Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelanina w Rybniku: Zarzuty dla 39-letniego sprawcy

Barbara Musiałek
Zabezpieczeniem dowodów zajęli się technicy policyjni
Zabezpieczeniem dowodów zajęli się technicy policyjni fot.MARCIN KASPRZYK
Dziś rano prokuratorskie zarzuty usłyszy 39-letni Krzysztof W. z Rybnika, który w sobotę po południu urządził strzelaninę w rybnickiej dzielnicy Boguszowice.

Postrzelił siedem osób - swoich bliskich, sąsiadów i policjanta. W najpoważniejszym stanie jest 36-letnia żona Krzysztofa W., ranna w klatkę piersiową. Jej stan lekarze określają jako stabilny.

Co sprawiło, że 39-letni górnik z kopalni Jankowice w jednej chwili ze spokojnego człowieka przeistoczył się najgroźniejszego w terrorystę i szaleńca w Polsce? Kilka na pozór niegroźnych okoliczności, które razem omal nie doprowadziły do tragedii.

W sobotę około 14.30 Krzysztof W. wszedł pijany do swego domu przy ulicy ul. Braci Nalazków. Miał ochotę urządzić grilla, tyle że pomysł nie spodobał się innym domownikom. Wtedy W. wpadł w furię. Wyjął ze schowka broń i zaczął nią mierzyć do bliskich. W domu znajdowali się jego żona, teściowie, szwagier oraz synowie w wieku 15 i 11 lat.

Policjanci szybko zorientowali się, że Krzysztof W. jest bardzo niebezpieczny i uzbrojony po zęby, więc wezwali antyterrorystów z Katowic. Gdy W. ich zobaczył zamaskowanych antyterrorystów, stał się jeszcze bardziej agresywny. W chaotycznej strzelaninie, która się wtedy rozpętała, ranna została jedna z sąsiadek, która usiłowała pomóc rannej Iwonie W., żonie furiata. - Usłyszałem krzyki i wybiegłem z domu - opowiada Michał Paluch, jeden z sąsiadów. - Zobaczyłem, że Iwona chwieje się na nogach. Widziałem, że traci przytomność. Podbiegłem do niej, a sąsiadka przyniosła koc. Nadjechała policja i karetka. I wtedy ten szaleniec zaczął strzelać gdzie popadnie. To było piekło! Razem z ratownikami schowaliśmy się za samochód.

Potem na na dwór wyszedł drugi syn Krzysztofa W. Gdy ojciec na moment wychynął za nim z drzwi frontowych, w mgnieniu oka został obezwładniony przez antyterrorystów. Jak się potem okazało, niewiele brakło, by został przez nich zastrzelony.

Ponieważ W. nie zgodził się na badanie alkomatem, pobrano mu krew i zawieziono do szpitala, bo skarżył się na zły stan zdrowia. Lekarze stwierdzili jednak, że może trzeźwieć w rybnickim areszcie.

Ale alkohol był tylko jedną z kilku przyczyn dramatu. W. od lat fascynował się bronią: pistolety kupował w Czechach, ale potrafił też sam składać broń z gotowych części. Tą pasją zaraził synów. - Chodzili ubrani w wojskowe panterki, grali w paintball - mówią sąsiedzi .

Na portalu nasza-klasa synowie Krzysztofa W. zamieścili nawet zdjęcia, na których widać, jak dla żartu celują do siebie atrapami broni.

Z naszych informacji wynika, że W. miał też problemy finansowe. Bez wiedzy bliskich zaciągnął kilkaset tysięcy złotych kredytu.

Krzysztof W. w swoim domu miał co najmniej cztery sztuki broni palnej.
Już w sobotę policjanci odkryli, że rybniczanin, choć przechowywał w domu kilka sztuk broni, nie miał na nią pozwolenia. - To broń ostra, krótka i długa. Pirotechnicy znaleźli też kilka zapalników górniczych - mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Rybniku. Funkcjonariusze jeszcze wczoraj przeszukiwali dom, w którym w sobotę rozegrał się dramat. Poszukiwania ładunków wybuchowych i pocisków trwały do wieczora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!