Po meczu z Jagiellonią trener Waldemar Fornalik narzekał na fatalne zachowanie swoich podopiecznych przy stałych fragmentach gry. Zawodnicy Ruchu nie wyciągnęli jednak z bramek strzelanych przez lidera z Białegostoku żadnych wniosków i w spotkaniu z beniaminkiem znów stracili do przerwy dwa gole po stałych fragmentach. O tym jak duży to był wyczyn najlepiej świadczy fakt, że w poprzednich 11 ligowych pojedynkach gdynianie nigdy nie strzelili więcej niż jedną bramkę.
Po raz pierwszy Niebiescy nie popisali się już w 3 minucie. Po dośrodkowaniu z rogu Dominika Hofbauera Michał Marcjanik z łatwością uwolnił się spod opieki Jakuba Araka i głową skierował piłkę do siatki. Był to pierwszy gol w Ekstraklasie 22-letniego stopera Arki. Druga bramka dla gdynian padła z jedenastki. Znów nie popisał się Arak faulując w polu karnym Marcusa Viniciusa. Brazylijczyk sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość i pewnie wykonał karnego. To był już siódmy gol w tym sezonie najskuteczniejszego snajpera gości.
Niebiescy do przerwy grali bardzo słabo nie oddając ani jednego celnego strzału na bramkę Arki. Zmarzniętym kibicom tylko raz zabiło mocniej serce, gdy w polu karnym przewrócił się Łukasz Surma po starciu z Niemcem Yanickiem Kakoko. Sędzia Zbigniew Dobrynin nie odgwizdał jedenastki i akurat w tej sytuacji się nie pomylił. W kilku innych sytuacjach prowadzący dopiero drugie zawody w Ekstraklasie arbiter z Łodzi zachował się jednak fatalnie pokazując, że chyba jeszcze za wcześnie dla niego na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
W przerwie w szatni Ruchu padło parę mocnych słów, a trener Fornalik dokonał dwóch zmian wpuszczając na boisko Jarosława Niezgodę i Kamila Mazka. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już trzy minuty po zmianie stron chorzowianie strzelili kontaktowego gola. Jej autorem był Patryk Lipski, który dośrodkował z rzutu wolnego w światło bramki, a ponieważ nikt nie sięgnął piłki, ta wpadła do siatki.
Wydawało się, że Ruch pójdzie za ciosem, ale poza sytuacją Niezgody, który strzelił z 10 m za słabo i niecelnie, długo nic pod bramką Arki się nie działo. Niebiescy przeprowadzili 2-3 składne akcje, lecz nie potrafili zakończyć ich strzałem. Dopiero w końcówce bliski szczęścia był Piotr Ćwielong, który po uderzeniu z woleja minimalnie chybił celu. W przedostatniej minucie Ćwielong nabił w polu karnym rękę jednego z obrońców gości, ale sędzia nie odgwizdał jedenastki. Chorzowianie doznali szóstej porażki na własnym stadionie i utknęli w strefie spadkowej.
Ruch Chorzów – Arka Gdynia 1:2 (0:2)
Bramki 0:1 Michał Marcjanik (3-głową), 0:2 Marcus Vinicius (20-karny), 1:2 Patryk Lipski (48-wolny)
Sędziował Zbigniew Dobrynin (Łódź)
Widzów 5029
Żółte kartki Hofbauer, Sobieraj (Arka)
Ruch Hrdlicka - Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Pazio – Przybecki (46. Mazek), Surma (76. Visnakovs), Urbańczyk, Lipski, Ćwielong – Arak (46. Niezgoda).
Arka Steinbors - Socha, Sobieraj, Marcjanik, Marciniak - Marcus Vinicius, Łukasiewicz, Kakoko, Hofbauer (86. Szwoch), Wojowski (79. Błąd) – Abbott (64. Zjawiński).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?