Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0 ZDJĘCIA Sędzia pomógł gospodarzom. Gol nie powinien być uznany

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0
Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0 szymon starnawski
Sędzia pomógł Legii w wygranym spotkaniu z Ruchem 2:0. Samobójczy gol, który nie powinien być uznany, pomógł Legii w pokonaniu Ruchu Chorzów. Wynik ten oznacza, że po 197 dniach w ekstraklasie zmienił się lider.

Ruch Chorzów nie pomógł ani sobie, ani Piastowi Gliwice, i wpuścił Legię Warszawa na pozycję lidera ekstraklasy. Faktem jest jednak to, że jej z kolei pomógł sędzia i to dubeltowo.

Pierwszy poważny błąd Paweł Gil popełnił w 31 minucie w akcji, którą pechowym samobójczym strzałem zamknął Paweł Oleksy.

Żaden z sędziów nie zauważył ewidentnego spalonego Nemanji Nikolicia, który dośrodkowywał pod bramkę.

Warto wspomnieć, że bohater Wielkich Derbów Śląska niefortunnym kopnięciem zatrzymał swojemu bramkarzowi rekord minut bez straty gola. Matus Putnocky przetrwał na czysto 332 minuty.

Kolejna kontrowersja nastąpiła w 44 minucie, gdy w polu karnym gospodarzy starli się Adam Hlousek i Kamil Mazek. Chorzowianin oberwał łokciem, ale Gil nie zdecydował się ani na indywidualną karę dla legionisty i podyktowanie rzutu karnego. Także ta decyzja miała długofalowe konsekwencje, bo po przerwie to właśnie Czech podwyższył wynik meczu.

Suma pecha, sędziowskich pomyłek i oczywistej przewagi Legii pod względem umiejętności sprawiła, że Niebiescy tracili wiarę i nadzieję, a przy stanie 2:0 sprawiali wrażenie zrezygnowanych. Ich siła ognia faktycznie nie dawała podstaw do optymizmu. W powietrzu zawisły więc kolejne gole dla gospodarzy, chcociaż poziom meczu wyraźnie spadł.

Grająca swobodnie Legia wypracowywała sobie sytuacje strzeleckie, Nikolić próbował zwiększyć i tak sporą przewagę nad korony króla snajperów, ale miał problem ze wstrzeleniem się w cel. Za to Niebiescy, pogodzeni z porażką, czekali na ostatni gwizdek sędziego i myślami byli już zapewne przy środowym meczu z Cracovią, przeliczając punkty, jakie mają w zapasie nad dziewiątym, otwierającym grupę spadkową, zespołem w tabeli.

Tym niemniej im bliżej było końca tym wyraźniej zespół Wademara Fornalika miał ochotę, by skarcić rywali za letarg, w który popadli. Chorzowianie częściej gościli pod bramką Arkadiusza Malarza, jednak ten nie dał się pokonać. Zirytowany Stanisław Czerczesow natychmiast pokazał swoim piłkarzom, że mają oddalić grę na połowę Ruchu.

Wyższośc wicemistrzów Polski nie podlagała w tym spotkaniu dyskusji, jednak błędy sędziego sprawiły, że wracając do domu piłkarze i trenerzy Niebieskich mogli sobie „pogdybać”.

[b]LEGIA WARSZAWA - RUCH CHORZÓW RELACJA ONLINE[/b]

Tak padły bramki
1:0 Paweł Oleksy (31-sam.)
Nikolić z lewej strony wbiegł z piłką w pole karne i kopnął ją pod bramkę. Podanie przeciął Oleksy i kiksując trafił z bliska do siatki.  
2:0 Adam Hlousek (47)
Po rzucie rożnym piłka spadła na 13 metr, Tonasz Jodłowiec głową podał ją pod bramkę, między obrońców Ruchu i Hlousek uprzedził Putnocky’ego.

Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0 (1:0)
1:0 Paweł Oleksy (31-sam.), 2:0 Adam Hlousek (47)
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Lewczuk, Pazdan, Hlousek - Masłowski (90. Bereszyński), Borysiuk, Jodłowiec, Duda - Nikolić, Prijović (85. Vranjes). Trener: Stanisław Czerczesow.
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Mazek, Surma (70. Hanzel), Podgórski (58. Zieńczuk), Iwański, Lipski - Stępiński (80. Efir). Trener: Waldemar Fornalik.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 4.251
Żółte kartki: Lewczuk, Jodłowiec, Duda - Grodzicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2:0 ZDJĘCIA Sędzia pomógł gospodarzom. Gol nie powinien być uznany - Dziennik Zachodni