowi temperatury emocjonalnej, przede wszystkim zaś dobrze skonstruowanych postaci. Każdej z nich przypisany jest poniekąd konkretny problem, więc gdy krzyżują się ich drogi, oglądamy rzeczywistość jakby z kolejnej strony. Dylematy bohaterów są jak węzły, zaciskające się po każdej rozmowie mocniej i bardziej paraliżująco.

Miasteczko Kars to kropla wody; maleńkie, a przecież buzujące skrywaną (bądź jawną, prowadzącą do morderstwa) nienawiścią. Ci bardziej radykalni – działają, ci mniej ofensywni – kryją się we własnych światach. Albo oglądają rodzimą telenowelę, w której świat jest bogaty i kolorowy, choć wiedzą, że nieprawdziwy. Bo prawda nie jest kolorowa. Konflikt między laickim państwem a ortodoksją religijnych fanatyków. Spiskujący terroryści i przekupne media. Ingerencja władz w intymność mieszkańców i paternalistyczny model rodziny. Opresyjność rządu i trumf przesądów, kaleczących ludzi. Jak to znieść, jak to zatrzymać, jak reagować i czy w ogóle reagować, skoro i tak będzie, jak ma być…

I w środku tego tygla on - poeta Ka. Outsider, który nie ma już swojego miejsca. Ani w Turcji, do której wraca po latach, i którą powoli przestaje rozumieć, ani w Niemczech, w których pozostanie zawsze podejrzanie obcy. Ekspresyjna gra Szymona Czackiego doskonale pozuje wewnętrzne rozedrganie bohatera, który zdejmując kolejne maski (a ma ich wiele) ukazuje widzowi coraz bardziej puste wnętrze. Jeszcze nie jest do końca wypalony, ale śnieg nie przestaje przecież padać, więc czy całkiem zasypie jego wrażliwość? Tyle, że śnieg w końcu stopnieje.

W jakim miejscu życia będzie wtedy Ka? Z tym pytaniem wychodzimy z teatru, choć napisy końcowe nie pozostawiają złudzeń, co do jego losu....

Spektakl jest bardzo dobry aktorsko, a na jego oryginalny, oniryczno-groteskowy (właśnie tak) klimat fantastycznie pracują także: choreografia Dominiki Knapik i muzyka Dominika Strycharskiego.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera