W środowy wieczór w Zabrzu spotkały się dwie mocno pokaleczone w ostatnich występach zespoły. Gospodarze, których fatalna gra i zaledwie jeden punkt zdobyty w trzech wiosennych występach zepchnęły na dno ligowej tabeli, oraz Lech, wciąż aktualny mistrz Polski, z dużymi aspiracjami, ale dwiema kolejnymi porażkami na koncie. Boisko zweryfikowało obecną siłę obu zespołów, I była to weryfikacja bardzo bolesna dla Górnika...
– Pakuj walizki, Ojrzyński, pakuj walizki! – grzmiał stadion po drugim golu dla Lecha.
Szkoleniowiec Górnika, znów nieco zamieszał w składzie, w którym, podobnie jak we Wrocławiu, zabrakło m.in. Radosława Sobolewskiego. Wtedy tłumaczono to koniecznym podobno odpoczynkiem, teraz rzecznik Rafał Kędzior poinformował, że pomocnik doznał kontuzji na wtorkowym treningu.
Zabrzanie wyszli na boisko z mocno zagęszczoną obroną - w tej linii znajdował się także Oleksandr Szeweluchin, dla którego był to setny mecz w ekstraklasie, a nie było pauzującego za kartki Adama Dancha, od którego kapitańską opaskę przejął Aleksander Kwiek - i nieco większą energią niż miało to miejsce ostatnio. Wydawało się, że piłkarze wzięli sobie do serca słowa Jana Banasia, który w wywiadzie dla Dziennika Zachodniego zarzucał im właśnie pasywność i domagał, by zawodnicy „gryźli trawę”, aby uratować dla Zabrza ekstraklasę.
Bieganie trwało jednak krótko i nie przełożyło się na sytuacje podbramkowe, a ponieważ po drugiej stronie było podobnie, trudno było określić ten mecz w kategoriach widowiska. Po kwadransie goście zaczęli przejmować nad nim kontrolę, a po kolejnym podkreślili ją golem typowym dla defensywy Górnika, czyli okraszonym serią błędów.I był to pierwszy celny strzał w całym spotkaniu.
Stracona bramka była kontrastem wobec mizerii w zabrzańskiej ofensywie. Ustawiony samotnie na szpicy Jose Kante „zniknął” szybciej niż w poprzednich meczach i ciśnienie - nie przekraczając jednak wysokich wartości - podnosiło się lechitom jedynie przy rzutach wolnych.
Tuż przed rozpoczęciem drugiej połowy kibice stanowczo i do rymu domagali się, by zespół Górnika zaczął wreszcie grać. I już kilkanaście sekund później mogło być... 0:2, ale Karol Linetty zmarnował sytuację sam na sam. Poznaniacy nie zamierzali się tym jednak przejmować i z coraz większą swobodą i do skutku atakowali bramkę Radosława Janu-kiewicza. Z kolei zmiany dokonane przez Ojrzyńskiego przyniosły skutek odwrotny do oczekiwanego i tylko on wie, czemu w beznadziejnej sytuacji nie zdecydował się zagrać va banque.
Górnik utonął w takim samym błocie, jakie jest na parkingach przy stadionie.
- Od teraz kibicuję Górnikowi, bo mam do tego klubu wielki sentyment - powiedział po meczu trener Lecha, Jan Urban.
Z kolei Ojrzyński pytany czy rozważa dymisje odparł: - Daleka droga do końca rozgrywek, a Górnik nie jest w wesołej sytuacji, ale jest jeszcze sporo kolejek.Mecze prawdy przed nami, a potem dzielenie punktów. Etap takich cięgów może rozłożyć drużynę, ale też ją wzmocnić. Ja już taki etap przechodziłem i nadal uważam, że jeśli jest szansa, trzeba wierzyć do końca.
Tak padły gole
0:1 Dawid Kownacki (29-głową) Z rzutu wolnego dośrodkował z prawej strony Lovrencsics, piłka została wybita na lewą flankę, stamtąd w pole karne wrzucił ją Pawłowski i po chwili wpadła do siatki.
0:2 Szymon Pawłowski (61) Kędziora odważnie poszedł do przodu, podał do Kownackiego, którego strzał został zablokowany. Dobitka Pawłowskiego była już jednak zabójczo skuteczna.
*Salon Maserati w Katowicach otwarty! Poznaj tajemnice legendarnych samochodów
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?