Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Kownacki: Chciały mnie Bayern i Liverpool, ale odbiła mi sodówka

Sebastian Staszewski
Dawid Kownacki: Chciały mnie Bayern i Liverpool, ale odbiła mi sodówka
Dawid Kownacki: Chciały mnie Bayern i Liverpool, ale odbiła mi sodówka Grzegorz Dembinski
WYWIADówka Staszewskiego. - Na Dzień Matki wytatuowałem sobie na klatce piersiowej… portret mamy - mówi piłkarz Lecha Poznań.

Poczuł Pan ulgę?
Wielką.

W końcu wrócił Pan na właściwy tor?
Najbardziej pomogło mi zgrupowanie reprezentacji U-21. Od trenera Dorny dostałem szansę w meczu z Czarnogórą. To był kredyt zaufania. Odpłaciłem się bramką i dwiema asystami. Po tym meczu poczułem moc. Pojawiła się wiara, że coś ze mnie będzie, że potrafię grać w piłkę. Zeszło też ciśnienie. Wróciłem do klubu i skupiłem się tylko i wyłącznie na pracy.

Tak się Pan przyłożył, że od meczu z Czarnogórą pokonał Pan już bramkarzy: Wisły Kraków, Wisły Płock, Ruchu Chorzów i Zagłębia Lubin.
Strzeliłem jeszcze gola Timonowi Wellenreutherowi w meczu z Niemcami!

Na Niemców ma Pan akurat patent…
W reprezentacji debiutowałem właśnie w spotkaniu z Niemcami.To była kadra U-16, ja miałem piętnaście lat. Zagraliśmy dwumecz. Najpierw w Kołobrzegu wygraliśmy 5:3, choć przegrywaliśmy do przerwy 1:3. Później był remis 2:2. W dwóch spotkaniach zdobyłem… pięć bramek. Szóstą dorzuciłem w Tychach.

Pamięta Pan akcję „#DychaKownasia?”?
Niestety tak…

Zapowiedział Pan, że wiosną 2015 roku strzeli dziesięć bramek. I wyszła lipa. Teraz czas na nową deklarację?
Drugi raz nie zrobię takiej głupoty. Sam sobie wtedy zaszkodziłem. Wziąłem na barki niepotrzebną presję. Teraz mam tego świadomość, wyciągnąłem wnioski. Przestałem planować. Liczy się to, co jest tu i teraz.

Czym różni się Pan sprzed trzech lat od tego, który siedzi tu przede mną?
Dojrzałością. W tym czasie dużo przeżyłem. Była fala olbrzymiej krytyki, był moment, gdy wychwalano mnie pod niebiosa. Kochano mnie i nienawidzono. Presja, jaka na mnie spadła, była zbyt duża. Głowa nie dała rady. Pogubiłem się. I właśnie te doświadczenia sprawiły, że stałem się mocniejszy mentalnie, odporniejszy psychicznie. I na pewno dorosłem.

Również piłkarsko?
Powoli, ale wciąż się rozwijam. Niektórzy twierdzili, że się zatrzymałem, ale cały czas robię kroki do przodu. Sam chciałbym, aby pewne sprawy toczyły się szybciej, ale to nie koncert życzeń. Jestem jednak na dobrej drodze, by wyjść z dołka i pokazać ludziom, że skreślili mnie zbyt szybko.

Odbiła Panu sodówka?
Nie zaprzeczę, był taki okres. Młody zawodnik, nastolatek, gdy wchodzi do drużyny seniorów, chce wszystkim dorównać. Pokazać, że nie jest gorszy, chce wkupić się do zespołu. Przez to zacząłem podejmować złe decyzje…

Samo przeszło?
Trochę samo, trochę dzięki ludziom. Docierały do mnie głosy, że tak nie powinno być, że muszę zmienić zachowanie. Pomogli też rodzice. Najważniejsze, że to już za mną.

Dla wielu symbolem sodówki była Pana czapka z nazwiskiem. Parafrazując Freda z „Chłopaki nie płaczą”, chciałbym poznać historię tej czapki.
Odpowiem, jak Grucha: historii tej czapki i tak byś nie zrozumiał!

Proszę spróbować.
Mam wielu kolegów-żużlowców. W tamtym środowisku takie czapki to normalka, żadna sensacja. Postanowiłem więc zrobić swoją personalną, z nazwiskiem. Nie sądziłem, że pojawi się tak negatywny oddźwięk. Mam jednak wrażenie, że gdybym był wtedy w dobrej formie, to nikt by czapki nie zauważył. Albo by się podobała. A, że byłem w dołku, to zostałem obśmiany. Jakoś to przeżyję.

Zrobił Pan błąd, nie wyjeżdżając z Polski jako nastolatek?
Wielokrotnie o tym myślałem… Bo był okres, gdy miałem bardzo dużo konkretnych ofert z Zachodu. Byłem jednak dzieciakiem, dopiero co wszedłem do Ekstraklasy, chciałem w niej zaistnieć. Planowałem skończyć szkołę, którą mam już za sobą, bo zdałem maturę. Wówczas to były moje priorytety. Teraz gdybam. Może gdybym wybrał wyjazd, wszystko potoczyłoby się inaczej: rozwój, zachowanie, postrzeganie mojej osoby? Ale tego się nie dowiem.

