Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pił, palił, kochał kobiety i wygrywał [ANDRZEJ NIEMCZYK - SYLWETKA]

Jakub Guder
Andrzej Niemczyk
Andrzej Niemczyk fot. Wojtek Wilczyński
- Kiedyś sobie przyrzekłem, że nigdy w życiu nie będę roślinką i nigdy nie będę jeździł na wózku inwalidzkim. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Wolą już ze sobą skończyć. Wezmę tabletkę i do widzenia - mówił w marcu w jednym z wywiadów Andrzej Niemczyk, zaraz po tym, gdy dowiedział się o nawrocie raka. Legendarny trener siatkarskich "złotek" przegrał z chorobą - zmarł w czwartek.

Z reprezentacją Polski Andrzej Niemczyk pracował dwukrotnie - najpierw w latach 1975-1977 (6. oraz 4. miejsce na ME), a potem na początku XXI wieku, kiedy to dwa razy z rzędu zdobywał z nią mistrzostwo Europy. Przez osiem lat (1981-1989) pracował z kadrą RFN, z którą zajął m.in. 6. miejsce na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles (1984). Sześciokrotnie zdobywał mistrzostwo Niemiec (z SV Lohhof), dwukrotnie grał z tureckim Vakifbankiem w finale Pucharu Europejskich Mistrzów Klubowych.

Miał świetne wyniki, a z życia brał to, co najlepsze. Jesienią ubiegłego roku ukazała się jego autobiografia. Pytany o nią był wiele razy. W sumie nic dziwnego, bo jego życie to nie tylko sukcesy na trenerskiej ławce, ale i kobiety, rozwody, fikcyjny ślub, alkohol, hazard i duże pieniądze, które stracił właściwie w ciągu kilkudziesięciu godzin. Wszystko, co zapowiada dobrą książkę czy film. Trener naszych „złotek” powtarzał, że chętnych do jej napisania jest wielu, ale najpewniej pozwoli ją opublikować dopiero wtedy, gdy nie będzie go już na tym świecie. W innym przypadku kilka osób mogłoby się na niego obrazić, a parę małżeństw rozpaść...

Andrzej Niemczyk kochał kobiety. Jako młodzieniec - wysoki, dobrze zbudowany blondyn - mógł się podobać. W swojej książce zdradza, że swój pierwszy raz przeżył mając lat 17 podczas klasowej wycieczki, na sianie z... nauczycielką. Potem spotykał się z wnuczką znanego pisarza Stanisława Wyspiańskiego - Dorotą, choć był wtedy już po ślubie. Pierwszym - w sumie żenił się trzykrotnie. Pierwszą jego żoną była Barbara Hermel. Poznali się na obozie juniorskim. „Początek znajomości (...) był szalony, namiętny, fantastyczny. Byłem zakochany po uszy” - zdradzał Niemczyk w książce, ale potem - jak napisał - zniszczyła ich „proza życia”. To z tego małżeństwa narodziła się Małgorzata Niemczyk, siatkarką, którą ojciec Andrzej Niemczyk w 2004 roku wyrzucił z reprezentacji, bo była bez formy.

Drugi ślub był fikcyjny. Wziął go z pewną Austriaczką tylko po to, aby mógł pracować na Zachodzie. Trzecia żona Niemczyka była jego podopieczną w drużynie. On miał 34 lata, Sigird była blisko o połowę młodsza. Rozstali się, gdy właściwie jednej nocy stracili większość swojego majątku. Źle zainwestowane pieniądze rozpłynęły się w jednej chwili na skutek kryzysu walutowego w Meksyku i Ameryce Łacińskiej. Ponad milion dolarów

Niemczyk przyznawał otwarcie, że nigdy nie wylewał za kołnierz. Kiedy wygrał pierwszą walkę z rakiem stwierdził, że „utopił go w alkoholu” Gdy jego koledzy pili czystą on potrafił cały wieczór sączyć whisky. „Skłonność do alkoholu to taka choroba zawodowa. Na początku piłem jako siatkarz, bo tak wypadało (...). Potem, gdy już byłem trenerem, alkohol stanowił receptę na stres”. Potrafił zniknąć na cały dzień ze zgrupowania reprezentacji, albo na przykład nie pojawić się na porannym treningu, bo poprzedniego wieczoru – jak sam szczerze przyznawał – wypił kilka szklaneczek whisky. - Musiałem odreagować – stwierdzał. Często nieodłącznym towarzyszem alkoholu był hazard. Niemczyk grał w pokera, lubił chodzić do kasyna. Jak twierdził to właśnie ta słabość pomogła mu też przezwyciężyć chorobę. Najwięcej jednej nocy przegrał 15 tys. dolarów.

