Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studencki: Kulisy bycia dyrektorem muzeum bywają zaskakująco barwne

Zbigniew Studencki
Zbigniew Studencki odchodzi ze stanowiska dyrektora Muzeum w Sosnowcu. Tu przed Pałacem Schöna
Zbigniew Studencki odchodzi ze stanowiska dyrektora Muzeum w Sosnowcu. Tu przed Pałacem Schöna Arkadiusz Ławrywianiec/Dziennik Zachodni
Od frontu i od kulis, na budowie, w gabinecie, w drodze, i w... kuchni. O trzech dekadach swojej pracy - pasji, opowiada Zbigniew Studencki, dyrektor Muzeum w Sosnowcu. Rozmawia Henryka Wach-Malicka.

Być może ten wywiad powinien zaczynać się tak: "Po 30 latach dyrektorowania Muzeum w Sosnowcu, odchodzi pan, ze względu na zdrowie, ze swojej funkcji, choć nadal pozostaje jego pracownikiem. Którą z 400 wystaw, organizowanych przez siebie, uważa pan za największe osiągnięcie?". Tym razem odwrócimy jednak role. I to ja panu opowiem, jakie ekspozycje zapadły mi w pamięć. Na przykład, nie zdarza się codziennie, żeby w małym (i niebogatym) muzeum odbyła się - jedna z pierwszych w Polsce - wystawa prac Andy'ego Warhola. Jak pan ją zdobył?
Zdobył? No, może faktycznie, trochę się trzeba było nachodzić… W każdym razie wpadłem na pomysł, żeby pojechać wprost do Muzeum Sztuki Nowoczesnej im. Andy'ego Warhola i fundacji jego imienia w Medzilaborcach na Słowacji. Pojechać, zaskoczyć i zaproponować, żeby ta słynna kolekcja po prostu przyjechała w gości do Sosnowca. Udało się za pierwszym podejściem! Tym bardziej że patronat nad przedsięwzięciem objęła ówczesna pani ambasador Republiki Słowackiej w Polsce, a ambasada nawet pomogła przy transporcie eksponatów. Trochę tylko musieliśmy postać w kolejce i poczekać, aż cenny zbiór wróci z wystawy w Niemczech, ale zaraz potem był w Sosnowcu. Sądząc po frekwencji i rozmowach z odwiedzającymi, przyjeżdżali do nas ludzie z całej Polski. W tym samym roku prezentowaliśmy wystawę malarstwa braci Kossaków. Inna sztuka, inny okres, inny nastrój ekspozycji, a zainteresowanie publiczności - podobnie duże.

Znakomici twórcy to muzealny magnes.
Tak nazwaliśmy ten cykl: "Wielcy mistrzowie". Nie chciałbym tej rozmowy zamienić w katalog nazwisk, ale kilka przypomnę. Sosnowiczanie (i nie tylko) mogli zapoznać się m.in. z pracami Leona Wyczółkowskiego, Józefa Chełmońskiego, Xawerego Dunikowskiego, Jacka Malczewskiego…

…był też fascynujący pokaz prac giganta plakatu artystycznego - Alfonsa Muchy i grafik sygnowanych nazwiskiem: Francisco Goya. Takich wystaw nie sprowadza się łatwo. W środowisku słynie pan ze swoistego "muzealnego sprytu", czyli mieszanki dobrotliwego spojrzenia z… natrętnym powtarzaniem oferty. Kilka razy widziałam pana w akcji i przyznaję: to działa!
Z wykształcenia jestem historykiem i muzealnikiem, z temperamentu - organizatorem. Może stąd biorą się te nietypowe działania. Ważne, że skuteczne, co potwierdza liczba zwiedzających. Oferta naszego muzeum musiała być wypadkową możliwości organizacyjnych i finansowych, a czasem po prostu długoletnich znajomości; w dobrym tego słowa znaczeniu.

Wymiany ekspozycji między placówkami to jest naprawdę sprawdzony przepis na atrakcyjną ofertę. Choć zdarza się i tak, że trzeba wziąć coś mniej ciekawego, żeby w przyszłości sprowadzić prawdziwy rarytas. Widz nie może się nudzić. Ruch w muzealnym interesie powinien trwać. Bo ile razy można oglądać tę samą wystawę, choćby była najciekawsza? To dobry moment, żeby porozmawiać o tym, jak pan widzi rolę takiej instytucji jak Muzeum w Sosnowcu, które nie jest przecież placówką o ściśle określonym profilu.
To jedyne muzeum w mieście. Z definicji powinno być więc, i miejskie, i regionalne, i historyczne, i artystyczne, i … "każde inne". Mój pomysł od początku był jasny - jeśli mieszkaniec Sosnowca nie może dotrzeć do innych muzeów, a najczęściej nie może, to ja mu przywiozę te muzea tutaj. Do Pałacu Schöna, do gmachu przy ul. Chemicznej 12, choćby w namiastce.

Jednocześnie ktoś, kto chce poznać historię Sosnowca, musi w tym samym pałacu znaleźć interesujące pamiątki, dokumentujące dzieje miasta. Wyjątkowo, dodajmy, burzliwe i barwne dzieje. Zawsze starałem się zachować równowagę między tymi dwoma propozycjami. Dział Historii i Kultury Miasta jest najstarszym działem naszego muzeum i zgromadził wiele kapitalnych eksponatów. Ujmowaliśmy je w rozmaite cykle tematyczne, pod wspólną nazwą "Sosnowiec. Nasza Mała Ojczyzna".

