Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecze są dla kibiców. Klubom to się opłaca?

Leszek Jaźwiecki, Rafał Musioł, Tomasz Kuczynski, Jacek Sroka
Lucyna Nenow/DziennikZachodni
Na nowym stadionie Górnika granica opłacalności to 6.000 widzów. JKH GKS Jastrzębie tylko dwa razy w sezonie nie dopłacił do meczu

Chcemy wykreować modę na mecze Górnika Zabrze - oświadczył prezes klubu czternastokrotnych mistrzów Polski, Marek Pałus. - Dostaliśmy do tego wspaniały instrument, czyli nowy duży stadion.

Pojemność Areny Zabrze od meczu z Ruchem Chorzów (21 lutego o godzinie 18), wzrośnie do 24 tysięcy miejsc.

- Dochód z dnia meczowego powinien być znaczącym elementem budżetu. Mam nadzieję, że po latach posuchy związanej z budową, u nas też tak się stanie - dodaje szef Górnika.

Na każdym nowym obiekcie najwyższa frekwencja jest notowana tuż po otwarciu, gdy działa efekt związany z ciekawością kibiców. Potem następuje spadek.

- Chcielibyśmy utrzymać średnią liczbę widzów w sezonie na poziomie 10-12 tysięcy - deklaruje Pałus.

Przedstawiciele zarządu klubu tylko przez chwilę wahali się nad odpowiedzią o próg opłacalności organizacji meczu.- Nie znamy jeszcze wszystkich kosztów, niektóre poznamy przecież dopiero w warunkach „bojowych”. Ale myślę, że przy frekwencji 6.000 do spotkania nie będziemy już dokładać - przyznał prezes Górnika.

Oczywiście w tabelach pojawią się także bonusy związane ze strefą VIP, wynajmowaniem lóż (jedna z nich, prezydencka, zostanie oddana dla władz miasta) oraz zysków z punktów gastronomiczno-handlowych.

W Ruchu Chorzów nie mają problemu z dopłacaniem do meczów przy Cichej. Tam granica opłacalności to 4,3 tys. widzów na trybunach, posiadających bilety lub karnety.

- W tym sezonie ani razu nie mieliśmy niższej frekwencji, czyli nie musielismy dopłacać do organizacji meczów - mówi rzeczniczka Niebieskich Donata Chruściel.

Najmniej kibiców przyszło na pierwszy mecz sezonu, z Górnikiem Łęczna (4785), ale potem ani razu frekwencja nie spadła poniżej 5 tys.

Hokej na lodzie w Polsce nie jest dochodową dyscypliną. Zespoły grają na okrągło, co nawet dla największych fanów tej dyscypliny nie jest zbyt strawne. Rozszerzenie ligi nie wpłynęło na podniesienie poziomu (wręcz przeciwnie). Tylko hito-we spotkania przyciągają widzów. W poprzednim sezonie wicemistrz Polski, JKH GKS Jastrzębie tylko dwa razy wyszedł na swoje, organizując mecze na własnym lodowisku. Były to dwa - z trzech - spotkania finałowe PLH, z GKS-em Tychy. Na trybunach zasiadło 1,7 tys., 1,5 tys. i 2 tys. kibiców.

- Warunkiem opłacalności organizacji meczów w roli gospodarzy jest około tysiąca sprzedanych pełnopłatnych biletów - informuje wiceprezes JKH GKS Andrzej Frysztacki.

Nawet jeśli na trybunach jest więcej kibiców, trzeba pamiętać, że część z nich weszło na bilety ulgowe, darmowe, karnety, zaproszenia itd.

W Jastrzębiu, ale na meczach siatkarzy Jastrzębskiego Węgla, do interesu nie trzeba dopłacać. Organizacja spotkania PlusLigi to 6 tys. zł, ale klub płaci za wynajem hali tylko symboliczną złotówkę (normalna stawka MOSiR-u to 7.300 zł). Najwięcej pochłania opłacenie ochrony - do 4 tys. zł, ale na przykład w kasach są osoby na klubowych etatach, a sklepik z klubowymi pamiątkami prowadzą wolontariusze. Za sędziów głównych płaci Profesjonalna Liga Piłki Siatkowej, choć na koniec sezonu i tak wystawia fakturę. Wypłata dla sędziów liniowych jest w gestii klubu. Bilety kosztują 15-25 zł. Licząc średnią 20 zł, wystarczy 300 osób na trybunach, aby pokryć koszty meczu. Średnia frekwencja to 1,5 tys. kibiców w hali mogącej pomieścić 3 tys.

W Dąbrowie Górniczej mają grające w Orlen Lidze siatkarki i koszykarze w Tauron Basket Lidze. Ci drudzy występują w ekstraklasie dopiero drugi sezon.

- Nasza średnia w ubiegłym, pierwszym w historii sezonie klubu w ekstraklasie, to blisko 1700 widzów na 3000 dostępnych w hali miejsc siedzących. Na obecnym etapie aktualnych rozgrywek już nieznacznie poprawiliśmy ten rezultat, ale na podsumowania przyjdzie czas po sezonie - mówi rzecznik MKS-u Damian Juszczyk.

W dąbrowskim klubie nie chcieli jednak zdradzić granicy opłacalności meczów.

- Szczegółowe dane liczbowo-budżetowe zachowujemy dla siebie. Mogę jednak zdradzić, że granicą opłacalności jest dla nas... usatysfakcjonowany kibic - uśmiecha się Damian Juszczyk. - I gralibyśmy nawet dla jednego fana, z takim samym zaangażowaniem, jak dla wypełnionej trzema tysiącami widzów hali. Choć oczywiście wsparcie i doping kibiców są dla nas na wagę złota, więc zdecydowanie w im liczniejszym gronie zmagamy się z rywalami, tym lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mecze są dla kibiców. Klubom to się opłaca? - Dziennik Zachodni