Pierwszą walkę z nowotworem rozpoczął w 1998 roku. Terapia przyniosła skutek, ale po trzech latach choroba wróciła ze zdwojoną siłą. „Powiedziałem (…) głośno do raka: Skoro przyszedłeś do mnie, a ja cię nie zapraszałem, musisz się teraz dostosować do mojego trybu życia. Jeśli tego niż zrobisz, wyniesiesz się szybko.” Przez pół roku co 28 dni przyjmował chemioterapię. Gdy wypadły mu włosy i pojawił się na treningu swojej tureckiej drużyny, jego siatkarki stwierdziły, że wygląda dramatycznie i zapytały, ile zostało mu czasu. W swoim stylu stwierdził „Laski! (…) nie denerwujcie mnie!”, a potem dał im taki wycisk jakiego „chyba nigdy wcześniej i później nie miały”. W marcu 2005 roku rak się wycofał.

Chyba to całe jego doświadczenie życiowe sprawiało, że rozumiał swoje siatkarki, potrafił do nich dotrzeć, chociaż nie był łatwy we współpracy. U niego nie było taryfy ulgowej. Gdy brał ślub ze wspomnianą wcześniej Sigird, na niewielkie przyjęcie weselna zaprosił całą drużynę, a prosto z niego wszyscy poszli... na trening. Pozwalał, by na zgrupowaniach jego zespołów pojawiali się mężowie czy partnerzy siatkarek, co u niektórych szkoleniowców było nie do pomyślenia. „Złotkom” kazał się malować przed meczami. Jak tłumaczył – przeciwniczki po drugiej stronie siatki musiały być wkurzone, widząc tak atrakcyjne rywalki.

Potrafił jednak też dać się we znaki. Po półfinale ME 2005 roku z Rosją ostro zrugał swoją rozgrywającą Izabelę Bełcik, chociaż Polski wygrały przecież 3:2. Na treningach też potrafił wybuchnąć. - Jeśli według niego na treningu było w nas zbyt mało agresji, to sam próbował ją wzbudzić – opowiadała Bełcik. Katarzyna Skowrońska-Dolata przyznała, że na jednym ze zgrupowań Niemczyk chciał ją uderzyć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał (sam trener zaprzeczał).

Tak samo burzliwe było jego pożegnanie ze „Złotkami” latem 2006 roku. Reprezentacja grała w Azji. Na jednym z treningów Niemczyk ostro zrugał największą gwiazdę Małgorzatę Glinkę, bo ta nie potrafiła poprawnie wykonać ćwiczenia. - Być może wyskoczyłem z hasłem w rodzaju: Trenujesz albo spierdalasz! - przyznał potem. Odsunął ją od składu, a gdy reszta drużyny poprosiła go o jej przywrócenie, on złożył rezygnację.

Gdy pracował na obczyźnie, zawsze pomagał rodakom. Wszyscy powoływali się na niego. Polską, żeńską siatkówkę wyniósł na inny poziom. Siatkarkom z uśmiechem obiecywał, że będą jeździć mercedesami i faktycznie – gdy żegnał się z kadrą wiele miało już bardzo dobre kontrakty, o których kilka lat wcześniej mogły tylko marzyć.

Ostatnio Andrzej Niemczyk był komentatorem Polsatu. Na antenie - tak jak w życiu – nie przebierał w słowach. Był szczery, mówił to, co myśli.

Jego autobiografia nosi tytuł „Życiowy tie-break”. Tej partii niestety nie wygrał. Miał 72 lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pił, palił, kochał kobiety i wygrywał [ANDRZEJ NIEMCZYK - SYLWETKA] - Gazeta Wrocławska