Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spacer DZ: Katowice Rymera

Grażyna Kuźnik
W dzisiejszej Akademii Muzycznej mieścił się dawniej Urząd Wojewódzki. Tam Czesław odwiedzał  ojca
W dzisiejszej Akademii Muzycznej mieścił się dawniej Urząd Wojewódzki. Tam Czesław odwiedzał ojca Arkadiusz Gola
Spacer z synem pierwszego wojewody śląskiego po Katowicach to niezwykła lekcja historii. Czesław Rymer urodził się w 1916 roku. Świetnie pamięta miasto, gdy, jak mówi, było jeszcze małe, ale ambitne - pisze Grażyna Kuźnik

Wojewoda Józef Rymer zdążył przekazać ziemię śląską Rzeczpospolitej, a potem zmarł z przepracowania w grudniu 1922 roku, w wieku zaledwie 40 lat. Zostawił dziewięcioro dzieci. W 90. rocznicę jego śmierci spacerujemy z Czesławem Rymerem, wspominając czasy młodych polskich Katowic.

Najpiękniejsze lata dzieciństwa spędził tam, gdzie dzisiaj jest gmach Narodowego Banku Polskiego. Kiedyś przy Warszawskiej 20 stał pałacyk. Mieszkał tu jeden z ojców Katowic, Friedrich Grundmann. Po plebiscycie wojewoda Józef Rymer. To samo serce śródmieścia.

- Dom nie był własnością urzędu wojewódzkiego. Należał do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, którego ojciec był liderem - mówi Czesław Rymer.

Willa miała ogród z fontanną, pergolę, wielką jadalnię, salon z kominkiem. Wokół rosły bzy. Goście uwielbiali to miejsce. To właśnie tutaj przyjechał z wizytą Józef Piłsudski. Marszałek herbatę pił zawsze ze szklanki.

Syn wojewody pamięta, że warto było czekać na powrót ojca z pracy: - Odkładał melonik i teczkę z dokumentami, rzucaliśmy mu się na szyję. Musiał nas wszystkich wyściskać. Kręcił nami kółeczka.

Tu przeżyli zamach na ojca. Ktoś przez okno strzelał do niego, gdy siedział w gabinecie. Chybił, kula zniszczyła tylko portret Kościuszki. Ale to zły znak; woje-woda tak dużo pracował, w takim stresie, że organizm odmówił mu posłuszeństwa. Po pół roku urzędowania Józef Rymer umarł na udar mózgu.

Czesław miał wtedy sześć lat. Teresa Rymerowa wpadła w taką rozpacz, że też o mało nie umarła. Na długo trafiła do szpitala, pogrążona w depresji. Dzieci straciły ojca, matka daleko, wkrótce nie mają też domu. Muszą się wyprowadzić ze służbowej willi. Następny ważny adres to Kościuszki 62. Matka jest znowu z nimi. Spółka Budowlana Urzędników Państwowych i Nauczycieli w Katowicach buduje przy tej ulicy sześć jednorodzinnych domów. Ktoś rezygnuje, na jego miejsce wchodzi wdowa po wojewodzie.

- To było szczęście - opowiada pan Czesław. - Bo wcześniej wynajmowaliśmy mieszkanie na ulicy Wojewódzkiej, mama płaciła 200 zł czynszu. A za domek rata wynosiła 166 zł.

Nie żyło im się lekko. Finanse nie były zresztą tajemnicą dla dzieci. Matka dostawała 400 zł emerytury po mężu, do tego po 280 zł na dziecko. A było ich sporo. Rosły, chciały się uczyć i ładnie ubierać.

- Naszym głównym daniem był żur z ziemniakami. Czasem z plasterkami kiełbasy. Pamiętam, że wtedy tak jedliśmy, żeby zjeść ją na końcu - uśmiecha się Czesław Rymer.

*Niesamowity Dreamliner w Pyrzowicach ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*HC GKS Katowice od szatni ZOBACZ ZDJĘCIA TYLKO W DZ
*Ślązacy zazdroszczą Katalończykom autonomii: prawda czy fałsz? [CZYTAJ I SKOMENTUJ]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Mieszkają tutaj do wybuchu wojny. Gdy Niemcy są w Katowicach, od razu szukają rodziny wojewody. Dają pół godziny na opuszczenie domu. Potem jakiś pociąg. Lądują na dworcu w Tarnowie.

- Jeden z Niemców rzucił, że mamy tu swoją Polskę na wschodzie, zdechniemy teraz z głodu - mówi pan Czesław. - A ja pomyślałem, że nie wiadomo, kto zdechnie. Czułem, że ja nie. A on, kto wie, czy nie skończył gdzieś na froncie wschodnim albo w rosyjskim łagrze.

Rymerowie przeżyli okupację w Krakowie. Do Katowic wrócili po wojnie.

Rodzina pierwszego śląskiego wojewody była teraz podejrzana, jak cała przedwojenna historia Śląska. O ojcu rozmawiali tylko wśród bliskich.

Czesław nigdy nie był w gabinecie ojca w urzędzie wojewódzkim. Józef Rymer urzędował wtedy w budynku obecnej Akademii Muzycznej, bo dzisiejszej siedziby Urzędu Wojewódzkiego jeszcze nie było. Dzieci nie odwiedzały ojca w pracy, chociaż zabierał je czasem w delegacje.

