Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodzimierz Lubański: Zazdroszczę Robertowi Lewandowskiemu swobody wyboru

Jacek Sroka
Włodzimierz Lubański opowiada nam o reprezentacji Polski, Górniku Zabrze, swoich dzieciach i swojej nowej książce.

Nazwisko Lubański w polskiej piłce najczęściej pada teraz przy okazji bramek Roberta Lewandowskiego. „Lewy” goni pana na liście najlepszych strzelców w reprezentacji Polski.
Robert to z pewnością jest chłopak, który jest w stanie strzelić więcej bramek w kadrze niż ja i nie mówiłem tego teraz, ale przynajmniej dwa lata temu. Decydują o tym dwa elementy - pierwszy, że rozegra w drużynie narodowej dużo więcej spotkań niż ja, bo dziś reprezentacje grają znacznie częściej niż w moich czasach, a drugi, że Robert ma predyspozycje do strzelania bramek. Lewandowski jest dla polskiej kadry niezwykle ważną postacią, bo żeby odnosić sukcesy trzeba zdobywać gole, a on już nie raz ratował biało-czerwonym skórę.

Pan ma tych bramek na koncie w kadrze 48, a zajmujący czwarte miejsce na liście snajperów Lewandowski 40. Myśli pan, że „Lewy” pobije pana rekord jeszcze przed mistrzostwami świata w Rosji w 2018 roku?
Teoretycznie jest to możliwe. Czeka go jeszcze siedem spotkań w eliminacjach MŚ, w których zagramy nie tylko z silnymi rywalami, ale również z Armenią czy Kazachstanem. Do tego pewnie dojdzie jeszcze kilka spotkań towarzyskich, w których też strzeli kilka bramek, więc myślę, że jest w stanie do połowy 2018 r. poprawić moje osiągnięcie.

Patrząc na wyczyny Lewandowskiego nie tylko w kadrze, ale także w Bayernie, nie zazdrości mu pan, że on mógł wyjechać na Zachód jako młody chłopak, a pan dopiero na piłkarską emeryturę?

Zazdroszczę mu tego, że miał możliwość wyboru, że mógł sobie ustawić swoją karierę dokładnie tak jak sam chciał. Dzięki temu nie tylko rozwija się cały czas jako piłkarz, ale także zapewnił byt sobie i swojej rodzinie praktycznie do końca życia. Ja żyłem w innych czasach i wówczas inaczej to wszystko wyglądało. Co z tego, że miałem oficjalną ofertę gry z Realu Madryt, skoro władze nie pozwoliły mi wówczas wyjechać. Oczywiście, że gdzieś tam w głębi duszy zastanawiałem się, czy nie zostać po jakimś meczu na Zachodzie, ale nie wyobrażałem sobie, że mogę zostawić w Polsce żonę z małym dzieckiem. Gdybym tak zrobił, to nie byłbym wcale szczęśliwy.

Te 15 mln euro, które zgodnie z nową umową ma za każdy rok gry dostawać Robert w Monachium, chyba na wszystkich robi wrażenie…
Takie są dzisiaj czasy. Lewandowski należy do czołówki światowych napastników i zawodnicy na tym poziomie zarabiają teraz takie pieniądze. Jeszcze raz powiem, że zazdroszczę mu tej swobody wyboru, a nie pieniędzy.

Mimo, że na stałe mieszka pan w Belgii, to jednak jest wnikliwym obserwatorem polskiej piłki towarzysząc naszej kadrze na wielkich turniejach jako komentator i ekspert telewizyjny. Jak pan ocenia, to co dzieje się ostatnio w reprezentacji?
Myślę, że to co dzieje się w ostatnim czasie w polskiej piłce, a nie tylko w reprezentacji, trzeba ocenić pozytywnie. Sukcesem występu na Euro bym nie nazwał, bo za taki uznałbym zdobycie medalu, ale dobre występy kadry we Francji i wcześniej w eliminacjach ME sprawiły, że sytuacja wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej wyraźnie się uspokoiła. Znów jest ta więź między kibicami i drużyną narodową, a wokół kadry panuje dobra atmosfera. Miejmy wszyscy nadzieję, że te procesy będą kontynuowane i że reprezentacja Polski w najbliższym czasie da nam znowu powody do satysfakcji.

