Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła to mój drugi dom

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Radosław Sobolewski (z lewej) i Marek Zieńczuk w Wiśle Kraków zdobyli razem trzy tytuły mistrza Polski
Radosław Sobolewski (z lewej) i Marek Zieńczuk w Wiśle Kraków zdobyli razem trzy tytuły mistrza Polski fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. MAREK ZIEŃCZUK, były piłkarz „Białej Gwiazdy” i Ruchu, w piątek będzie kibicował... 40-latkowi

- 15 maja rozegrał Pan ostatni mecz w ekstraklasie w barwach Ruchu i zakończył karierę. Co teraz porabia Marek Zieńczuk?

- Cały czas jestem przy futbolu. Pracuję z juniorami Lechii Gdańsk. Jest duża satysfakcja, jestem zadowolony z nowego zajęcia. Powoli będę robił wszystkie kursy trenerskie. Odnajduję się w życiu po zakończeniu kariery piłkarskiej.

- W przyszłości będzie Pan chciał pracować z młodzieżą, czy widzi się Pan w seniorskim futbolu?

- Mam ambicje, żeby zaistnieć w dorosłej piłce, ale zobaczymy jak to się wszystko potoczy, ile zostanie pasji, zapału i chęci, żeby realizować się w zawodzie trenera. Tak naprawdę dopiero zaczynam i póki co, zapał jest ogromny. Mam nadzieję, że to z czasem nie zgaśnie.

- W piątek dwa Pańskie byłe kluby - Ruch i Wisła zagrają ze sobą. Pana zaskoczyły informacje, jakie pojawiły się ostatnio o sytuacji w klubie z Chorzowa?

- Nie do końca. Dopiero pół roku temu skończyłem grać w piłkę, więc jestem na bieżąco. Te wszystkie rzeczy dotyczyły również mnie, bo spędziłem w Chorzowie sześć lat. Wszyscy chyba wiedzą, że Ruch od dłuższego czasu borykał się z problemami. Na boisku jakoś to wyglądało i szło do przodu. Teraz jednak wszystko się skumulowało, bo nie dość, że są problemy pozaboiskowe, to jeszcze Ruch jest ostatni w tabeli ekstraklasy.

- Gorącym tematem są obecnie podwójne umowy, zawierane przez Ruch z piłkarzami. Pan również miał tak skonstruowany kontrakt?

- Chyba wszystkich to dotyczyło. Nie było zresztą wyjścia, bo taka była polityka klubu. Tylko, że jedno to jest polityka, a drugie realizacja tego, co jest zapisane w umowach. Te ostatnie trzeba po prostu respektować. Ja mogę powiedzieć jak to wyglądało w moim przypadku. Na koniec kariery mieliśmy z prezesem Dariuszem Smagorowiczem dżentelmeńską umowę i z tych rzeczy, które mi obiecał, wywiązał się w stu procentach. W tym momencie pozostały jeszcze premie do wypłacenia, ale terminy płatności tych zobowiązań dopiero teraz się zbliżają. Będę chciał odzyskać te pieniądze, ale jeszcze raz chcę podkreślić, że w chwili rozstania z Ruchem, klub wywiązał się ze wszystkich obietnic w stosunku do mnie. Oczywiście przez sześć lat, jakie spędziłem w Chorzowie, były różne perypetie, ale skoro na koniec wszystko zostało załatwione tak, jak trzeba, to nie mogę złego słowa powiedzieć o Ruchu.

- Mówi Pan, że problemy organizacyjne Ruchu nie do końca Pana zaskakują, a czy tak samo jest w przypadku ostatniego miejsca w tabeli „Niebieskich”?

- Przede wszystkim ubolewam nad tym, że tak jest. Wciąż jest w Ruchu wielu moich kolegów. Życzę Ruchowi, żeby utrzymał się w ekstraklasie, bo teraz trudno nawet myśleć o innych celach. Na pewno jest to cały czas w znacznym stopniu młody zespół i przychodzi chłopakom płacić frycowe. Mimo tego uważam, że w wielu przypadkach wyniki Ruchu nie do końca odpowiadają stylowi. Dla mnie to absolutnie nie jest najgorsza drużyna ekstraklasy. Piłka bywa jednak okrutna, a czasami potrzeba w niej trochę wyrachowania i zwykłego szczęścia. Tego Ruchowi na pewno brakuje.