- Byłem trzeci od końca. Starsze rodzeństwo chodziło do szkoły, a młodsze było w pieluchach. Dlatego tata i mama najczęściej wyjeżdżali ze mną - uśmiecha się ich syn.

Gdy ojciec zmarł, dzieci nie miały serca do odwiedzania tego budynku. Ojciec snuł tutaj tyle planów, wydawało się, że zaczyna w Polsce nowe życie. I nagle koniec. Jego synowi trudno uwierzyć, że minęło aż tyle lat. Może jest ostatnim katowiczaninem, który pamięta czasy, gdy brukowano ulicę Wojewódzką? Tamta robota trzyma się do dzisiaj.
W PRL z pamięcią o Józefie Rymerze było źle. Rymerowie żyli w cieniu. Matce odebrano emeryturę, jako osobie niegodnej wsparcia państwa polskiego. Pomagały jej dzieci.

Wszystkie wykształciła, bo nauka była dla niej na pierwszym miejscu. Trzy najstarsze córki po maturze poszły jednak do pracy, żeby pomóc rodzinie. Potem wyszły za mąż. Reszta skończyła wyższe studia. Czesław prawo. Chodził do męskiego gimnazjum w Katowicach, później imienia Adama Mickiewicza.

- Dojeżdżałem tramwajem - wspomina pan Czesław. - Bilet kosztował dziesięć groszy, a jak się kupowało powrotny, to 15 groszy. Karta szkolna na tramwaj 3 zł 50 groszy. Gimnazjum (dziś mieści się tu Liceum Ogólnokształcące im. A. Mickiewicza) ma bardzo wysoki poziom, absolwenci dostają się na najlepsze uczelnie.

*Niesamowity Dreamliner w Pyrzowicach ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*HC GKS Katowice od szatni ZOBACZ ZDJĘCIA TYLKO W DZ
*Ślązacy zazdroszczą Katalończykom autonomii: prawda czy fałsz? [CZYTAJ I SKOMENTUJ]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

- Szkoła jest klasyczna, mówimy więc, że łacina i greka zabija człowieka - opowiada były uczeń. - Żadne z nas aniołki. Profesor od muzyki Karol Hoppe jest ulubioną ofiarą. Należy do lepszych kompozytorów muzyki kościelnej i osób bardzo roztargnionych. Kładzie na stole melonik, my kapelusz zgniatamy na placek, a on go w takim stanie nosi jak gdyby nigdy nic.
Grono pedagogiczne pilnowa-ło, żeby między uczniami a pedagogami był odpowiedni dystans . Kiedy jeden z nauczycieli ślizgał się na ślizgawce z podopiecznymi, wkrótce został przeniesiony. Uczniowie musieli nosić czapki, kłaniać się profesorom z daleka. Nie było też mowy o tym, żeby gimnazjalista spacerował z dziewczyną za rękę po ulicy.

- To byłyby skandal - zapewnia pan Czesław. - Szkoły nie były wtedy koedukacyjne, nie można było sobie ot tak iść z panną na randkę, na przykład do parku. No chyba całkowicie po kryjomu, ale czy to byłoby możliwe? Katowice to było małe miasto, kończyło się łąkami za ulicą Poniatowskiego. Randki były bardzo ryzykowne.

Ale do parku Kościuszki oczywiście chodził. Pamięta jeszcze wieżę Bismarcka, którą postawiono tutaj w 1903 roku. Była jedną z trzech takich wież, sławiących na Śląsku kanclerza Niemiec. Polacy tej katowickiej najpierw zmienili nazwę na Widokową, a w 1934 roku całkowicie ją zburzyli. Cegły poszły na budowę fundamentów katedry katowickiej.

Gdy trochę grosza wpada do kieszeni młodego Rymera, odwiedza z przyjaciółmi katowickie kawiarnie. Lubi zwłaszcza "Kryształową", gdzie pachnie prawdziwym Wiedniem, za cojednak trzeba zapłacić. Biała kawa kosztuje 50 groszy plus 10 procent napiwku dla kelnera. Kelnerzy nie mają pensji, żyją tylko z napiwków. Ale całkiem nieźle, bo kawiarnie pełne. Chodzi się też do cukierni Franciszka Liczbińskiego w rynku, dziadka reżysera Konrada Swinarskiego. Tak pysznej kawy i ciastek już nigdzie nie ma.

Czesław Rymer doczekał czasów, gdy do miasta zaczęła wracać pamięć. W Katowicach w latach 80. z oporami, niechętnie, pojawia się jednak tablica poświęcona pierwszemu wojewodzie. Jego syn przypomina sobie słowa matki: - Bądźcie czym chcecie, ale żyjcie uczciwie. I na litość boską, od polityki trzymajcie się z daleka.

Świadek epoki

Czesław Rymer urodził się 21 XI 1916 roku w Katowicach. Jest synem pierwszego śląskiego wojewody Józefa Rymera (1882-1922).

Skończył Państwowe Męskie Gimnazjum w Katowicach, gdzie w 1936 roku zdał maturę. Wybuch II wojny światowej przerwał mu studia prawnicze w Poznaniu. Wypędzony z rodzinnego miasta, wojnę przeżył w Krakowie. Był więźniem obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.


*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!