Strażacy z Chorzowa ratowali łabędzia w Parku Śląskim. Spacerowicze alarmowali, że ptak przymarzł do lodu

Zawiadomienie o łabędziu najpierw odebrali strażnicy miejscy, którzy ustalili na miejscu, że zwierzęciu nic nie grozi. Trzy godziny później o sprawie powiadomił strażaków Komendy Miejskiej PSP w Chorzowie dyżurny miejskiego centrum zarządzania kryzysowego.

Dzwoniący spacerowicze utrzymywali, że łabędź, który pływał po zbiorniku wodnym, przymarzł do tafli lodowej. Strażacy udali się więc na ratunek, do ptaka próbowali dostać się przy pomocy specjalnych sań przeznaczonych do działań na lodzie. A kiedy już podeszli dość blisko, łabędź po prostu... przeszedł sobie kilka metrów dalej i znowu usiadł na lodzie.

- Miejskie centrum zarządzania kryzysowego zadysponowało na miejsce przedstawiciela firmy Dagda, zajmującej się odstraszaniem dzikiej zwierzyny, który stwierdził, że zwierzę nie wygląda ani na wycieńczone, ani głodne. Jest w swoim naturalnym środowisku - opowiada kpt. Tomasz Szymański, oficer prasowy Komendanta Miejskiego PSP w Chorzowie.

Zatem alarm na szczęście okazał się fałszywy, ale jak podkreśla Szymański, strażacy nie pozostawiają żadnego zgłoszenia bez odpowiedzi.

Dziesięć lat temu, przypomnijmy, głośnym echem w mediach odbiła się historia rannego łabędzia na krze, który przez blisko dwa dni konał we Wiśle na wysokości bulwarów pod Wawelem w Krakowie. Zaplątał się w żyłkę wędkarską, która przycisnęła mu dziób do szyi. Wyczerpane zwierzę usiłowało wyswobodzić się z pułapki. Bez skutku, pomimo interwencji turystów w straży miejskiej, schronisku dla zwierząt i tamtejszym ogrodzie zoologicznym. W końcu firma, która miała pomagać zwierzętom w takich sytuacjach, odłowiła ptaka i go uśpiła.