Z czego Pan zrezygnował?
W ofertach mogłem przebierać. Były z Niemiec, Anglii, Włoch. Najlepszą złożył chyba Liverpool, chociaż zgłosił się też Bayern Monachium.

Robi wrażenie.
Wtedy zaczynałem grać w Lechu, dostawałem szanse. A gdybym poszedł do Bayernu, wylądowałbym w juniorach. Miałbym tam zupełnie inną ścieżkę rozwoju. Idąc do wielkiego klubu trzeba zdawać sobie sprawę, że tam jest dwudziestu Kownackich. I to tamtejszych. Na każdym kroku miałbym pod górkę. W sumie miałem też złe nastawienie. Z góry byłem na „nie”.

Nastawienie się zmieniło?
Na pewno. Chociaż jeśli pojawią się dla mnie oferty, to nie będę patrzył na nazwę klubu. Brałbym pod uwagę szanse na grę. Ale każdą propozycję przeanalizuję. Z góry niczego nie odrzucę. Poza tym dziś jestem piłkarzem Lecha, więc jeśli ktoś mnie zechce, musi się dogadać z działaczami.

To prawda, że kusiła Pana Legia?
Coś tam kiedyś słyszałem, ale ze mną nikt na ten temat nie rozmawiał. Jeśli coś było, to nic poważnego. W Warszawie wiedzą, że i tak bym tej propozycji nie przyjął.

Taki jest Pan pewny?
Jestem.

Piłkarze często takich deklaracji żałują.
Ale ja mówiłem o tym kilkukrotnie. I podtrzymuję to. Zdaje sobie sprawę, że może nadejść chwila, gdy najlepszą ofertę będę miał właśnie z Legii, ale wtedy wolałbym wrócić do Lecha. Nie widzę żadnej szansy na zmianę zdania.

Lech odbuduje swoją siłę?
Już niedługo. Cały czas mamy olbrzymi potencjał. Nawet, gdy pikowaliśmy w Ekstraklasie, w Lidze Europy potrafiliśmy ograć Fiorentinę. Wtedy jednak popadliśmy w marazm. Byliśmy w permanentnym kryzysie. Dziś wiem jedno - skoro nas to nie zabiło, to wzmocniło. Drugi raz do takiej sytuacji, jak przed rokiem, nie dopuścimy.

I w tym sezonie powalczycie o mistrzostwo Polski?
Bardzo w to wierzę.

Czym są dla Pana tatuaże?
Sztuką, która podobała mi się od zawsze. Wizualnie. Dziś tatuaże ma wielu ludzi, to nic wyjątkowego. Poza tym to moje ciało i to ja decyduję o tym, co będę na nim miał. A nie mam nic, co jest dla mnie bez znaczenia.

Portret mamy jest jednak wyjątkowy.
Wytatuowałem go na klatce piersiowej. Zrobiłem to dzień przed Dniem Matki, taki wymyśliłem prezent. Mama była wzruszona, płakała. Ale nie zrobiłem tego dla wrażenia. Kocham moją mamę, mam ją w sercu i chcę, aby zawsze była ze mną. Nigdy o niej nie zapomnę. A na ramieniu mam Zeusa w piorunach, który trzyma piłkę. W to wkomponowana jest data debiutu w Ekstraklasie. Chciałem coś związanego z futbolem, ale nie prymitywnego. Znajomy zrobił mi taki właśnie projekt. Zdecydowałem się na niego pół roku temu.

Będą kolejne tatuaże?
Tego jestem pewny.

Dawid Kownacki - reaktywacja!

Przed naszą rozmową kilku Pana znajomych mówiło mi, że „Dawid to fajny, inteligentny chłopak”. I faktycznie, zyskuje Pan po bliższym poznaniu. Co więc czuje Pan, gdy ludzie mają Pana za oszołoma, sodówkarza?
To boli. Bardzo boli. Szczególnie, gdy czytam o sobie nieprawdę. Ja wiem, jaki jestem. A obcy ludzie często oceniają mnie na pierwszy rzut oka.

To jaki Pan jest naprawdę?
Jestem bardzo wrażliwym chłopakiem. Mam to po mamie, która przeżyła chyba wszystko. Wygląd mam po tacie, ale charakter - właśnie po niej. Wiele rzeczy mnie wzrusza, wiele przejmuje. Dlatego są momenty, gdy jest mi po prostu źle. Staram się, chcę, ale coś nie wychodzi i po głowie dostaję młotkiem. A przecież ja mam tylko 19 lat. Wcześniej miałem jeszcze mniej. Takiemu dzieciakowi naprawdę ciężko poradzić sobie z falą hejtu.

Wykorzysta Pan swoją drugą szansę?
Mam wiele marzeń. Chcę zdobyć mistrzostwo z Lechem. Bardzo chcę zagrać w przyszłorocznych mistrzostwach Europy U-21. Byłem też na jednym zgrupowaniu kadry seniorskiej i tam też chciałbym się zadomowić. Dobre występy na Euro 2017 to idealna okazja, aby się pokazać. Chcę iść drogą Arka Milika, Bartka Kapustki. Stać mnie na to. Jeśli wytrzyma moja głowa, to wiem, że dam radę.

Dawid Kownacki - reaktywacja!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dawid Kownacki: Chciały mnie Bayern i Liverpool, ale odbiła mi sodówka - Portal i.pl