Pierwszy wiosenny mecz, pierwsze derby, pierwsze spotkanie o godzinie 20.45. Do tego debiuty czterech piłkarzy w pierwszej jedenastce Górnika Zabrze i jednego w barwach GKS-u Tychy. Taki był bilans otwarcia przed derbowym meczem na Roosevelta. Ostatecznie padł też pierwszy gol, a gospodarze odnieśli pierwsze zwycięstwo, jednak mecz kibiców nie rozgrzał.
Dla zabrzan spotkanie z tyszanami miało być pierwszym krokiem w pościgu za miejscami premiowanymi awansem do Lotto Ekstraklasy. W klubie skorzystano z hojności władz miasta i dokonano kilku transferów, więc trener Marcin Brosz miał powody do optymizmu i spore pole manewru. W wyjściowej jedenastce skonstruowanej przez szkoleniowca znalazło się tylko sześciu Polaków (tyszanie przeciwstawili im jedenastu rodaków) i cztery nowe twarze - bramkarz Tomasz Loska, obrońca Dani Suarez oraz pomocnicy Denis Janco i Sandi Arcon.
CZYTAJCIE TEŻ:
Górnik Zabrze- GKS Tychy. Na żywo
Górnik rzeczywiście szybko przejął inicjatywę, w czym nieco pomagali mu rywale, uparcie faulując na 30-40 metrze od bramki Pawła Florka. Niewiele jednak z tego wynikało, bo dośrodkowania wpadały zazwyczaj wprost w ręce golkipera lub były bezstresowo wybijane przez obrońców.
Ekipa Jurija Szatałowa nie sprawiała bynajmniej wrażenia przygniecionej naporem Górnika, bo gra i tak toczyła się głównie w środku boiska, więc spokojnie mogła przygotowywać kontrataki, które nie miały odpowiedniej dynamiki i w efekcie nie niosły wielkiego zagrożenia. W sumie więc kibicom długo serwowano przede wszystkim walkę o piłkę bez kontynuacji w postaci jej pomysłowego rozegrania. No i generalnie trudno było dostrzec rzeczywistą różnicę między spadkowiczem z elity, marzącym o powrocie do niej, a drużyną, której strategicznym zadaniem jest uratowanie dla Tychów miejsca w Nice I lidze. Mnóstwo niecelnych podań, przerywanych faulami, piłka wychodząca na aut i brak celnych strzałów dopełniały obrazu przeciętności, nijak nie przystającej do bojowych zapowiedzi piłkarzy i stawki, o którą oba zespoły zamierzają grać.
Bezpłodnością koronkowych akcji w końcu jednak zirytował się Łukasz Wolsztyński, który w 43 minucie oddał potężny strzał z dystansu, po którym piłka wpadła do siatki! Pokonany Florek z wściekłością uderzył pięścią w murawę, ale pretensje powinien mieć przede wszystkim do kolegów, którzy pozwolili zabrzaninowi na taką próbę.
W przerwie najtrudniejsze zadanie czekało więc na Szatałowa, który musiał podnieść piłkarzy po otrzymanym znienacka ciosie, przestawić nacisk na ofensywę i jak najszybsze odrobienie straty. Dużo łatwiej miał Brosz, bo zdobyty gol na pewno ściągnął z zespołu dużą część presji. Otwierało to też szansę na to, by w drugiej połowie zobaczyć prawdziwą wartość zbudowanej zimą ekipy z Roosevelta.
W szatni szkoleniowiec GKS-u zdecydował się tylko na jedną zmianę - Mateusza Mączyńskiego zastąpił Dawid Błanik. Zabrzanie wyszli z tunelu bez roszad i od razu spróbowali ataku, ale tyszanie byli wystarczająco skoncentrowani, by sobie z tym poradzić i podjąć próbę kontry. Skutki działań zaczepnych z obu stron były znów jednak mizerne, co nie zmieniało faktu, że czas pracował już na korzyść gospodarzy. Widać to było także po nerwowości Szatałowa, podczas gdy - nawiasem mówiąc dość lekko ubrany jak na porę meczu - Brosz sprawiał wrażenie bardziej refleksyjne. Zwłaszcza po stałych fragmentach gry w wykonaniu swoich zawodników, którzy rzut rożny potrafili zamienić na kontratak GKS-u...To jednak jego ekipa miała piłkę, która powinna definitywnie rozstrzygnąć mecz, ale Igor Angulo w sytuacji sam na sam nie trafił w bramkę.
Goście próbowali do końca doprowadzić do remisu, ale Tomasz Loska nie dostał od nich nawet szansy, by się pomylić.
Dużym plusem spotkania w Zabrzu była frekwencja na trybunach. Na krzesełkach zasiadło aż 17.777 widzów. Warto jednak wspomnieć także o innej statystyce - GKSTychy w I lidze nie wygrał wyjazdowego spotkania już od maja 2014 roku. Bez przełamania tego impasu walka o utrzymanie może okazać się misją niemożliwą do wykonania.
Opinie trenerów:
Jurij Szatałow, trener GKS-u Tychy:
W pierwszej połowie więcej było szachowania, chociaż mecz był żywy. W drugiej trochę się otworzył, było więcej biegania i bałaganu. Niestety, rywalowi wyszedł strzał życia i wracamy bez punktów...
Marcin Brosz, Górnik Zabrze:
Trafiliśmy na dobrze przygotowanego przeciwnika, tym bardziej cieszy to zwycięstwo. Bardzo ważne jest też zero z tyłu, bo tego nam bardzo brakowało jesienią. Dobrze wkomponowali sie nowi piłkarze, zwłaszcza ci, którzy przyjechali do nowego dla nich kraju. Dobrą zmianę dał Dawid Plizga i cieszy mnie także to, że takie piękne gole strzelają zawodnicy, którzy niedawno dopiero wchodzili do zespołu. Znakomita była cała otoczka meczu, stała na wysokim poziomie.
Górnik Zabrze - GKS Tychy 1:0 (1:0)
1:0 Łukasz Wolsztyński (42)
Górnik: Loska - Danch, Kopacz, Suarez, Kosznik - Wolsztyński (70. Plizga), Matuszek, Janco (76. Ambrosiewicz), Angulo, Arcon - Ledecky (82. Wolniewicz).
Tychy: Florek - Grzybek, Boczek, Tanżyna, Mańka - Mączyński (46. Błanik), Zasaviczi (72. Pruchnik), Bukowiec (72. Tornros), Grzeszczyk, Radzewicz - Świerczok.
Żółte kartki Matuszek, Danch, Arčon - Mączyński, Błanik.
Czerwona kartka Szymon Matuszek (90. minuta, Górnik, za drugą żółtą).
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów 17.777.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?