Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Surma: Z Ruchem nie jestem rozliczony i wątpię czy dostanę wszystkie pieniądze

Bartosz Karcz
Pożegnanie Łukasza Surmy na stadionie Ruchu
Pożegnanie Łukasza Surmy na stadionie Ruchu Lucyna Nenow / Polska Press
Po spadku z Niebieskimi z ligi miałem ogromną zadrę w sercu. Dziękuję jednak chorzowskim kibicom na symaptyczne pożegnanie – mówi Łukasz Surma.

Naszą rozmowę powinniśmy zacząć od gratulacji. W poniedziałek z oldbojami Wisły świętował pan zdobycie mistrzostwa Krakowa.
Tak, nawet się śmiałem, że to moje pierwsze trofeum od 2006 roku, gdy z Legią byłem mistrzem Polski.

Co pan poczuł zakładając po tylu latach przerwy koszulkę z białą gwiazdą?
Zdarzyło mi się to już trochę wcześniej. Jeszcze, gdy byłem piłkarzem Ruchu, kiedyś Mirek Szymkowiak zaprosił mnie na 
turniej w Tychach, żebym z nimi zagrał. Pamiętam, że Marek Motyka na dzień dobry przywitał mnie tekstem, żebym tylko nie rzucał koszulką… Od razu poczułem, że w szatni Wisły nic przez te wszystkie lata się nie zmieniło. Szydera ma się dobrze.

Szybko przeskoczył pan z ekstraklasy na boiska ligi oldbojów.
Poszło to trochę z rozpędu. Nie kryję, że brakuje mi grania. Trudno mi się odnaleźć w nowej dla mnie sytuacji. Nie wiem, co będzie dalej. Na razie czas trochę zrobił pętlę. Spotykam się z ludźmi, z którymi grałem dwadzieścia lat temu i trochę czuję się właśnie jak dwie dekady temu.

W jednym z wywiadów wspomniał pan niedawno, że grając teraz z kolegami sprzed lat, znów odczuwa pan dziecięcą radość z futbolu.
Chodziło mi głównie o to, że ostatni sezon w ekstraklasie był dla mnie najgorszy w karierze. Jest mi strasznie przykro, że tak się to wszystko skończyło. Mam ogromną zadrę w sercu, że spad-liśmy z Ruchem. Po tym wszy-stkim, gdy poszedłem grać w oldbojach Wisły, rzeczywiście poczułem taką prawdziwą radość z gry.

Myśli pan, że gdyby trener Waldemar Fornalik został w Ruchu do końca sezonu, utrzymalibyście się w ekstraklasie?
Ciężko powiedzieć. Po fakcie każdy jest mądry. Na pewno jednak moment, w którym nastąpiła zmiana trenera, był kiepski. Zmiana szkoleniowca zawsze jest ryzykowna. Nie da się w takiej sytuacji uniknąć zamieszania w szatni. A my graliśmy wtedy o życie.

Jest pan rozliczony z Ruchem?
Nie.

Wierzy pan, że odzyska wszystkie pieniądze?
Szczerze? Nie wierzę. Ostatnio Jacek Matyja żartował, że on wciąż jest na liście płac Ruchu. Jak widać dołączyłem do tego grona.

Ale przecież wasze interesy powinien chronić proces licencyjny.
Nie przekonuje mnie taka argumentacja. Jeśli są piłkarze, którzy przez tyle lat nie odzyskali pieniędzy, to o czym tutaj mówić.

Ruch jednak przygotował panu ładne pożegnanie.
To było akurat bardzo miłe.

Widział pan transparent, który powiesili kibice Ruchu, a na którym napisali: „Za piękną karierę, charakter, pokorę – dla przyszłych pokoleń zostaniesz wzorem”?
Gdy zostałem zaproszony do Chorzowa, pomyślałem sobie, że pojadę tam przede wszystkim dla kibiców „Niebieskich”. Widziałem ten transparent. To co na nim napisali… To dla mnie było w tym wszystkim najważniejsze. Dziękuję im za to bardzo. Miło mi też było, że przyjechał trener Kazimierz Kmiecik, że w takim momencie nie zapomniano o mnie w klubie, w którym się wychowałem.

Ma pan poczucie, że „wycisnął maksa” ze swojej kariery?
Absolutnie. Może to z czasem przejdzie, ale obecnie wciąż zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, że już skończyłem karierę. Gdy człowiek gra zawodowo w piłkę ponad dwadzieścia lat i kończy, to powinien odczuwać ulgę. Ja tak się nie czuję. Brakuje mi przede wszystkim atmosfery szatni, zmęczenia po treningu. Rozmawiam dużo z Markiem Zieńczukiem. On był w takiej samej sytuacji, jak ja. Ostrzegał mnie, że ten moment po zakończeniu kariery będzie bardzo ciężki. Wtedy go nie rozumiałem. Teraz wiem, o czym mówił.

Ma pan już plan na siebie po zakończeniu kariery?
Kiedyś myślałem, że to pójdzie szybko i prosto. Skończę grać, zacznę pracować np. z młodzieżą, że to wszystko będzie łatwiejsze. Okazuje się to nieco bardziej skomplikowane.

Po tylu występach w lidze nie myślał pan, żeby przesiąść się na fotel komentatora? Pański brat Filip dobrze sobie w tym radzi.
Rok temu miałem z Canal Plus propozycję. Postanowiłem, że jeszcze rok będę grał. Nie skorzystałem z tej oferty. Teraz trochę współpracuję z Polsatem Sport przy magazynie I-ligowym. Ale to jednorazowy przypadek. Tak naprawdę nie do końca czuję, że już nie jestem piłkarzem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!