Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mundial jest nasz! Nerwowa końcówka z Czarnogórą, ale od czego mamy Lewandowskiego?!

JCZ, Piotr Bernaciak
Polska - Czarnogóra 4:2
Polska - Czarnogóra 4:2 Bartek Syta
Nie byliśmy w RPA, ani Brazylii, ale będziemy w Rosji! Reprezentacja Polski po raz ósmy w historii awansowała na mistrzostwa świata. W ostatnim meczu eliminacyjnym przebyła niesamowitą drogę; do nieba, przez piekło i z powrotem do raju! Po szybkich dwóch golach pozwoliła Czarnogórze doprowadzić do wyrównania. W końcówce sprawy w swoje ręce wziął jednak kapitan. Robert Lewandowski strzelił 51. bramkę dla kadry i 16. w tych eliminacjach. Wygraliśmy 4:2 i zdobyliśmy tym samym bilety do Rosji! Z trybun Stadionu Narodowego drużynę oklaskiwało 57 538 widzów – to rekord na stadionie w Warszawie.

Polacy przed pierwszym gwizdkiem sędziego byli w znakomitej sytuacji. Do awansu potrzebowali remisu lub zwycięstwa z Czarnogórą lub braku zwycięstwa Danii w spotkaniu z Rumunią. Jakakolwiek zdobycz punktowa dawała nam dzisiaj bezpośredni awans na mistrzostwa świata. Co ciekawe, trzy punkty w dzisiejszym starciu dawały nam poza awansem na mundial także niemal pewne rozstawienie w pierwszym koszyku podczas losowania fazy grupowej - w ten sposób udałoby się nam ominąć teoretycznie najtrudniejszych rywali. Już przed początkiem spotkania było więc jasne, że drużyna prowadzona przez Adama Nawałkę nie zadowoli się dzisiaj jedynie podziałem punktów.

Co do drużyny trenera Ljubisy Tumbakovicia, to do Warszawy przyleciała ona osłabiona przez brak dwóch najlepszych zawodników. Stevan Jovetić w meczu z Danią doznał kontuzji, która wykluczyła go z dzisiejszego spotkania, natomiast Stefan Savić został w tamtym spotkaniu ukarany żółtą kartką, która skutkowała dla niego zawieszeniem na ostatnie spotkanie eliminacji. Porażka z Danią oznaczała więc nie tylko utratę nawet matematycznych szans na awans na mundial, ale również stratę kluczowych zawodników, bez których w Warszawie o dobry wynik miało być znacznie trudniej.

Adam Nawałka postanowił nie zmieniać zwycięskiego składu - jedyną wymuszoną roszadą było zastąpienie kontuzjowanego Karola Linettego Krzysztofem Mączyńskim, który w Erywaniu pojawił się na murawie z ławki rezerwowych i pokazał się z dobrej strony, zaliczając kluczowe podanie przy trzecim golu Roberta Lewandowskiego. Poza legionistą w składzie znaleźli się ci, na których mogliśmy polegać przez całe eliminacje, a więc najmocniejsza jedenastka Polaków z Kamilem Glikiem, Michałem Pazdanem, Grzegorzem Krychowiakiem i Robertem Lewandowskim. Ponadto na lewej obronie ponownie spotkanie rozpoczął Bartosz Bereszyński. Jedenastka Czarnogóry zgodnie z przedmeczowymi prognozami była osłabiona brakiem Stefana Savicia oraz Stevana Joveticia.

"Mazurek Dąbrowskiego" wybrzmiał dzisiaj jeszcze głośniej, niż zazwyczaj - widać było jak wielkie znaczenie miał ten mecz dla kibiców. Zabrakło nas na dwóch ostatnich mundialach, a awans na mistrzostwa od dawna nie był w tak bliskim zasięgu. Po pierwszym gwizdku Daniele Orsato mecz rozpoczęli biało-czerwoni. Udało nam się rozpocząć bardzo udanie, bo od zdobycia bramki. Padła ona w typowy dla reprezentacji Polski sposób. Piłka po odbiorze w środku pola błyskawicznie trafiła pod nogi Łukasza Piszczka, prawy obrońca błyskawicznie podał ją w szesnastkę pod nogi Piotra Zielińskiego. Pomocnik Napoli nieczysto trafił w piłkę, przez co nie wyszedł mu strzał, lecz... udało mu się w ten sposób obsłużyć podaniem Krzysztofa Mączyńskiego. Zawodnik Legii Warszawa pewnym strzałem pokonał Danijela Petkovicia i Polacy prowadzili już od samego początku spotkania.