- W pewnym momencie sezonu to Wisła była w takiej sytuacji w tabeli, jak Ruch. To było dla Pana większym zaskoczeniem?

- To było dla mnie bardzo duże zaskoczenie, ponieważ uważam, że dopiero obecna pozycja Wisły w tabeli jest bliższa jej poziomowi. Moim zdaniem „Biała Gwiazda” ma bardzo mocną pierwszą jedenastkę. Może nawet dwunastu, trzynastu zawodników. Problem polega na tym, że jak wypada kilku podstawowych graczy, to rodzą się poważniejsze kłopoty. Cieszę się jednak, że Wisła się podniosła, że poprawia swoją pozycję w tabeli. Nie będę również ukrywał, że moja radość jest tym większa, że to Radek Sobolewski objął stery w drużynie. Tak jak zawsze całym sercem byłem za Wisłą, tak w tym momencie moje serce bije dla niej podwójnie.

- Skoro poruszył Pan temat Radosława Sobolewskiego. Wszyscy pamiętamy, jak charakternym piłkarzem był. Myśli Pan, że ta cecha pomoże mu zrobić dużą karierę trenerską?

- Radek ma więcej cech, które pomogą mu w pracy trenerskiej, nie tylko ten jego legendarny charakter. Przede wszystkim jest osobą świetnie zorganizowaną i przykładającą się bardzo mocno do swoich obowiązków. To jest taki typ człowieka, że jeśli za coś się bierze, to robi to nie na sto, a na 120 procent. Mocno trzymam za niego kciuki i mam nadzieję, że szczęście nie będzie go opuszczało. Ma wsparcie drużyny, w której wciąż grają jego koledzy z boiska, którzy swoim autorytetem też mu pomagają. Mam nadzieję, że władze Wisły postanowią dać mu większą szansę i nie będzie prowadził zespołu tylko do zimy, ale dostanie czas na wykazanie się przynajmniej do końca całego sezonu. Może z tego urodzić się coś bardzo ciekawego.

- Jak określiłby Pan szanse w piątkowym starciu Ruchu z Wisłą? Krakowianie ostatnio prezentują się lepiej, ale sam Pan pamięta, że „Białej Gwieździe” rzadko w Chorzowie grało się łatwo.

- To prawda, ale przeszłość trzeba oddzielić grubą kreską, a na dzisiaj faworytem tego meczu jest Wisła. Boisko jednak wszystko zweryfikuje i może wyjdzie z tego np. remis. Ja Wiśle życzę awansu do ósemki, a Ruchowi utrzymania. Jedna i druga drużyna w piątek będzie potrzebowała punktów i obie strony będą chciały zakończyć udanie rok.

- Ruch ma ostatnio problem z organizacją gry obronnej. Myśli Pan, że Wisła może to wykorzystać?
- Może, ale nie zapominajmy, że Ruch też jest silny z przodu. Patryk Lipski ostatnio się przebudził, napastnicy strzelają bramki. Wydaje mi się, że będzie bardzo ciekawy mecz, bo z drugiej strony jest np. Rafał Boguski, który dawno nie prezentował tak wysokiej formy. Jest Paweł Brożek. Zapowiada się zatem niezwykle interesujące starcie. Mnie wypada tylko powiedzieć tyle, żeby wygrał lepszy.

- Czyli ma Pan rozdarte serce?

- Nie chcę nikogo faworyzować, ale skoro padło już to pytanie, to nie będę ukrywał, że Kraków i Wisła to zawsze był mój drugi dom po Gdańsku. I zawsze gdy patrzę w tym kierunku, serce bije mi mocniej. A w tym tygodniu to nawet nie wypada mi inaczej powiedzieć, bo skoro Radek Sobolewski skończył we wtorek 40 lat, to nie mogę mu po prostu nie kibicować...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła to mój drugi dom - Dziennik Polski