No właśnie piłkarzy mamy już bardzo dobrych, sądząc po zagranicznych klubach, w jakich na co dzień grają Polacy, a nie tylko siedzą na ławce rezerwowych, ale sukcesów na miarę lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, w których zdobywaliśmy medale mistrzostw świata, ciągle nie mamy.
Tego na pewno trochę brakuje, chociaż uważam, że w tej chwili kadra biało-czerwonych dobrze reprezentuje naszą piłkę. W mistrzostwach Europy potrafiliśmy grać jak równy z równym z silnymi rywalami. W sporcie czasami tak bywa, że się przegrywa przez jakieś niuanse, drobne elementy i w efekcie odpada z turnieju. To już jednak historia. Teraz najważniejsze dla kadry Adama Nawałki powinno być potwierdzenie tego, że znalazł się na dobrej drodze. Tym potwierdzeniem może być najpierw wyjście z grupy eliminacyjnej mistrzostw świata, a następnie dobry występ w turnieju finałowym w Rosji.

W kadrze dzieje się dobrze, ale tego samego nie można chyba powiedzieć o Górniku Zabrze, który był pana drugą wielką miłością.
W Górniku przeżyłem najpiękniejsze momenty swojej kariery i ubolewam nad tym, co się z nim w tej chwili dzieje. Gdy widzę, że zabrzańska drużyna gra w jak by nie patrzeć polskiej drugiej lidze, to jest mi zwyczajnie przykro, ale ja tego nie zmienię. To muszą zmienić działacze i ludzie, którzy są tu na miejscu.

Nie było propozycji, żeby Włodzimierz Lubański wrócił do Górnika i pomógł mu wrócić tam, gdzie jest jego miejsce, czyli do Ekstraklasy?
Nie było takiej oferty, ale nie wiem, czy teraz nie jest już na nią za późno (Włodzimierz Lubański 28 lutego 2017 r. skończy 70 lat - red.). Cały czas kibicuję jednak Górnikowi, darzę go wielką sympatią i wierzę w jego powrót do Ekstraklasy. W Belgii nie ma takich sytuacji, by samorządy były właścicielami klubów piłkarskich, ale zdarzają się one we Francji. W Zabrzu nie było jednak innego wyjścia, bo Górnik znalazł się na takim zakręcie, że bez pomocy miasta nie dałby sobie rady.

Powoli kończy się modernizacja Stadionu Śląskiego i w przyszłym roku ma być oddany do użytku. Jakie są pana skojarzenia z tym obiektem?
To był mój stadion, to było moje boisko. Ja na tym stadionie strzeliłem mnóstwo bramek w ważnych meczach pucharowych Górnika i reprezentacji kraju. To dla mnie zawsze będzie szczególne miejsce. Zresztą to właśnie na tym obiekcie rozegrałem swój ostatni mecz w kadrze i strzeliłem ostatnią bramkę. Co ciekawe był to mój 80. mecz w reprezentacji i jubileuszowy 50. gol. Później jednak PZPN zrobił inną statystykę i okazało się, że tych meczów w narodowych barwach mam 75, a bramek 48, choć do dziś mam w domu pamiątkowy proporzec, który dostałem od związkowych działaczy za rozegranie 80 spotkań. Jeśli tylko Stadion Śląski zostanie oddany do użytku i odbędzie się na nim jakiś fajny mecz, to na pewno się w Chorzowie pojawię.

Pan był wielkim sportowcem, ale żadne z dzieci nie poszło w pana ślady. Dlaczego?
Córka próbowała w młodości swych sił w tenisie, natomiast syn jest zapalonym sportowcem, tyle że zamiast piłki nożnej wybrał kolarstwo. Jak był młodym chłopakiem, to oczywiście próbowałem z nim ćwiczyć, ale szybko zobaczyłem, że w futbolu dużej kariery raczej nie zrobi. Myślę, że dobrze zrobiłem, bo to kolarstwo sprawia mu mnóstwo satysfakcji, a to jest przecież najważniejsze.

Spotkaliśmy się na promocji pańskiej książki „Życie jak dobry mecz”. To już kolejna pozycja na rynku o Włodzimierzu Lubańskim. Czym różni się ona od wcześniejszych publikacji?
Ta książka jest inna niż dwie poprzednie, bo po pierwsze jest to wywiad rzeka, czyli Michał pyta, a ja odpowiadam, a po drugie są w niej moje opinie na temat piłki, tego jak oceniam niektórych zawodników. To nie jest tylko moja biografia i opis tego, co osiągnąłem na boisku, ale również moje zdanie na temat tego co dzieje się w polskim futbolu. Do tego wszystkiego w tej książce jest jeszcze mnóstwo zdjęć z moich rodzinnych albumów, które nie były nigdy wcześniej publikowane. Myślę, że książkę nie tylko się fajnie czyta, ale również ogląda i dlatego zachęcam wszystkich do zaznajomienia się z tą lekturą, bo naprawdę uważam, że moje życie jest jak mecz, i to bardzo ciekawy mecz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Włodzimierz Lubański: Zazdroszczę Robertowi Lewandowskiemu swobody wyboru - Dziennik Zachodni