To Czarnogóra straszyła nas swoim atakiem pozycyjnym, Polacy nie spieszyli się z rozgrywaniem swoich akcji, cóż jednak z tego, skoro ich skuteczność była właściwie stuprocentowa. Piotr Zieliński efektownie przedarł się z piłką środkiem pola i dostarczył ją w pole karne do Roberta Lewandowskiego. Nasz kapitan obsłużył Kamila Grosickiego znakomitym podaniem, dzięki czemu piłkarz Hull City podwyższył prowadzenie biało-czerwonych - a przecież minął ledwie kwadrans gry. Następna dogodna sytuacja strzelecka miała miejsce dopiero kwadrans później, po błędzie Kamila Glika**Vladimir Jovović** uderzył ponad bramką w świetnej sytuacji.

Do przerwy nie wydarzyło się już nic godnego uwagi. Polska do przerwy bardzo pewnie prowadziła z Czarnogórą po bramkach Krzysztofa Mączyńskiego i Kamila Grosickiego, ale gra ofensywna naszej reprezentacji nie wyglądała w pierwszych 45 minutach najlepiej. Mieliśmy dwie doskonałe sytuacje, które na szczęście wykorzystaliśmy, Duńczycy do przerwy bezbramkowo remisowali z Rumunami, a więc do awansu na przyszłoroczne mistrzostwa świata wystarczało nam utrzymanie tego wyniku do końca spotkania.

Drugą połowę rozpoczęli goście. W przerwie w naszym zespole nastąpiła jedna zmiana. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego w pierwszej połowie urazu nabawił się Łukasz Piszczek - obrońca Borussii Dortmund dokończył pierwszą część spotkania, ale po przerwie zastąpił go Maciej Rybus. To oznaczało, że na prawej stronie obrony zameldował się Bartosz Bereszyński, a były piłkarz Olympique Lyon pojawił się na lewej stronie defensywy. Druga odsłona spotkania nie obfitowała w efektowne akcje - sporo było walki w środku pola. Polacy wyraźnie starali się utrzymać korzystny wynik. Nieco więcej z gry mieli goście, ale ciężko jest przypomnieć sobie jedną dogodną sytuację do zmiany wyniku spotkania.

Długie minuty niezbyt ciekawej gry przerwał dopiero Stefan Mugosa, zawodnik Sheriffa Tyraspol, który na boisku pojawił się dosłownie kilka minut wcześniej. Po rzucie rożnym dla zespołu gości napastnik popisał się przepięknym uderzeniem przewrotką z około siedmiu metrów pod poprzeczkę, które dało Czarnogórcom gola kontaktowego. Przez to trafienie do końca spotkania musieliśmy martwić się o utrzymanie jednobramkowej przewagi. Niestety, piłkarze Ljubisy Tumbakovicia poszli za ciosem i doprowadzili do wyrównania. Bierność Polaków w defensywie wykorzystał Żarko Tomasević, pięknym uderzeniem z linii pola karnego trafiając do siatki tuż przy słupku, Wojciechowi Szczęsnemu do obrony zabrakło dosłownie centymetrów.

Kibice reprezentacji Polski podnieśli się z krzesełek, motywując naszych piłkarzy do poprawienia swojej gry w końcówce. I kto wie, co wydarzyłoby się w ostatnich minutach meczu, gdyby nie dwa wielbłądy gości. Najpierw za słabo do własnego bramkarza podał Nemanja Mijuskovic, przez co Robert Lewandowski mógł minąć bramkarza i trafić do pustej bramki. Dosłownie chwilę później dośrodkowanie z prawej strony pola karnego minęło ustawionych w nim Polaków, wyręczył ich jednak... Filip Stojković. Obrońca zespołu gości po prostu musiał wybić piłkę z dala od szesnastki, ale przez kiks pokonał Danijela Petkovicia. PGE Narodowy odleciał, a Polakom awansu nie mógł już odebrać nawet cud - grająca w przewadze Dania straciła gola w końcówce.

Polacy pokonali Czarnogórę 4:2 i po dwunastu latach awansowali na mistrzostwa świata. Nie zabrakło nerwów, ale najważniejsze, że ostatecznie zakończyło się dla nas happy endem. Na następne zwycięstwa Polaków czekamy w przyszłym roku w Rosji!

Piłkarz meczu: Robert Lewandowski
Atrakcyjność meczu: 8/10

Więcej o meczu Polska – Czarnogóra:

MŚ 2018 w GOL24

Pod Ostrzałem GOL24

**WIĘCEJ odcinków

Pod Ostrzałem GOL24

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mundial jest nasz! Nerwowa końcówka z Czarnogórą, ale od czego mamy Lewandowskiego?! - Gol24