Było tych wystaw kilkadziesiąt, więc mam nadzieję, że ustrzegliśmy się monotonii. Nawet ci, którzy odwiedzali muzeum wiele razy, zawsze mogli liczyć na to, że zobaczą coś nowego. Prócz wystaw historycznych, praktycznie co roku prezentowaliśmy prace współczesnych sosnowieckich artystów. Mamy tu, od lat, silne środowisko plastyczne, grzechem byłoby nie wystawiać na przykład prac Jacka Rykały czy nieżyjącego już Mariana Maliny. Jasne, że nie zrealizowałem wszystkich swoich pomysłów. Choćby nowoczesnej - już gotowej - oprawy medialnej ekspozycji. Cóż, tak dyrektor kraje, jak mu funduszy staje.

Z wystaw o lokalnym charakterze najlepiej pamiętam "Trójkąt trzech cesarzy", ale powodzeniem cieszyły się też ekspozycje poświęcone dzielnicom miasta.
Znak czasu. Z jednej strony ciekawi jesteśmy sztuki i historii świata, a z drugiej - coraz częściej szukamy szczegółów z dziejów najbliższego otoczenia.

Z czystej statystyki wynika, że Muzeum w Sosnowcu przygotowywało nową wystawę praktycznie co miesiąc.
To specyfika placówek muzealnych, działających w ośrodkach średniej wielkości. Na tyle, mniej więcej, oblicza się zainteresowanie widzów kolejnymi wystawami, choć zdarzają się odstępstwa. Ale na ogół jest to około półtora miesiąca na wystawę. Można, oczywiście, nie zmieniać ekspozycji przez kilkadziesiąt tygodni, ale ja i pracownicy naszego muzeum mamy organiczny wstręt do sal, w których nie ma zwiedzających. Jak publiczności nie było, natychmiast zaczynaliśmy pracę nad kolejnym projektem.

"Katyń" to jedna z tych wystaw, na którą widzowie przychodzili wielokrotnie.
I największa zawodowa satysfakcja. Otwarta w Muzeum w Sosnowcu w 1990 roku, była jedną z pierwszych tak kompleksowych ekspozycji na ten temat. Przygotowania były fascynujące i na swój sposób przejmujące. Dotykaliśmy spraw, o jakich dotąd trudno było mówić publicznie. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie jednak nie sama praca, jestem historykiem i znałem fakty, ale reakcja publiczności. Ludzie płakali, nie mogli mówić ze wzruszenia, dziękowali. Przychodzili krewni osób, których losy dokumentowaliśmy na wystawie. Dopytywali o szczegóły… Pracuję tu od 30 lat, ale nigdy przedtem, ani potem, nie widziałem ludzkich emocji w takim zagęszczeniu.

Trzy dekady, parę zakrętów historii, mnóstwo przygód zawodowych, kilka niepowodzeń. Pamięta pan pierwszy dzień w Pałacu Schöna?
Ponure listopadowe przedpołudnie. A pałac? Trudno go było dostrzec! Rusztowania, zwały cegieł, barakowozy, płoty… Jakoś nie wyobrażałem sobie, że mam tu zorganizować muzeum. Choć, z drugiej strony, pomyślałem: dlaczego nie spróbować? Powoli doprowadziliśmy remont do końca, opracowaliśmy nowe formy, szlifowaliśmy pomysły. Z całą muzealną ekipą, ale przede wszystkim z moją zastępczynią Bożeną Kostrzejowską, która pracowała ze mną przez 30 lat.

Mieliście też nietypowych gości. Bywali tu ambasadorowie Meksyku, Indonezji, Izraela…
…w charakterze mecenasów wystaw z cyklu "Poznajemy historię i kulturę innych narodów". Sądziłem, że w Sosnowcu, mieście kiedyś modelowo wielokulturowym i wielonarodowościowym, taki cykl będzie miał powodzenie. Nie myliłem się. Większość ekspozycji, często połączonych z występami artystycznymi, a nawet degustacją egzotycznych potraw, cieszyła się kolosalnym zainteresowaniem. W przygotowanie wernisaży byłem zresztą mocno zaangażowany osobiście. Nie tańczyłem może indonezyjskich tańców, ale w przygotowywaniu menu różnych krajów brałem udział. Albo gotowałem z kucharzami, albo woziłem kotły z jedzonkiem swoim samochodem. Kulisy bycia dyrektorem muzeum bywają zaskakująco barwne.

Czas pisać wspomnienia! Czym będzie się pan teraz zajmował?
Wrócę do badań naukowych. Jeśli będzie jednak potrzeba, zawsze służę doświadczeniem. I kontaktami z innymi placówkami muzealnymi, nie tylko w kraju. Muzeum w Sosnowcu to nie tylko moje miejsce pracy od 30 lat. To po prostu pasja.

***

Neobarokowy Pałac Schöna powstał pod koniec XIX w. Wielokrotnie przebudowywany, mieścił m.in. przedszkole i mieszkania prywatne. W 1985 r. w pałacu powstał oddział Muzeum Górnośląskiego, a od 1995 jest on siedzibą Muzeum w Sosnowcu.

Największy sukces frekwencyjny muzeum to wystawa "Katyń". W ciągu 2 miesięcy ekspozycję obejrzało ponad 20 tys. widzów.


*Czy krematorium bezcześciło zwłoki? W Zabrzu wrze. Ludzie chcą wyjaśnień
*Strzelanina w Kuźni Raciborskiej. Nie żyje rodzina policjant, policjantka i ich dziecko
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Rewelacyjna dieta na wiosnę, która działa
*Wybory prezydenckie 2015: Oto kandydaci na prezydenta RP
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!